Michał Tomczyk: Szwajcaria uruchomiła gilotynę?
Zacznijmy zatem od początku. Jak już wczesniej wspomniano referendum ma kluczowe znaczenie dla rozwoju współpracy z UE. W 2002 roku weszła w życie umowa o wprowadzeniu swobody przepływu osób pomiędzy Szwajcarią a Unią Europejską. Przewiduje ona możliwość nieograniczonego pobytu i podejmowania pracy zarówno przez obywateli Unii w Szwajcarii jak i szwajcarskich na terenie państw UE. Co prawda, przez pewien okres rząd w Bernie miał możliwość wprowadzenia kontyngentów ilościowych, z czego zresztą skwapliwie skorzystał, jednakże od maja br. instrument ten nie będzie mógł być dłużej stosowany (za wyjątkiem Bułgarii, Rumunii i Chorwacji. W sprawie tej ostatniej powinno być przeprowadzone oddzielne referendum). Wynik ostatniego głosowania w oczywisty sposób narusza postanowienia powyższej umowy, albowiem wprowadza kontyngenty ilościowe, którymi mają być objęci wszyscy imigranci, także obywatele UE. Oznacza to zatem, iż w najlepszym wypadku należałoby renegocjować warunki funkcjonowania wcześniej podpisanego porozumienia. Jak nietrudno się domyśleć, Bruksela odnosi się wobec takiej możliwości w sposób nad wyraz krytyczny. Niechętnie widziałaby bowiem perpsektywę kolejnych ustępstw na rzecz Berna i tworzenia następnego precedensu w relacjach Unii z państwami trzecimi. Tym bardziej, iż relacje te już teraz pozostają dosyć napięte i nadwyrężone wzajemnymi pretensjami. Sytuację pogarsza fakt, iż wszystkie umowy wchodzące w skład pierwszego pakietu umów bilateralnych, w tym również ta dotycząca swobodnego przepływu osób związana jest z pozostałymi tzw. klauzulą gilotyny. To oznacza, iż odstąpienie od jednej powoduje automatyczne rozwiązanie wszystkich porozumień, które dotyczą innych obszarów współpracy, m.in handlu, transportu czy edukacji, a więc mających istotne znaczenie dla rozwoju gospodarczego Szwajcarii.
Wynik przedmiotowego głosowania pokazuje również jak silne są nadal podziały w szwajcarskim społeczeństwie. Inicjatywę poparły głównie kantony niemieckojęzyczne. Za wyjątkiem kantonu Basel, Zürich i Zug, a więc dokładnie tych gdzie liczba obcokrajowców, z uwagi na zlokalizowane w tych regionach międzynarodowe firmy i największe możliwości znalezienia pracy, pozostaje największa. Przeciwne były natomiast kantony francuskojęzyczne, które tradycyjnie już cechuje większa otwartość i chęć integracji. Szczególnie wysoki odsetek poparcia dla inicjatywy odnotowano w kantonie Tessin – 68,2%, co nie jest specjalnym zaskoczeniem, lecz utrzymującym się od kilku lat trendem, którego przyczyny są nieco bardziej złożone. Niemniej jednak należy zauważyć, iż podziały te są wyraźnym sygnałem, iż znaczna część obywateli nie akceptuje prowadzonej od kilku lat polityki integracyjnej rządu. Zwłaszcza jej społecznych skutków, jak chociażby problematyka asymilacji rosnącej liczby cudzoziemców oraz poczucie wyobcowania we własnym państwie. Problematyka emigracyjna i azylowa od dłuższego czasu jest przedmiotem sporów i dyskusji. Świadczą o tym chociażby przeprowadzane co jakiś czas głosowania referendalne, wliczając w to bodaj najgłośniejsze, dotyczące zakazu budowy minaretów czy automatycznego wydalenia ze Szwajcarii obcokrajowców, skazanych za popełnienie określonego rodzaju przestępstw.
Przyjęta inicjatywa stanowi zatem poważny problem dla szwajcarskich decydentów. Pokazuje jak nieprzewidywalne mogą być społeczne decyzje. Pomimo ogromnego nakładu sił oraz środków, zarówno ośrodków rządowych, jak i pozarządowe oraz kluczowych grupy interesu (zwłaszcza kręgów gospodarczych, które aktywnie włączyły się w kampanię referendalną), ich argumenty okazały się niewystarczające. Wynik głosowania miał przede wszystkim ogromne znaczenie dla prawicowej Szwajcarskiej Partii Ludowej (SVP), która po wielu ostatnich porażkach, przy okazji kolejnych głosowań referendalnych, nareszcie może ponownie nabrać wiatru w żagle. Pozostaje jednak pytanie czy ekonomiczne skutki politycznej aktywności ludowców nie będą zbyt dotkliwe dla Szwajcarii. Gospodarka nie może bowiem rozwijać się we właściwym tempie bez dostępu do siły roboczej, co warte podkreślenia, zarówno zatrudnianej na nisko opłacanych stanowiskach jak i wysoko wykwalifikowanych menadżerów, lekarzy czy naukowców. O tym jak bardzo są oni potrzebni niech świadczy chociażby fakt, iż poziom bezrobocia w Szwajcarii należy do najniższych w Europie – 3,5%.
Pozostaje wreszcie pytanie dotyczące kondycji szwajcarskiej demokracji. Dotychczasowa praktyka wskazywała, iż inicjatywy ludowe miały bardziej charakter plebiscytowy, pokazywały jakie są nastroje społeczne, służyły zaznaczeniu obecności określonej problematyki w przestrzeni publicznej. Rzadko jednak wymuszały wprowadzenie faktycznych zmian do konstytucji. Jedynie 10% głosowań skończyło się przyjęciem danej propozycji. Obecnie inicjatywa coraz bardziej staje się narzędziem w rękach populistów, którzy poprzez rozgłos, szum medialny wokół wrażliwej społecznie tematyki próbują przede wszystkim zwrócić na siebie uwagę i zbić tym samym polityczny kapitał, nie bacząc na szersze konsekwencje proponowanych zmian.
Przedmiotowa inicjatywa zapewne wychodzi naprzeciw społecznym nastrojom, daje upust narastającym obawom i frustracjom. Nie stanowi jednak panaceum na wszystkie bolączki, a co więcej skutki uboczne takiej kuracji mogą być o wiele bardziej dotkliwe, niż można było początkowo sądzić. Czas jak zwykle pokaże kto miał rację. Najgorsze jednak, iż w tym przypadku zmiany są niestety nieodwracalne.