Korea Południowa musi znaleźć remedium na demografię
Korea Południowa po raz kolejny pobiła swój niechlubny rekord, pozostając wciąż państwem o najniższym wskaźniku dzietności na świecie. Jak widać problem jest coraz poważniejszy, ale nie wydaje się, aby obecna południowokoreańska klasa polityczna rzeczywiście miała jakąkolwiek długofalową strategię w tej kwestii.
Liczba urodzeń w Republice Korei zaczęła spadać nieprzerwanie od 2015 roku, a w 2020 roku pierwszy raz zmarło w niej więcej osób niż się urodziło. Najnowsze dane Koreańskiego Urzędu Statystycznego[1] nie dają żadnych powodów do optymizmu, bo współczynnik dzietności wyniósł w ubiegłym roku już tylko 0,81 dziecka na kobietę. I cały czas spada, gdyż w 2020 roku było to 0,84, z kolei w 2020 roku 0,92 dziecka na jedną Koreankę. Dodatkowo rośnie średni wiek, w którym koreańska kobieta rodzi swoje pierwsze dziecko. W ubiegłym roku wskaźnik ten wynosił 33,4 lat, a rok wcześniej 33,2 lat.
Oczywiście niska dzietność wpływa negatywnie na całą strukturę demograficzną Korei Południowej. W 2021 roku 16,8 proc. mieszkańców tego kraju miało powyżej 65 lat, natomiast jedynie 11,8 proc. miało 14 lat lub mniej. Tylko w ciągu jednego roku liczba starszych osób zwiększyła się o 5 proc., gdy jednocześnie liczba Koreańczyków w wieku produkcyjnym spadła o 0,9 proc. Warto podkreślić, że jeszcze w 2000 roku osoby starsze stanowiły 7,2 proc. całego społeczeństwa.
To nie jest kraj dla młodych ludzi
Według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Korea Południowa jest czwartą gospodarką Azji pod względem nominalnego produktu krajowego brutto, zamykając zestawienie dziesięciu największych gospodarek świata. Udało jej się dodatkowo szybko odbić po najtrudniejszym okresie pandemii koronawirusa. Co prawda w 2020 roku nastąpił spadek PKB o 0,9 proc., ale rok później zwiększył się on o blisko 4 proc., co oznaczało najszybszy wzrost gospodarczy od ponad dekady.
Statystyki bardzo często nie przekładają się jednak na rzeczywisty poziom życia społeczeństwa. W przypadku Republiki Korei widać to najlepiej po danych OECD. Plasuje się ona na 4. miejscu wśród 38 państw należących do tej organizacji pod względem stopy ubóstwa względnego. Wynosi ona bowiem 16,7 proc., gdy tymczasem średnia dla OECD to 11 proc. Do najbardziej zagrożonych biedą zalicza się głównie osoby starsze (43,4 proc. wśród osób powyżej 65. roku życia), uciekinierów z Korei Północnej oraz pracowników migrujących.
Problem jest jednak dużo szerszy. Mimo niskiego bezrobocia i wysokiego poziomu zatrudnienia, swoich podstawowych potrzeb nie są bowiem w stanie zaspokoić nawet osoby posiadające stałą pracę. Przekłada się to między innymi na zadłużenie gospodarstw domowych. Długi przeciętnej koreańskiej rodziny blisko 18-krotnie przewyższają ich roczne zarobki, a stosunek zadłużenia tamtejszych familii względem PKB to blisko 106 proc.[2]. Sprawa finansowych kłopotów Koreańczyków weszła nawet do światowej popkultury za pośrednictwem cieszącego się ogromną popularnością na Netflixie serialu „Squid Game”, opowiadającego o grupie zadłużonych osób rywalizujących w śmiertelnej rywalizacji o ogromną wygraną.
Nierówności majątkowe w Republice Korei najbardziej odbijają się na sytuacji młodych ludzi. Według opublikowanego w lutym tego roku sondażu[3], blisko 42,6 proc. Koreańczyków między 19. a 34. rokiem życia deklarowało się jako osoby biedne, a dodatkowo 34,3 proc. nie wierzy w możliwość wyjścia z ubóstwa. Połowa respondentów uważa z kolei swoje zarobki za niewystarczające. Osoby decydujące się na zaciągnięcie kredytu czynią to na ogół w celu opłacenia swojej edukacji lub kupienia własnego mieszkania. Najmniej zagrożeni ubóstwem są zaś młodzi Koreańczycy, którzy otrzymują aktywa od swoich zamożnych rodziców.
Kwestie finansowe są więc najczęstszym uzasadnieniem katastrofalnych danych demograficznych Republiki Korei. Młodzi ludzie mają bowiem rezygnować z założenia rodziny właśnie z powodu zagrożenia biedą, spowodowanego bezrobociem, niestabilnymi formami zatrudnienia i rosnącymi cenami nieruchomości. W ostatnim czasie wiele uwagi poświęca się zwłaszcza temu ostatniemu zagadnieniu, bo w samym Seulu mieszkania podrożały blisko dwukrotnie w ciągu zaledwie pięciu lat. Nie można także zapominać w tym kontekście o trwającej od dłuższego czasu stagnacji płac pracowników.
Kultura się zmienia
Demograficzna zapaść Korei Południowej nie dla wszystkich jest jedynie następstwem kłopotów finansowych młodych ludzi. Najbardziej dynamicznie tamtejsza populacja rosła bowiem już po wojnie na Półwyspie Koreańskim, gdy sytuacja ekonomiczna była najtrudniejsza i kraj dopiero zaczynał modernizować swoją gospodarkę. Wskaźniki pogorszyły się natomiast w czasach najszybszego rozwoju ekonomicznego, choć trzeba pamiętać, że proces ten zbiegł się z promowanymi przez kolejne rządy programami kontroli urodzeń.
Tym samym południowokoreańskie społeczeństwo nie różniłoby się od świata zachodniego, w którym zwiększający się dobrobyt doprowadził do zmian kulturowych, a co za tym idzie także demograficznych. Dzieci przestały być więc uważane za swoiste ubezpieczenie na starość albo za dodatkową siłę roboczą. Dodatkowo poprawa jakości opieki zdrowotnej znacząco zmniejszyła ryzyko śmierci dziecka już po narodzinach. Nie można też zapominać, że południowokoreańska gospodarka nastawiona na zaawansowane technologie potrzebuje dobrze wykształconych pracowników. Młodzi Koreańczycy z tego powodu muszą poświęcać więcej czasu na edukację i w związku z tym dużo później decydują się na zawarcie małżeństwa oraz na dzieci.
Z drugiej strony nie wszystkie tendencje ze świata zachodniego zostały przyjęte przez południowokoreańską kulturę. Od najmłodszych lat Koreańczycy muszą akceptować hierarchiczną strukturę rodzinną, a tyczy się to zwłaszcza kobiet. Krytycy takiego modelu społecznego twierdzą, że przyczynia się on do dużych nierówności między kobietami i mężczyznami, dlatego płeć żeńska ma większe trudności ze znalezieniem zwłaszcza dobrze płatnej pracy.
W podjęciu decyzji o posiadaniu dziecka nie pomaga również tamtejszy system ekonomiczny. Charakterystyczny dla tego regionu Azji kult ciężkiej pracy, podobnie jak w Japonii, nie służy nawiązywaniu kontaktów międzyludzkich i nie ma za wiele wspólnego z koncepcją „work-life balance”. Wszelkie próby ograniczenia czasu pracy i poszerzenia praw pracowniczych spotykają się zresztą z dużą krytyką wpływowych firm, stąd też wszelkie zmiany w podobnych kwestiach zachodzą bardzo powoli. Dodatkowo przedsiębiorstwa nie są skłonne zapewnić odpowiednich warunków kobietom z dziećmi, które decydując się na potomstwo muszą równocześnie zrezygnować z pracy. Większość Koreanek nie może więc liczyć na świadczenia rodzinne w swoim miejscu zatrudnienia, w tym choćby na rozwiązania pokroju
Według południowokoreańskich konserwatystów problemy demograficzne są zaś w dużej mierze następstwem liberalnych wzorców kulturowych i indywidualizmu młodszej generacji Koreańczyków. Zwłaszcza pokolenie tzw. „millenialsów”, czyli osób urodzonych w latach 80. i 90. ubiegłego wieku, ma mieć odmienne spojrzenie na małżeństwo i rodzicielstwo od swoich rodziców i dziadków.
Widoczny jest dodatkowo wyraźny podział światopoglądowy między młodymi mężczyznami i kobietami, który także nie ułatwia zawierania nowych związków. W tegorocznych wyborach prezydenckich większość Koreańczyków przed 40-tym rokiem życia głosowała na konserwatywnego Yoon Suk-yeola, z kolei będące w tym samym wieku Koreanki poparły liberalnego Lee Jae-myunga[4]. Zwycięski kandydat prawicy w swojej kampanii nie wahał się wysuwać antyfeministycznych postulatów, zapowiadając między innymi zniesienie Ministerstwa Równości Płci i Rodziny oraz zaostrzenie kar za fałszywe pomawianie o przestępstwa na tle seksualnym. Wywołało to protesty młodych kobiet, uważających podobne deklaracje za mizoginistyczne, tym niemniej przysporzyło mu poparcia wśród młodych mężczyzn.
Demografia tworzy nowe wyzwania
Koreańscy politycy od dłuższego czasu próbują przeciwdziałać negatywnym tendencjom demograficznym. W tym celu pod koniec ubiegłego stulecia powołano do życia wspomniane Ministerstwo Równości Płci i Rodziny, które funkcjonowało wpierw jako Prezydencka Komisja ds. Kobiet. Początkowo komisja przy ówczesnym prezydencie Kim Dae-jungu zajmowała się przeciwdziałaniem złemu traktowaniu kobiet, natomiast powołane na jej bazie ministerstwo zaczęło poświęcać swoją uwagę również działaniom pronatalistycznym.
Jak widać na przestrzeni prawie ćwierć wieku kolejne programy rządowe nie przyniosły większych rezultatów, choć przez półtorej dekady do 2020 roku na pronatalistyczne cele wydano blisko 171 mld dolarów. Najczęściej kolejnym władzom zarzuca się chaotyczne działania, które na ogół skupiają uwagę na pomniejszych problemach (takich jak budowa żłobków), nie rozwiązując kwestii związanych z cenami mieszkań czy niestabilnym zatrudnieniem[5]. Powoli się to jednak zmienia, bo w ubiegłym miesiącu rząd zapowiedział budowę w ciągu kolejnych pięciu lat blisko 2,7 mln nowych mieszkań, które mają powstać głównie w dużych miastach.
Nowe kierunki polityki demograficznej nawet jeśli zaczną przynosić rezultaty, to z pewnością nie w najbliższej przyszłości. Republika Korei musi w związku z tym przygotować się na zupełnie nowe wyzwania w wielu dziedzinach życia państwowego. Starzenie się populacji będzie miało ogromny wpływ zwłaszcza na tamtejszy system emerytalny oraz na bezpieczeństwo narodowe. Malejąca liczba osób w wieku produkcyjnym jest bowiem sporym wyzwaniem dla Sił Zbrojnych Republiki Korei, które będą miały coraz mniejsze zdolności do pozyskiwania nowych rekrutów. Zaniepokojone południowokoreańską demografią są również tamtejsze przedsiębiorstwa, obawiające się zwłaszcza coraz większych problemów z pozyskaniem pracowników. Część firm może więc zacząć przenosić swoją produkcję do innych państw Azji, a zwłaszcza rynków wschodzących z wciąż stosunkowo młodą populacją.
Coraz częściej mówi się zresztą o szerszym otwarciu tamtejszego rynku pracy dla imigrantów. Już w tej chwili w Korei Południowej mimo restrykcyjnej polityki imigracyjnej przebywa blisko 2 mln obcokrajowców. Jedna piąta z nich pracuje zresztą nielegalnie, zasilając głównie cierpiący na niedobory pracowników sektor rolniczy[6]. Istnieją jednak poważne wątpliwości czy w dłuższej perspektywie cudzoziemcy rzeczywiście są remedium na południowokoreańskie problemy demograficzne. Według opublikowanych niedawno danych Ministerstwa Równości Płci i Rodziny, rodziny zagranicznych pracowników również coraz częściej rezygnują z posiadania dzieci. Współczynnik dzietności wśród imigrantek wynosi więc 0,88 i jest tym samym jedynie minimalnie wyższy niż u Koreanek[7].
Dodatkowo do imigracji wpierw musieliby zostać przekonani sami Koreańczycy. Choć pod koniec poprzedniej dekady władze w Seulu znacząco zliberalizowały prawo imigracyjne, to podobne rozwiązania nie cieszą się wciąż szerokim poparciem społecznym. Wręcz przeciwnie, spadek akceptacji dla projektu państwa wielokulturowego spadła z 60 proc. w 2010 do 44 proc. w 2020 roku, zaś 39 proc. Koreańczyków jednoznacznie opowiada się za monoetnicznym społeczeństwem[8].
Pogłębiające się kłopoty z demografią stanowią tym samym ogromne wyzwanie dla południowokoreańskiej klasy politycznej. Zwłaszcza, że podjęte dotychczas działania nie przyniosły chociażby zahamowania niepokojących trendów, a część z nich nie jest akceptowalna dla tamtejszej opinii publicznej. Być może dalszy spadek populacji jest więc nieuchronny.
Maurycy Mietelski
fot. Pedro Cambra (CC)
[1] https://edition.cnn.com/2022/08/26/asia/south-korea-worlds-lowest-fertility-rate-intl-hnk/index.html
[2]https://www.forbes.com/sites/rainermichaelpreiss/2022/04/20/koreas-wealth-creation-seoul-tries-to-balance-social-concerns-with-economic-issues/?sh=61a24e822a35
[3] https://www.koreaherald.com/view.php?ud=20220227000189
[4] https://www.koreaherald.com/view.php?ud=20220220000171
[5] https://www.csis.org/analysis/south-koreas-demographic-troubles
[6] https://www.koreaherald.com/view.php?ud=20220901000580
[7] https://www.nst.com.my/world/region/2022/09/827478/concerns-over-record-low-birth-rate-south-korea
[8] http://www.eai.or.kr/main/english/program_view.asp?intSeq=19853&code=118&gubun=program