Minister Busha zasiądzie w gabinecie Obamy
Gabinet prezydenta - elekta przybiera coraz bardziej ostateczną formę. Obok nazwisk takich jak Holder, Daschle czy Prtizker znajdzie się w nim również Robert Gates, czyli dotychczasowy minister obrony narodowej w rządzie George'a W. Busha.
Nowo wybrany prezydent Stanów Zjednoczonych zdecydował się zbudować swój gabinet z najwyższej rangi specjalistów, których zadaniem będzie zarówno wewnętrzna odbudowa kraju, jak i przywrócenie USA roli głównego aktora na światowej scenie politycznej. Dzisiaj do grona nominowanych dołączył Robert Gates - minister obrony narodowej w gabinecie George'a W. Busha. Prezydent- elekt wyraził szczerą nadzieję na to, że zgodzi się on zatrzymać dotychczasowe stanowisko.
Chociaż Roberta Gatesa nie można nazwać szablonowym Republikaninem, służył on w rządzie Republikanów w różnoraki sposób. Był agentem CIA, następnie został mianowany szefem tej agencji, aż w końcu otrzymał stanowisko ministra obrony narodowej w gabinecie Busha. Teraz stoi przed nim możliwość dalszej służby narodowi, tyle że pod skrzydłami Demokratów.
Jak donoszą największe światowe agencje informacyjne, prezydent - elekt zaproponował dzisiaj Gatesowi pozostanie na dotychczasowym stanowisku. Według ABC i politico.com, Gates zgodził się przystać na propozycję Baracka Obamy.
Już od kilku tygodni ponowna kandydatura Gatesa uznawana była za najbardziej prawdopodobną, przynajmnej na okres przejściowy - do czasu rozwiązania problemu stacjonowania amerykańskich wojsk w Iraku i Afaganistanie. Eksperci są zgodni, iż rezygnacja ze zmiany personalnej na stanowisku ministra obrony w tak kluczowym dla USA momencie to jedna z najtrafniejszych decyzji Baracka Obamy.
Wybór Gatesa może przynieśc też Obamie inne profity. Komentatorzy podkreślają, iż może on okazać się doskonałym pomostem pomiędzy prezydentem a dowódcą wojsk USA w Iraku - Davidem Petraeusem.
Decyzja Obamy dowodzi także temu, iż jego wizja ponadpartyjnego rządu, o którym wspominał w swojej kampanii wyborczej nie okazała się być jedynie pustą obietnicą. Dotychczasowe wybory prezydenta - elekta prowokują jednak komentatorów do wysnucia tezy, iż efektywna współpraca w rządzie tak głęboko spolaryzowanym może okazać się w rzeczywistości niemożliwa.