Zrozumieć Brexit
Wynik brytyjskiego referendum z 23 czerwca 2016 r. oraz opowiedzenie się społeczeństwa za wyjściem z Unii Europejskiej nie tylko przemodelowały tamtejszą scenę polityczną, lecz także ukazały niebezpieczeństwa stojące przed przyszłością integracji europejskiej. Jednakże Brexit jest wielopłaszczyznowym problemem rozciągniętym w czasie, którego przebiegu nie można sprowadzać jedynie do jednorazowego zastosowania narzędzia demokracji bezpośredniej przez obywateli jej Królewskiej Mości. Warto zatem przeanalizować skomplikowaną polityczność tych zdarzeń wraz z ich realnymi, jak i potencjalnymi następstwami.
Kwestię Brexitu należy traktować jako całkowite utracenie władzy nad dyskursem przez ówczesnego premiera Davida Camerona. Mowa tutaj o sposobności kreowania rzeczywistości politycznej przez właściwe i zamierzone kształtowanie tego, o czym, z kim i dlaczego rozmawiamy, co jest szczególnie widoczne w reżimach pluralistycznych. To lider Partii Konserwatywnej dopuścił, by w 2015 r. temat wyjścia Wielkiej Brytanii stał się jednym z głównych punktów ugrupowania rządzącego. Takie idee pojawiały się w mniejszym stopniu wśród konserwatystów, lecz musiały one zostać wzmocnione przez aktywność innych ugrupowań prawicowych, jak np. Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa, wywodzącej się ze środowiska torysów.
Oczywiście można tutaj zaznaczyć, iż państwo przyjęte w grono Wspólnot Europejskich w 1973 r. od początku cechowała eurosceptyczność (obecnie lepszym sformułowaniem byłoby uniosceptyczność), jednakże zastosowanie takiego uproszczenia całkowicie zakłóci poniższą analizę. Cameron wykazał tutaj ewidentny brak przywództwa, zarówno w płaszczyźnie wewnętrznej, jak i zewnętrznej. Dotyczyło to próby poruszenia na forum unijnym potencjalnych zmian traktatowych. Służyć temu miały wizyty w poszczególnych krajach europejskich- w Holandii, we Francji, w Polsce i w Niemczech Berlin oraz rozmowy z tamtejszymi szefami rządów na temat ewolucji prawa pierwotnego UE, co okazało się bezskuteczne. Trudno było jednak wymagać, że brytyjski premier przekieruje dyskurs ogólnounijny, skoro nie kontrolował przebiegu zdarzeń na narodowej scenie politycznej.
Nie oznacza to, iż zamysł wyjścia ze struktur unijnych zrodził się z niczego, gdyż miał realne podstawy. Były one jednak niezrozumiałe dla części europejskich obserwatorów oraz decydentów z racji specjalnej pozycji Wielkiej Brytanii w UE, co było nawet potwierdzone traktatowo. Dotyczy to m.in. nieuczestniczenia w trzecim etapie unii gospodarczej i walutowej – braku konieczności przyjęcia waluty euro czy prowadzenia autonomicznej polityki pieniężnej (protokół 15); wyłączenia z zastosowania wszystkich przepisów dotyczących Schengen (protokół 19); uzgodnień dotyczących podróżowania na terytorium brytyjskim (protokół 20); stosowania prawa pierwotnego i wtórnego w przestrzeni wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości (protokół 21) oraz wyłączenia ze stosowania całości Karty Praw Podstawowych (protokół 30). Do tych wszystkich zastrzeżeń dochodził również rabat w składce, jaką Zjednoczone Królestwo powinno dawać na rzecz budżetu unijnego z racji swojego dochodu narodowego, co zostało wywalczone w 1985 r. przez premier Margaret Thatcher. To pokazuje, iż była liderka konserwatystów potrafiła przeforsować zmiany w systemie wspólnotowym na korzyść państwa, którym rządzi. Przywódcy ten partii w II dekadzie XXI w. przegrali przyszłość Wielkiej Brytanii w strukturach unijnych.
Jednakże nie można stawiać znaku równości pomiędzy obydwoma środowiskami politycznymi. Okazuje się, iż dwa największe kryzysy, jakie dotknęły UE i podważyły jej przyszłość- (finansowy oraz migracyjny), dotyczyły aspektów, w których Wielka Brytania była częściowo wyłączona. Sposób postrzegania tych problemów oraz próby ich rozwiązywania, tworzone zarówno przez instytucje unijne, jak i lansowane przez inne państwa członkowskie, były nie do zaakceptowania przez stronę brytyjską. Londyn wyrażał swoją niechęć wobec wszelkich prób ingerowania Brukseli w rynki finansowe czy też lansowania mechanizmów pozatraktatowych, takich jak unia bankowa. Pomimo wyłączeń w kwestii polityki migracyjnej, do 10 lipca2016 r. na teren Wielkiej Brytanii trafiło 1864 osób, co było rezultatem mechanizmu relokacji powołanego decyzjami Rady UE. Jest to o tyle ważne, iż rząd w Londynie w 2013 r. wprowadził prawo, na mocy którego można natychmiastowo deportować nielegalnych imigrantów oraz przestępców. Było to związane z realnym problemem przebywania ponad 180 tys. nielegalnych imigrantów na terytorium brytyjskim.
Okazuje się, iż Unia dodała do tego problemu kolejny punkt, jakim jest konieczność partycypowania w swoim nieefektywnym systemie azylowym, lansowanym przez odrealnionych decydentów organizacji. Nawet jeżeli przyjęlibyśmy słuszność założeń mechanizmów unijnych, to warto się zastanowić, czy powinny być one skierowane do Wielkiej Brytanii, skoro była czwartym państwem unijnym najczęściej wybieranym wśród proszących o azyl. Przy uwzględnieniu kolejnych pomysłów instytucji unijnych oraz intensyfikacji niekontrolowanego przepływu osób w Europie stworzono kolejny czynnik stymulujący Brexit.
Na marginesie można dodać błędy w unijnej polityce zagranicznej, których pośredni koszt odczuwały podmioty gospodarcze ze Zjednoczonego Królestwa. Z racji wydarzeń na Krymie, Royal Dutch Shell zawiesił wykonywanie koncesji na eksploatację pola Skifka na Morzu Czarnym.To ukazuje, iż natężenie konfliktu blokuje perspektywiczne myślenie na temat inwestowania w rozwój sektora energetycznego w Europie Wschodniej czy w basenie czarnomorskim. Patrząc na politykę zewnętrzną UE, Londyn aprobował zarówno pomysł stworzenia Partnerstwa Wschodniego, jak i potencjalne powołanie misji policyjnej na terytorium Ukrainy, która to miałaby służyć zablokowaniu eskalacji konfliktu na wschodzie tego kraju. Patrząc z kolei systemowo, to brytyjski premier Tony Blair opowiadał się za zmianami w Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa, wprowadzonymi na podstawie Traktatu amsterdamskiego. Poza tym, strona brytyjska- zarówno rządy konserwatywne jak i laburzystowskie- opowiadała się za zintensyfikowaniem Wspólnej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony oraz powołaniem armii europejskiej. Unia w aktywności zewnętrznej wykazała się apatią, co powodowało następnie problemy wewnętrzne- takie jak kryzys migracyjny, będący zaczynem myśli izolacyjnych i antyintegracyjnych.
Znając powyższe przyczyny chęci opuszczenia UE przez Wielką Brytanię, trzeba się zastanowić, co teraz? Art. 50 Wersji Skonsolidowanej Traktatu o UE mówi jasno, iż każdy członek organizacji może podjąć decyzję o wystąpieniu z niej, co musi opierać się na tamtejszych wymogach konstytucyjnych. Nowa brytyjska premier Theresa May, pomimo iż deklaruje się jako zwolenniczka wyjścia swojego państwa z Unii, będzie musiała sprawnie balansować między odczuciami własnej opinii publicznej a determinantami rozgrywki międzynarodowej. Poza tym precedens tego wydarzenia może pozwolić na doraźne obchodzenie zapisów traktatowych. Podstawą będzie tutaj umowa określającą warunki wystąpienia, nad którą będzie pracował londyński rząd oraz Rada Europejska. Postanowienia te będą również dotyczyły zakresu przyszłych relacji Wielkiej Brytanii z UE i tutaj będzie widać wyraźne napięcie interesów politycznych i ekonomicznych między gabinetem premier May a rządami innych państw członkowskich, które to są przecież reprezentowane w Radzie Europejskiej.
Sprawę komplikuje również fakt, iż tuż obok toczy się poważna dyskusja na temat przyszłości Unii oraz potencjalnych zmian w jej funkcjonowaniu. Nawet jeżeli takowa umowa nie wejdzie oficjalnie w życie, to i tak Wielka Brytania będzie mogła opuścić UE automatycznie po dwóch latach od notyfikacji tego dokumentu. Problemem jest tutaj jednak stworzenie jego treści, przy czym państwa starej Unii będą to chciały uczynić jak najszybciej, a Londyn wydaje się nie mieć pomysłu, jakie powinien wyznaczyć priorytety w relacjach z Europą kontynentalną.
Reasumując można stwierdzić, iż Brexit przegrali wszyscy. Dotyczy to przede wszystkim brytyjskiej klasy politycznej, niepotrafiącej wytłumaczyć własnym obywatelom idei i plusów integracji europejskiej lub używającej populistycznych haseł np. odnośnie do przeniesienia składek do narodowego systemu zdrowia zamiast do budżetu unijnego. Przegrali również decydenci zasiadający w unijnych instytucjach, oskarżani o brak racjonalnego przeglądu sytuacji politycznej, a także deprecjonowani z racji z racji niskiej legitymizacji społecznej. Za sukces nie można też uznać próby nakreślania nowego ładu unijnego, opartego o pogłębioną integrację mniejszej ilości członków. To nie dlatego organizacja otrzymała pokojową nagrodę Nobla, że kogoś odrzucała czy odpychała od siebie. Teraz musi prawidłowo zdiagnozować sytuację w swoim gronie, by zastopować pomysły o dezintegracji i ucieczce poszczególnych krajów ze zjednoczonej Europy.
Michał Rulski
Zdjęcie: Flickr.com/frankleleon