Piotr Bajor: Spełnione marzenie - Julia Tymoszenko ponownie premierem
Przed dwoma laty zdymisjonowana w atmosferze afery korupcyjnej Julia Tymoszenko zapowiedziała, że zrobi wszystko by odzyskać stanowisko. Teraz po długich 27 miesiącach przebywania w opozycji powróciła na fotel premiera Ukrainy. Jednak jej cel ostateczny to prezydentura.
Rok 2007 – niekwestionowane zwycięstwo Tymoszenko
Zatwierdzenie przez parlament Julii Tymoszenko na stanowisku premiera można uznać za koniec kryzysu politycznego, z jakim mieliśmy do czynienia na Ukrainie na przestrzeni całego 2007 roku. Z tego kryzysu jedynym zwycięzcą wychodzi właśnie Tymoszenko. Blok, którego jest liderką w dalszym ciągu notuje wzrost poparcia odbierając elektorat Partii Regionów, a ambitny plan odsunięcia od władzy czerwono – niebieskiej koalicji i przejęcia rządów został wykonany dokładnie według/ jak zaplanowała (po) jej myśli. Tymoszenko nie może jednak zapominać, iż najwyższy czas skończyć permanentną kampanię wyborczą i rozpocząć strukturalne reformy. Będzie to niezwykle trudne, ponieważ na Ukrainie rozpoczęła się już walka o prezydenturę, która według większości analityków jest kolejnym celem Julii Tymoszenko. W to, że pani premier już dziś jest jednym z najważniejszych graczy w walce o urząd głowy państwa, nikt już nie wątpi. Otwartym pytaniem jest jednak to czy zdecyduje się ona na udział w wyborach już w 2009 roku, czy też podczas kolejnej elekcji.
Podczas pierwszego posiedzenia rządu premier Tymoszenko powiedziała, że ma wrażenie, iż ministrowie jej gabinetu siedzą na swoich miejscach i sprawują funkcje dokładnie tak, jak przed dwoma laty. W odniesieniu do poprzedników mówiła o ich niekompetencji i zapowiedziała, że to jej rząd, składający się z profesjonalistów, będzie w stanie przeprowadzić reformy. Te niezwykle kurtuazyjne słowa mają jednak niewiele wspólnego z rzeczywistością. Nie należy przecież zapominać, że w ciągu tych dwóch lat niezwykle zmieniła się zarówno sytuacja polityczna na Ukrainie, i co nie mniej ważne, również sama Julia Tymoszenko.
Z pomarańczowej księżniczki Majdanu, która porywała tysiące ludzi podczas historycznych wydarzeń pomarańczowej rewolucji w 2004 roku niewiele zostało. Tymoszenko dziś już nie jest politykiem, którego rolą jest przemawianie do tłumów i uzyskiwanie poparcia dla Juszczenki. Dzisiaj Tymoszenko kreuje się na męża stanu, który jako jedyny jest w stanie podjąć próbę trudnych państwowych reform. Choć nigdy relacje Tymoszenko – Juszczenko nie opierały się na szczególnej życzliwości i sympatii, a często pomiędzy tymi politykami dochodziło do rywalizacji, to jednak wspólnota interesów prowadziła ich do zawarcia porozumienia. Nie inaczej było i tym razem.
Wspólny przeciwnik jednoczy
Zjednoczenie, do jakiego doszło pod patronatem Juszczenki na początku 2007 roku pomiędzy proprezydenckimi siłami a Blokiem Julii Tymoszenko było wymuszone właśnie potrzebą współpracy w imię realizacji wspólnych interesów. Tymoszenko, choć nie uznaje kompromisów doskonale zdaje sobie sprawę, że musi w walce politycznej szukać doraźnych sojuszników. Pole manewru ma jednak niewielkie i choć z pewnością nie wybaczyła Juszczence dymisji i upokorzenia z 2005 roku, to jednak doskonale rozumie, że jedynie w sojuszu z nim i popierającą go siłą polityczną jest w stanie przetrwać na stanowisku premiera.
Wielu z nowych ministrów po pierwszym posiedzeniu rządu mówiło o potrzebie przygotowania planów reform i rozwoju państwa na okres 5 lat, czyli na pełną kadencję. Jednak obserwatorzy ukraińskiej sceny politycznej sądzą, że rządowi Tymoszenko niezwykle trudno będzie przetrwać taki okres. Ukraiński analityk Wadim Karasiow, dyrektor Instytutu Strategii Globalnych w rozmowie z psz.pl twierdzi, że do rozpadu koalicji dojdzie za rok, lub na początku 2009 roku, na kanwie zbliżających się wyborów prezydenckich. „Dzisiejsze zapewnienia Tymoszenko, iż nie weźmie udziału w wyborach wcale tego nie musi oznaczać. Ambicje liderki BJuT to nie tylko fotel premiera, ale właśnie urząd głowy państwa” – podkreśla w rozmowie z psz.pl Karasiow.
Kruche zaplecze rządu
Niezależnie od tego, co wydarzy się w kontekście wyborów prezydenckich należy podkreślić, iż sytuacja rządu Tymoszenko od samego początku jest trudna. Trzeba pamiętać, że do końca nie było wiadomym czy kandydatura Tymoszenko w parlamencie uzyska konstytucyjną większość, a ostateczny wynik 226 głosów poparcia nie napawa optymizmem. Tym bardziej, że znaczna część deputowanych Bloku Nasza Ukraina – Ludowa Samoobrona nie chciała poprzeć kandydatury Tymoszenko, i zrobiła to pod wyraźnym naciskiem liderów Wiaczesława Kyrylenki i Jurija Łucenki. W zasadzie to dzięki upartości i zaangażowaniu tych dwóch polityków doszło do stworzenia pomarańczowej koalicji i powołania tego gabinetu. Jednak już dziś wiadomo, że dalsza współpraca obu frakcji nie będzie należeć do łatwych, i często zmuszone one będą do zawierania niełatwych kompromisów. Znany kijowski analityk Wołodymyr Horbacz z Instytutu Współpracy Euroatlantyckiej w komentarzu udzielonym psz.pl zwraca uwagę na to, by odróżnić współpracę pomiędzy Blokiem Julii Tymoszenko i Naszą Ukrainą – Ludową Samoobroną na forum rządu i w parlamencie. Analityk twierdzi, że pozycja Tymoszenko jako szefowej rządu będzie niezwykle silna, mimo obecności w nim Jurija Jechanurowa. Pomocną dla pani premier będzie jej charyzma oraz to, że do rządu weszli przychylni jej członkowie NU-LS. Tym samym w pracach rządu nie powinno dochodzić do konfliktów. Inaczej jednak przedstawia się sytuacja w parlamencie, gdzie liczy się głos każdego deputowanego. W opinii eksperta, w Radzie Najwyższej dochodzić będzie do licznych targów i zakulisowych rozgrywek. Analityk twierdzi także, że rządową alternatywą dla niepokornych deputowanych będą partie opozycyjne, które sytuacyjnie mogą poprzeć wiele rządowych projektów ustaw. „Nie wykluczam, że nawet Partia Regionów będzie mogła poprzeć rząd w niektórych głosowaniach” – podkreśla Horbacz.
Walka z Achmetowem – rządowy bicz na…rząd?
W kampanii wyborczej Tymoszenko obiecała bardzo wiele. Abstrahując, warto podkreślić, iż wszystkie partie biorące udział w wyborach licytowały się w ilości obietnic bez pokrycia, z tym, że tylko obecnie rządzący zostaną rozliczeni z własnych zapowiedzi. Już dziś wiadomo, że część zobowiązań Bloku Julii Tymoszenko nie zostanie zrealizowana, ponieważ od najbliższego roku nie uda się wprowadzić armii zawodowej, tak jak chciała tego pani premier. To tylko jeden z wielu przykładów populistycznych haseł kampanii, dzięki którym BJuT udało się zyskać wzrost poparcia. Z pewnością wiele głosów blok ten dostał również dzięki hasłom walki z oligarchami i zapowiedziom przeprowadzenia renacjonalizacji przedsiębiorstw, które za bezcen sprzedano w czasie rządów Janukowycza. Obecnie na celowniku Julii Tymoszenko w pierwszym rzędzie znajduje się najbogatszy Ukrainiec i sponsor Partii Regionów Rinat Achmetow. Ostatnie wielkie przejęcie przez należącą do niego spółkę SKM zaporoskiego Dnieprenerho, Julia Tymoszenko krytykowała przez całą kampanię, a także zapowiedziała zwrot państwu tego przedsiębiorstwa.
Proces renacjonalizacji nie byłby trudny, a przykład odebrania Wiktorowi Pińczukowi w 2005 roku Kryworiżstali i ponownej sprzedaży tego przedsiębiorstwa świadczy o tym, że Tymoszenko nie brak woli do jego przeprowadzenia. Jednak obecnie realizacja tych nośnych haseł walki z oligarchami stoi pod dużym znakiem zapytania. Nie dlatego, że rządowi brak woli do przeprowadzenia tego procesu. Tymoszenko jest świetnym strategiem i wie, że otwarta walka z Achmetowem spowoduje, iż Partia Regionów będzie twardą opozycją. W kontekście bardzo kruchej większości w parlamencie, taka silna i betonowa opozycja jest rządowi nie na rękę. Tym bardziej, że sam Achmetow zadeklarował wolę współpracy z nowym rządem, którą z pewnością zakończyłby atak na jego majątek. Nie należy także zapominać, że Ukraina musi przygotować również całą infrastrukturę dla przeprowadzenia finałów Euro 2012. Niskie nakłady ze strony państwa i brak wsparcia ze strony UE powodują, że finansowanie wielu inwestycji przez oligarchów to jedyna gwarancja ich terminowego zakończenia. Wszystko więc wskazuje na to, że mimo licznych zapowiedzi nie dojdzie do rozliczenia prywatyzacji, przynajmniej na taką skalę, jaką zapowiadała Julia Tymoszenko.
Wyzwania rządu
Nowy rząd stoi przed trudnym zadaniem. Praktycznie w każdej dziedzinie państwo potrzebuje gruntownych i natychmiastowych reform. Szczególnie istotnym będzie jednak walka z inflacją i utrzymanie bądź zwiększenie wzrostu gospodarczego. Będzie to niezwykle trudne biorąc pod uwagę kolejną podwyżkę gazu, za który w 2008 roku Ukraina płacić będzie 179,5 dolarów (tys. m3). Jedynym działaniem, które może zamortyzować skutki tej podwyżki to zmniejszenie energochłonności ukraińskiej gospodarki, która pod tym względem należy do najmniej wydajnych na świecie. Rząd musi również rozpocząć zdecydowaną walkę z korupcją i szarą strefą, które do dzisiaj mają niezwykle istotny wpływ na procesy społeczno - gospodarcze w tym państwie. Nie należy zapominać również o tak bliskich obywatelom sprawach jak poprawienie bezpieczeństwa na drogach. Ilość wypadków i liczba ofiar osiągnęła w ostatnim czasie zatrważający poziom. Od determinacji i profesjonalizmu ministrów, a także podległych im urzędników, w dużej mierze zależeć będzie to, czy rządowi uda się przeprowadzić niezbędne reformy. Biorąc pod uwagę fakt, że ewentualny sukces Tymoszenko jest nie na rękę wielu ukraińskim politykom, z pewnością będą oni torpedować prace rządu. Gabinet stoi więc przed dużym wyzwaniem, ale pani premier jest niezwykle zdeterminowana by osiągnąć sukces. Przede wszystkim dlatego, by zmazać z siebie ciążącą od czasu jej dymisji opinię nieudolnego premiera, oraz potwierdzić, że to ona jest jedynym politykiem, który potrafi sprostać trudnym wyzwaniom reformowania państwa. W przekonaniu do tego Ukraińców z pewnością pomoże jej niezwykła charyzma i bezpardonowa walka z przeciwnikami politycznymi. W kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich trudno o lepszy polityczny kapitał.