Maja Rogalska: Islandia na morzu niewiadomych
Okazuje się, że w dobie finansowych problemów Islandia nie zostanie jednak sama. Szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego potwierdził, iż krajowi zostanie wypłacona kolejna transza kredytu (istniała obawa, że Islandia utraciwszy swoją wiarygodność finansową, nie otrzyma go). Sytuacją w Reykjaviku zainteresowała się również Norwegia. Chadecka partia chce przeforsować w Stortingu, norweskim parlamencie, pożyczkę dla Islandii i póki co, wszystko wskazuje na to, iż pozostali parlamentarzyści wyrażą swoje poparcie dla inicjatywy. To światło w tunelu dla pogrążonej w kryzysie Islandii.
Nie bez powodu uregulowanie kwestii zadłużenia Icesave ma tak duże znaczenie dla Islandii i jej ewentualnej przyszłości w strukturach Unii. Wraz ze złożeniem w lipcu 2009 roku wniosku o rozpoczęcie negocjacji, Islandia zasygnalizowała Europie, że nie chce być od niej odizolowana. Trzeba przyznać, że w sposób osobliwy, ale skuteczny, dała o sobie znać reszcie kontynentu. Niestety, głównie za sprawą swoich problemów finansowych, które wpłynęły na pogorszenie się stosunków dwustronnych, zarówno z Wielką Brytanią, jak i Holandią. Obawiano się sceptycyzmu tych państw wobec członkostwa Islandii w Unii, co mogłoby okazać się poważnym problemem dla Reykjaviku. Aby przyjąć Do Unii nowe państwo, niezbędna jest zgodna wszystkich jej członków. Do tej pory Islandia współpracowała z Brukselą w ramach Europejskiego Obszaru Gospodarczego, jest też sygnatariuszem układu z Schengen, co w pewien sposób zbliża ją do unijnych struktur. Specjaliści prognozowali, że akcesja mogłaby nastąpić już w 2012 roku, jednak upadek krajowego banku i zadłużenie, które w jego wyniku powstało, znacznie pokrzyżowało plany rządu Islandii.
Komisja Europejska bacznie obserwuje sytuację Islandii. Ostatnio zarekomendowała kontynuowanie rozmów negocjacyjnych Brukseli z Reykjavikiem. Spekuluje się, że etap ten może trwać około 14 miesięcy. W raporcie na temat gotowości Islandii do podjęcia negocjacji akcesyjnych zakwestionowano niezawisłość systemu sądownictwa oraz zwrócono uwagę na zażyłość środowisk biznesowych i politycznych, wyznaczając tym samym wytyczne dla rządu Sigurdardottir. Naprawa sytuacji finansowej stanowi jednak priorytet. Wbrew powszechnym obawom o głosach sprzeciwu dwóch państw, z którymi stosunki Islandii są obecnie napięte, przedstawiciel brytyjskiego rządu ogłosił: “Wielka Brytania w pełni popiera Islandzkie starania o akcesję. Proces ten jest oparty o konkretne wytyczne, które Islandia – jak każde inne państwo – musi spełnić”. Dodaje też, że jego kraj wnikliwie przeanalizuje raport Komisji i ustosunkuje się do niego. Sugeruje też, że Islandia powinna poważnie wziąć się za odbudowywanie swojej wierzytelności na arenie międzynarodowej.
Tymczasem nasuwa się pytanie, czy sama Islandia rzeczywiście chce być członkiem Unii Europejskiej. W najnowszym sondażu tylko 33 proc. Islandczyków opowiada się za akcesją, podczas gdy 56 proc. jest przeciw. Oznacza to, że od września 2008 roku liczba eurosceptyków wzrosła o 6 punktów procentowych. Na spadek społecznego poparcia dla UE może mieć wpływ sytuacja, w której znalazły się państwa członkowskie. Cieniem na Unii kładzie się kryzys w Grecji – to, co dzieje się w Atenach, jest dostatecznie wyraźnym sygnałem dla reszty państw, że Unia Europejska nie ma wypracowanych jeszcze sprawnych instrumentów pomocowych i samo członkostwo nie jest w stanie uchronić państwa przez załamaniem finansowym. Islandzka scena polityczna jest podzielona – socjaldemokratyczny Sojusz oraz dwie partie opozycyjne są za przystąpieniem, zaś Zieloni, którzy wraz z Sojuszem tworzą koalicję w parlamencie, i członkowie dwóch pozostałych partii są eurosceptykami. Oprócz braku jednego stanowiska wśród polityków, istnieje realna obawa, że Islandczycy nie zgodzą się ani na limity, ani na dopuszczenie obcokrajowców do połowu na ich strefach morskich. Unijna polityka dotycząca połowu ryb może okazać się ością, która stanie w gardle wszystkim tym, którzy chcieliby wprowadzić Islandię do Unii Europejskiej.