Łukasz Wróblewski: Turcja bliżej Europy
Niedawne referendum w Turcji przyniosło zwycięstwo Partii Sprawiedliwości i Rozwoju. Ów wynik każe postawić pytanie, jaką drogę wybrali Turcy. Czy jest to krok w kierunku ułatwienia integracji z Unią Europejską, jak twierdzą rządzący tym krajem, czy też, jak chce opozycja, zagrożenie dla nowoczesnego i świeckiego państwa? I w końcu, co z tego wynika dla Europy?
Rezultat głosowania oznacza, iż wyborcy nad Bosforem chcą zerwania z niedemokratycznym dziedzictwem kemalistycznej Turcji i choć zwycięskie ugrupowanie określane jako islamistyczne, to sądzić można, że jest to krok do przodu na drodze jednoczenia się Ankary z Unią Europejską. Czerpanie z religii, odwoływanie się do niej jako części tradycji, nie jest przeszkodą w budowaniu współczesnego świeckiego państwa. Niemiecka CDU czerpie z chrześcijańskiego dorobku cywilizacyjnego i nie słychać, by ktoś ją oskarżał o zamach na świeckość państwa. Tak samo, jak się wydaje, można potraktować Partię Sprawiedliwości i Rozwoju. Nie rezygnuje ona bowiem z modernizacji i demokratyzacji kraju, a za cel strategiczny uważa wstąpienie rządzonego przez siebie kraju do Unii Europejskiej.
Problem odmienności religijnej Turcji podnoszony jest przez przywódcę jednego z kluczowych państw Wspólnoty Europejskiej, prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy`ego. Można zrozumieć te obawy, lecz wydaje sie, iż musimy sobie jednak postwić pytanie czy Unia Europejska powinna starać się być chrześcijańską fortecą i ograniczać się do przyjmowania krajów o takiej tradycji, czy tez łączyć w oparciu o wartości wspólne dla osób o rożnych wyznaniach. Fundamentem integracji mogłyby być zatem prawa człowieka, demokracja i wolny rynek. Taką płaszczyznę jednoczenia się można zastosować z powodzeniem i wydaje się, że powoli, zważywszy na przemiany cywilizacyjne i społeczne zachodzące na w starym świecie, staje się jedyną możliwą…
W Europie są już wyznawcy Allacha. Stanowią znaczny odsetek społeczeństwa w takich krajach jak Niemcy, czy Francja. Sądzić można, że będzie ich coraz więcej,a przyczyny są jak się wydaje trzy. Po pierwsze dalsza imigracja z krajów islamskich, po drugie wysoki przyrost naturalny Muzułmanów zamieszkujących Europę w porównaniu z niskim przyrostem naturalnym niemuzułmanów, po trzecie na kontynencie żyją też rdzennie europejskie narody wyznające Islam, tzn. część Albańczyków, Kosowarzy i Bośniacy. Oni również chcą stać się obywatelami Wspólnoty Europejskiej. W związku z powyższym zarzucanie Turcji, ze jest niechrześcijańska jest niewłaściwe. Można zaryzykować twierdzenie, że integracja Ankary jest naturalną koleją rzeczy w dziejach Europy, gdyż trudno sobie wyobrazić odwrócenie obecnych trendów demograficznych. Warto zaznaczyć, iż wejście Turcji do UE pozytywnie wpłynie na mających problemy z integracją skupiska Muzułmanów, wytrącając fundamentalistom argument, iż Europa to obcy wyznawcom Allacha chrześcijański świat. Ponadto Ankara może stać się ambasadorem demokracji i praw człowieka w krajach islamskich oraz ułatwić międzykulturowy dialog. Piłka jest zatem obecnie po stronie Wspólnoty, która powinna otworzyć się przed pukająca przez kilkadziesiąt lat do jej bram, reformującą się stopniowo Turcją.