DRK/ Sekta chce przejąć władzę w zachodniej części kraju
- Cyprian A. Kozera
Przynajmniej 68 osób poniosło śmierć, a dziesiątki zostały ranne w wyniku walk zwolenników religijno-politycznego ugrupowania Bundu Dia Kongo (Ludzie Konga) z policją w zachodniej części Demokratycznej Republiki Konga.
Mająca polityczne aspiracje sekta, zarzucając rządowi korupcję oraz niegospodarność, pragnie przejąć władzę w zachodniej prowincji.
W wewnętrznym raporcie ONZ, do którego dotarła BBC można przeczytać, że od początku miesiąca starcia przyniosły przynajmniej 68 ofiar, a ponad 300 członków Bundu Dia Kongo uznaje się za zaginionych.
Przedstawiciele ONZ w DR Kongo widzieli dwa ciała wyrzucone przez rzekę.
Raport mówi, że ofiar może być znacznie więcej, a rozległy obszar pagórkowatego regionu zachodniego Konga i wielość rzek zwiększa możliwość ukrycia zwłok.
Według treści raportu pod koniec miesiąca został zabity kapitan kongijskiej policji - rzekomo przez członka sekty Bunda Dia Kongo. Od tej pory trwa zakrojona na szeroką skalę policyjna akcja niszczenia kościołów i domów należących do organizacji Ludzi Konga.
Szef kongijskiej policji informuje, że operacja będzie kontynuowana dopóki porządek w państwie nie zostanie przywrócony.
Bunda Dia Kongo próbowało narzucić w wioskach zachodniego Konga swoją zwierzchność, łącznie z nakładaniem kar w wysokości jednej w świni na osoby zdradzające swoje żony i biczowaniem nauczycieli, którzy kierują „źle prowadzonymi” szkołami.
Ludzie Konga posiadają swoją własną milicję, rekrutującą się z młodych mężczyzn uzbrojonych w kije i maczety.
Od początku miesiąca, kiedy policja rozpoczęła operację zwalczania sekty do szpitala trafiło wiele członków grupy (w tym kilkoro dzieci) z ranami postrzałowymi, a niektórzy z obrażeniami zadanymi od ciosu maczetą. Ranni zeznają, że byli torturowani przez policję.
ONZ rozmieściło ponad 200 żołnierzy w celu zaprowadzenia pokoju, ale w obecnej sytuacji sukces akcji wydaje się być wątpliwy.
Wschód Konga znajdował się w stanie wojny od 1994 r. kiedy to fala przemocy podczas ludobójstwa w Ruandzie przelała się przez granice. Byli rebelianci ze wschodniego Konga dawniej aktywni w walkach partyzanckich, zostali wybrani w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych. Jednak nieprawidłowości do jakich miało dojść podczas elekcji sprawiły, że mieszkańcy zachodniego regionu czują się niedoreprezentowani w państwowych instytucjach.
Przywódca Bunda Dia Kongo, a jednocześnie poseł parlamentu chciał, by rozpoczęto rozmowy pokojowe, jednak rząd odrzucił jego żądanie.
Na podstawie: news.bbc.co.uk