Marcin Łapczyński: Dwaj przyjaciele z boiska
Targane kryzysem ekonomicznym Węgry mają nowego premiera. Era niepopularnego socjalistycznego premiera Ferenca Gyurcsanego dobiegła końca. Na czele tymczasowego rządu ekspertów stanął przyjaciel byłego premiera z boiska Gordon Bajnai. Czy Węgrom uda się przezwyciężyć kryzys?
Nieznaczną większością głosów (204 na 385) węgierski parlament zatwierdził kandydaturę Bajnaia we wtorek 14 kwietnia. Rząd ekspertów pod przewodnictwem nowego premiera jako główne zadanie obrał sobie aktywne zwalczanie skutków kryzysu ekonomicznego, ochronę miejsc pracy oraz wzmocnienie gospodarki. Specjaliści, którzy stanęli na czele resortów gospodarki i rozwoju, finansów, czy pracy mają stanowić gwarancję, że rząd aktywnie zajmie się naprawą węgierskiej gospodarki.
Bajnai uzyskał poparcie 93 procent delegatów obecnych na specjalnym kongresie Węgierskiej Partii Socjalistycznej (MSzP). Kandydaturę zatwierdził też koalicyjny Związek Wolnych Demokratów. Węgierscy socjaliści szukali kandydata na nowego premiera prawie miesiąc, po tym jak 21 marca premier Ferenc Gyurcsany podał się do dymisji. Wśród najpoważniejszych kandydatów pojawili się „węgierski Balcerowicz” Gyorgy Suranyi, który był pierwszym prezesem węgierskiego banku narodowego po odzyskaniu przez ten kraj niepodległości i autorem reform, Ferenc Glatz – były prezes Węgierskiej Akademii Nauk oraz Andras Vertes, który kieruje Instytutem Badań Ekonomicznych.
Węgrzy, znudzeni i rozbawieni przeciągającym się poszukiwaniem nowego premiera, rozsyłali sobie smsy-łancuszki o treści: „To jest sms od Ferenca Gyurcsany. Czy zgodziłbyś się zostać premierem? Jeśli nie, to prześlij proszę tę wiadomość dalej dziesięciu swoim znajomym…[1]”
Dymisja Gyurcsanego nie była niespodzianką. Pogarszający się stan węgierskiej gospodarki oraz znaczny spadek popularności premiera uważane są za najważniejsze z powodów dymisji. Węgry bardzo ucierpiały w czasie kryzysu. Dług publiczny urósł do poziomu 67% PKB, a deficyt budżetowy ok. 3,5% PKB. Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy pożyczyły Węgrom 25,1 milarda dolarów w ramach tzw. „pakietu ratunkowego”. Gyurcsanemu nie udało się jednak wynegocjować pakietu pomocowego dla Europy Środkowo-Wschodniej w wysokości ok. 160-190 miliardów euro. Państwa członkowskie Unii Europejskiej, w tym również Polska, ostro sprzeciwiły się węgierskiej propozycji.
Węgry zobowiązały się do przeprowadzenia radykalnych kroków, które mają ograniczyć wydatki publiczne. Zrezygnowano z obniżenia podatków oraz obniżenia stóp procentowych, wstrzymano wypłaty 13-tej pensji, zamrożono płace w budżetówce. Węgierski rząd liczy na ograniczenie deficytu budżetowego do poziomu 2,9% PKB.
Czterdziestoośmioletni Gyurcsany to pierwszy węgierski premier, któremu udało się przetrwać wybory. Jesienią 2006 roku w Budapeszcie wybuchły kilkunastodniowe zamieszki, kiedy światło dzienne ujrzały nagrania z kongresu kierowanej przez byłego premiera Węgierskiej Partii Socjalistycznej, podczas którego przyznał się on do kłamstw na temat stanu węgierskiej gospodarki.
Dzień zatwierdzenia nowego premiera nie obył się bez manifestacji skrajnej prawicy, która paradoksalnie domagała się od dawna odwołania Gyurcsanego i zmiany rządu. Na budapeszteńskim placu Bohaterów oraz przed parlamentem zebrało się kilkanaście tysięcy ludzi. Petycję wzywającą do zorganizowania przedterminowych wyborów podpisało sześćdziesiąt dziewięć znanych osobistości, w tym były węgierski prezydent Ferenc Madl. Lider opozycyjnej partii Fidesz Viktor Orban wyraził przekonanie, że kosmetyczna zmiana na stanowisku premiera nie zmieni sytuacji w kraju i również wsparł żądania samorozwiązania się parlamentu i rozpisania nowych wyborów.
W węgierskiej prasie pojawiają się liczne głosy, że Bajnai będzie tylko pionkiem w grze. Rozgrywającym, tym razem z tylnego siedzenia, ma być nadal Ferenc Gyurcsany. Świadczyć o tym ma bliska znajomość z byłym premierem, poparcie jego partii oraz obecność w nowym rządzie kilku prominentnych działaczy MSzP.
W pierwszym wywiadzie udzielonym węgierskiemu dziennikowi Nepszabadsag, Bajanai zaznacza, że jego rząd nie będzie popularny, ale dzięki swojej pracy może poprawić sytuację. „Kryzys nie jest związany z ideologią, ani lewicową, ani prawicową” – mówi Bajnai – „to, co powinno być zrobione musi być odidealizowane. Decyzje odkładane w przyszłość dziesięć lat temu oraz świtowy kryzys ekonomiczny sprawiły, że jesteśmy w tym miejscu (…) Działania powinny być spokojne, rzeczowe, stałe, ale również i błyskawiczne…”.
___
[1] na podst. informacji z blogu Jeża Węgierskiego (http://jezwegierski.blox.pl)
Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.