Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Łukasz Pawłowski: "Radykalny centryzm"


13 lipiec 2008
A A A

Na liście 100 najbardziej wpływowych polityków brytyjskiej prawicy pierwszą dziesiątkę zamyka...Tony Blair. Jego obecność w tym zestawieniu mówi nam wiele na temat nie tylko brytyjskiej sceny politycznej. Co laburzystowski premier robi na liście najbardziej wpływowych ludzi prawicy? (nawiasem mówiąc na analogicznej liście, lewej strony politycznej zajmuje drugie miejsce) Na swoją pozycję Blair zapracował sobie w dwojaki sposób. Po pierwsze własną działalnością polityczną, która w wielu miejscach stanowiła kontynuację polityki Margaret Thatcher, po drugie wpływem jaki do tej pory wywiera na młodego lidera Partii Konserwatywnej, Davida Camerona. W poniższym artykule skupię się na drugim z tych powodów.

Niezależnie od tego, jak ocenimy dziesięciolecie rządów Tony’ego Blaira, należy przyznać, że w ciągu trzech lat od objęcia przewodnictwa Partii Pracy do zwycięskich wyborów w 1997 roku, dokonał rzeczy niezwykłej. Pod jego przewodnictwem laburzyści przesunęli się w kierunku centrum brytyjskiej sceny politycznej, spychając konserwatystów daleko na prawo. Partia Konserwatywna początkowo próbowała odbudować swoją tożsamość w oparciu sceptyczny stosunek wobec Unii Europejskiej. Strategia ta przynosiła jednak mizerne rezultaty, o czym przekonywaliśmy się kolejnych wyborach w roku 2001 i 2005.

Kiedy 6 grudnia 2005 roku, w wieku 39 lat, David Cameron został wybrany na przewodniczącego konserwatystów sytuacja jego ugrupowania stanowiła niemal dokładne odzwierciedlenie położenia Partii Pracy dekadę wcześniej. Cameron musiał znaleźć nowy pomysł na przekonanie do siebie wyborców i jak pokazują sondaże oraz wyniki wyborów lokalnych, udało mu się. Na czym polega nowa strategia? Krytycy twierdzą, że na wiernym kopiowaniu poczynań Tony’ego Blaira i nie sposób tym twierdzeniom odmówić słuszności.

Współczesne ugrupowania polityczne, nie mogą opierać się na ściśle wyznaczonym elektoracie, ponieważ podziały społeczne nie są tak wyraźne i jednowymiarowe jak były kilkadziesiąt lat temu. Partie adresujące swój program do wyraźnie określonej grupy, np. rolników są skazane na marginalizację. Skutkiem rozszerzania „docelowego” elektoratu jest oczywiście rozmywanie się programów politycznych i ograniczanie ich do zbioru frazesów, które muszą spodobać się większości. Nie inaczej jest w przypadku Wielkiej Brytanii. Wychodząc z takiego założenia David Cameron postanowił skopiować strategię Tony’ego Blaira. Uderzając z prawej flanki planuje zepchnąć rywala do lewego narożnika, analogicznie jak uczynił to dziesięć lat wcześniej lider laburzystów.

Cameron na każdym kroku powtarza, że miejsce Partii Konserwatywnej jest w centrum sceny politycznej. Musi ona, zdaniem Camerona, oderwać się od dziedzictwa Margaret Thatcher i skupić nie tyle na ekonomicznych, ile społecznych aspektach funkcjonowania państwa. Główny punkt programu Konserwatystów to decentralizacja władzy i przenoszenie odpowiedzialności na niższe szczeble, organizowane przy udziale lokalnych społeczności. Zdaniem Camerona “wielkim wyzwaniem lat 70. i 80. było ożywienie gospodarcze. Wielkim wyzwaniem obecnej dekady jest ożywienie społeczne.” Czy kryje się za tym jakaś rewolucyjna zmiana? Nie i wystarczy rzut oka na postulaty torysów aby się o tym przekonać. Pod programem reklamowanym hasłami „możliwości, odpowiedzialność, bezpieczeństwo”, z powodzeniem mogliby się podpisać członkowie New Labour.

Socjocentryczna wizja polityki, jaką lansują torysi to nic innego próba odróżnienia się od Partii Pracy. Tony Blair dochodził do władzy głosząc hasła „trzeciej drogi” i krytykując wolnorynkową politykę poprzednich rządów. Konserwatyści stosują obecnie podobną taktykę, zmieniając jedynie akcenty.

Czy zatem tak będzie wyglądała polityka brytyjska (europejska) w najbliższych latach? Czy przypominać będzie wahadło, zmiatające ugrupowanie rządzące na prawy lub lewy kraniec sceny politycznej, zostawiając miejsce dla drepczącej za nim partii opozycyjnej? Moim zdaniem, nie. Należy pamiętać, o nienowej już idei, że kiedy jakaś partia decyduje się na zajęcie miejsca w centrum siłą rzeczy otwiera drogę do powstania radykalnych ugrupowań, tak po prawej, jak i po lewej stronie. Czy takie ugrupowanie mają jednak szansę na zgromadzenie większego elektoratu? Zdecydowanie tak, ponieważ współczesne społeczeństwa nie są tak zuniformizowane jak wydaje się na pierwszy rzut oka.

Krytycy Blaira zarzucają mu, że zaoferował brytyjskiemu społeczeństwu slideshow mało znaczących obrazów, podczas gdy prawdziwe problemy rozwiązywał w zaciszu własnego gabinetu lub pozostawiał nietknięte. Konserwatywny filozof, Roger Scruton, uważa, że Cameron będzie próbował kontynuować ten styl. Problem polega na tym, że wkrótce brytyjskie społeczeństwo stanie przed naprawdę poważnymi problemami, takimi choćby jak rosnące zróżnicowanie rasowe i kulturowe, wzrost znaczenia islamu i w konsekwencji nacjonalizmów w poszczególnych krajach. Coraz większe grupy ludzi będą domagały się od polityków jasnych deklaracji w tego typu kwestiach, a partia centrowa nie będzie mogła sobie na nie pozwolić…