Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Ziemowit Szczerek: Słownik mołdawsko - rumuński


15 kwiecień 2009
A A A

Z Mołdawii wyleciał z hukiem rumuński ambasador, a granica została szczelnie zatrzaśnięta. Dla Rumunów wprowadzono wizy. A przecież jeszcze niedawno całkiem serio mówiono o ewentualnym połączeniu obu państw.

Przeciwnikom zwycięskich komunistów protestującym w stolicy Mołdawii - Kiszyniowie, tak naprawdę chodzi o jedno: o przyłączenie Mołdawii do Rumunii - tak uznała część prasy, szczególnie tej komunistów wspierającej. A także część prasy rosyjskiej.

Teorię tę podchwycił postradziecki dinozaur, prezydent Mołdawii Vladimir Voronin. Ogłosił, że to nikt inny, a Rumunia stoi za kwietniowymi zamieszkami. Jak stwierdził Voronin, rumuńskie i unijne flagi wywieszone przez protestujących na państwowych budynkach mówią same za siebie. Z kraju wyleciał z hukiem rumuński ambasador, a granica została szczelnie zatrzaśnięta. Dla Rumunów chcących przyjechać do prawie w ogóle nie różniącej się od Rumunii pod względem kulturowym i językowym Mołdawii - wprowadzono wizy.

A jeszcze niedawno całkiem serio mówiono o ewentualnym połączeniu obu państw. Co więcej, wiele wskazuje na to, że pomysł ten wspierała  również rosyjska wierchuszka. Ale zacznijmy od początku. I uwaga, bo będzie pokręcone. Jak to w naszej części Europy zresztą zwykle bywa, więc nihil
novi sub solem.


Slalom po besarabsku

Obecne niepodległe państwo mołdawskie obejmuje w gruncie rzeczy prawie wyłącznie ziemie historycznej Besarabii, ponieważ Mołdawia, jako kraina historyczna, jest pojęciem znacznie szerszym. Należy do niej - oprócz terenów leżących w Rumunii - również niewielka część obecnej Ukrainy. O ile jednak ukraińska część Mołdawii w kontekście politycznym niespecjalnie ma tu znaczenie, to jednak położona w granicach Rumunii część historycznej Mołdawii przypomina o bardzo bliskich związkach obecnej Republiki Mołdawii i Rumunii.

Hospodarstwo Mołdawskie, obok Hospodarstwa Wołoszczyzny, było krainą, która złożyła się na powstałe w 1881 roku Królestwo Rumunii. Jeśli jednak chodzi o tereny obecnej, podkreślam - obecnej - Mołdawii, to Rumunii wtedy nie tworzyła, była bowiem w tym czasie rosyjską gubernią besarabską. Zdobytą jeszcze w 1812 roku. Rosja - jak twierdziła - odebrała jedynie to, co w XIV wieku Mołdawia odebrała Rusi Kijowskiej, której to Rusi Rosja czuła się i czuje spadkobiercą. W  1918 roku Besarabia została przyłączona do Rumunii, a w 1945 roku - znów od Rumunii oderwana i częściowo wcielona do Ukrainy (rejon nadczarnomorski z Izmaiłem), a częściowo włączona do ZSRR jako Mołdawska Republika Radziecka, choć obejmowała w gruncie rzeczy wyłącznie tereny Besarabii. Po upadku ZSRR Besarabia (już jako Republika Mołdawii) ogłosiła niepodległość. Za niedługo oderwały się od niej tereny położone na wschodnim brzegu Dniestru, i są od początku lat dziewięćdziesiątych de facto niepodległe jako Naddniestrze, choć nikt tej niepodległości nie uznaje. Proste?

W każdym razie głosy, by Republikę Mołdawii po prostu na powrót włączyć do Rumunii pojawiły się praktycznie na samym początku mołdawskiej niepodległości.

Kochamy się

Jeszcze za czasów późnego ZSRR Mołdawska SRR ogłosiła wspólną, rumuńsko-mołdawską tożsamość kulturową i - w miejsce cyrylicy, którą zapisywano język mołdawski (według językoznawców będący ledwie dialektem rumuńskiego, i to nawet dialektem niespecjalnie różniącym się od języka bazowego) - wprowadzono alfabet łaciński. Po ogłoszeniu niepodległości Mołdawii i zniesieniu ograniczeń w ruchu granicznym, setki tysięcy Rumunów i Mołdawian demonstracyjnie przekroczyły granicę między oboma krajami. W tamtych czasach dla większości obywateli wszystko było jasne - połączenie obu krajów to tylko kwestia czasu. W deklaracji niepodległości Mołdawii za język państwowy uznano rumuński. Mircea Snegur, pierwszy mołdawski prezydent - mówił o "Rumunach z obu stron granicznego Prutu", a o Mołdawskiej SRR jako o "świętej rumuńskiej ziemi pod sowiecką okupacją". W tym samym czasie wprowadzono rumuńską flagę (uzupełnioną jedynie o godło Mołdawii - tarczę z bawolą głowę z gwiazdą między rogami i słońcem i półksiężycem po obu stronach - tradycyjny herb Hospodarstwa Mołdawii - nałożoną na wołoskiego orła). Rumuński hymn, "Przebudź się, Rumunie" stał się również hymnem Mołdawii. Wtedy wydawało się, że zjednoczenie nadciąga wielkimi krokami.

Kochamy się, ale jakoś mniej

Już pod koniec 1991 roku w rządzącym Mołdawią Froncie Ludowym Mołdawii wybuchł wewnętrzny konflikt. Część jego członków ostudziła jednoczeniowy zapał Snegura, który pozostał osamotniony na scenie politycznej. Również poparcie społeczne dla unii spadało. Dla kraju ważniejsza była wojna z Naddniestrzem, w którą zaangażowane były - de facto - wojska ZSRR, które właśnie stawały się wojskami Federacji Rosyjskiej.

Nastąpiły czasy powracania do tożsamości "mołdawskiej".

Konstytucja z 1994 roku zmieniła nazwę obowiązującego języka z rumuńskiego na mołdawski, co wzbudziło rechot wielu językoznawców. Zlikwidowano rumuński hymn, a jako państwową pieśń wprowadzono "Limba noastra", "Nasz język". Nie wprowadzono w Mołdawii rumuńskiej reformy językowej, likwidującej "slawizujące" język rumuński samogłoski (wprowadzone przez komunistów) na rzecz samogłosek "tradycyjnie rumuńskich". Zagadnienia zresztą narosłe wokół "języka mołdawskiego" przypominają film Barei.

W 2003 roku, w zasadzie jako odpowiedź na stwierdzenie prezydenta Rumunii Iona Iliescu, że uzna mołdawski za osobny język, kiedy będzie miał w ręce słownik mołdawsko-rumuński, w Kiszyniowie wydano... słownik mołdawsko-rumuński. Zawierał on m.in. rosyjskojęzyczne zapożyczenia obecne w języku, którym mówi się w Mołdawii, słowa, które w Rumunii uchodzą za archaizmy, mołdawskie regionalizmy. Uznano wreszcie Rumunów za... mniejszość narodową w Mołdawii.

W 2004 roku rumuńska gazeta "Ziua" rozpuściła wieść, że Władimir Putin popiera włączenie Mołdawii do Rumunii w zamian za przyłączenie separatystycznego Naddniestrza, z wielką liczbą rosyjskich żołnierzy w swoich granicach, do Federacji Rosyjskich. Przypominało to trochę darowanie Szwedom Niderlandów, bo wychodziłoby na to, że Putin uzurpuje sobie siłę sprawczą w Mołdawii, zresztą - Kreml nigdy nie potwierdził tych rewelacji. Debata o zjednoczeniu rozgorzała na nowo. W 2007 roku Voronin przyznał, że mołdawski i rumuński to te same języki, ale - stwierdził - Mołdawianie powinni mieć prawo nazywania swojego języka "mołdawskim".

Kochamy się i nie kochamy

Ostatnio ponownie rośnie w popularność ruch zjednoczeniowy. Szczególnie po wejściu Rumunii do Unii Europejskiej w Mołdawii - jednym z najbiedniejszych państw Europy - wola zjednoczenia wzrasta. Tym bardziej, że Traian Baiescu - prezydent Rumunii - nie ukrywa, że wspiera "zjednoczenie obu krajów w ramach UE", i że jest to "polityka minimum".

Obecne protesty przeciw rządzącym komunistom i żądania zjednoczenia kraju nie są niczym nowym. Już w 2006 roku członkowie MURM (Miscarea Unionista din Republica Moldova) wyszli na ulicę domagając się połączenia z Rumunią i wejścia do UE. Parę tygodni temu, demonstranci znów krzyczeli "chcemy Europy" i "jesteśmy Rumunami".

W takiej sytuacji nietrudno było oskarżyć rumuńskie służby specjalne o podsycanie zamieszek. I choć Rumuni stanowczo i z oburzeniem odcinają się od tych oskarżeń, to komunistom, przy aplauzie Rosjan, na rękę jest trwać przy tych oskarżeniach. Dodając do tego brak zastrzeżeń OBWE co do przeprowadzenia wyborów i fakt, że zdobyte przez demonstrantów urzędy zostały wandalsko splądrowane, mamy całkiem przyjemne antyeuropejskie narzędzie w rękach, które może się przydać zarówno komunistom, jak i - kto wie - Rosjanom.

Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.