Piotr R. Chmielewski: Klęska Konstytucji UE - i co dalej?
Francuzi odrzucili traktat konstytucyjny Unii Europejskiej. Według oficjalnych danych podanych przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych 54,87 procent uprawnionych zagłosowało w referendum przeciwko konstytucji europejskiej. 45,13 proc. było za. Takie są oficjalne wyniki referendum. Wzięła w nim udział rekordowa liczba głosujących - 69,9 proc.
Warto zastanowić sie nad konsekwencjammi tego spodziewanego i jednocześnie dramatycznego kroku. Wydaje się, że doprowadzi on do spadku znaczenia Francji w UE i na arenie międzynarodowej. Broniący za wszelką cenę swojego modelu socjalnego i zamykający się na procesy zachodzące w gospodarce światowej Francuzi, najzwyczajniej w świecie "strzelili sobie w stopę". Odrzucenie dokumentu, który miał usprawnić funkcjonowanie organizacji, przez kraj który tą organizację powołał do życia, jest paradoksem historii.
Głosowanie, które odbyło się w atmosferze niechęci do rządu Jean-Pierre Raffarina i do prezydenta Jacquesa Chiraca to wotum nieufności dla francuskiej klasy politycznej. Francuzi wybrali jednak kiepski moment na wyrażenie niechęci do otaczającej rzeczywistości, znacznie zmniejszając swój wpływ na dalszy rozwój wydarzeń. Unia straciła jeden z "motorów" integracji. Odrzucając traktat, Francja mimowolnie zwolniła miejsce za sterami Unii, pytanie tylko, które z pozostałych państw będzie w stanie najlepiej to wykorzystać..
Odrzucenie traktatu nie spowoduje, że w całości trafi on do kosza. Z pewnością niektóre rozwiązania zostaną mimo wszystko wprowadzone, chociażby te dotyczące sposobu podejmowania decyzji po kolejnych rozszerzeniach. Unia ma możliwości by taką "punktową" reformę przeprowadzić. Na pewno nie zrezygnuje też z dążenia do umocnienia swojej pozycji na arenie międzynarodowej, możemy się więc spodziewać powołania Ministra Spraw Zagranicznych UE.
Francuskie "nie" brzmi znacznie silniej, niż ewentualny sprzeciw innych - szczególnie nowych - państw członkowskich. Optymiści twerdzą, że klęska traktatu we Francji, doprowadzi do jego renegocjacji i rozpocznie prawdziwą debatę nad kształtem przyszłej Unii. Oby nie była to jednak debata, w której przeważą argumenty za protekcjonizmem, "rozdętym państwem socjalnym" i harmonizacją podatków. Zadaniem Unii nie jest i nie będzie zatrzymanie "polskiego hydraulika" na granicy francuskiej. Jakkolwiek duże byłoby rozczarowanie efektami rozszerzenia (dodajmy - bezpodstawne) źle się dzieje gdy obywatele państwa - założyciela UE, zaprzeczają podstawowym założeniom procesu integracji. To Polska przez lata była namawiana do otwarcia się na współpracę, wolny handel z krajami "starej" Unii, mamy więc teraz moralne prawo domagania się tego samego od partnerów europejskich.
Wydaje się, że znaleźliśmy się w momencie, który może zaważyć o naszej pozycji w Unii. W interesie Polski jest udowodnienie chęci konstruktywnego kształtowania przyszłości kontynentu. Szybkie ratyfikowanie poprzez referendum, względnie korzystnego dla nas traktatu, znacznie poprawiłoby nasz wizerunek i pozwoliłoby pozbyć się opinii kraju awanturniczo antyunijnego. Stąd już tylko krok do zastąpienia Francji na pozycji kraju mającego decydujący wpływ na działania Wspólnoty. Warto za tym zagłosować.