Birma/ Trwają aresztowania opozycjonistów
Kierowany przez wojskowych birmański rząd, pomimo że w październiku ubiegłego roku obiecał ONZ, że zrezygnuje z represji wobec opozycji, kazał aresztować od tamtego czasu ponad 100 aktywistów związanych z ruchem pro-demokratycznym - poinformowało w piątek (25.01.) Amnesty International.
Według obrońców praw człowieka obecnie w Birmie przetrzymywanych jest około 2 tys. więźniów politycznych. Prawie połowa z nich zostałazatrzymana po stłumieniu fali protestów, która przetoczyła się przez Birmę we wrześniu ubiegłego roku.
"Cztery miesiące po brutalnym stłumieniu pokojowych protestów, zamiast wstrzymać bezprawne aresztowania rząd Birmy zwiększył ich ilość" - twierdzi Catherine Baber, przedstawiciel Amnesty International na Azję i Pacyfik.
"Kolejne aresztowania w grudniu i styczniu dotknęły osób, które próbowały zebrać i przesłać za granicę dowody brutalności wojska i policji w trakcie tłumienia protestów. W jasny sposób pokazuje to, że priorytetem władz jest uciszenie obywateli, którzy chcieli by rozliczyć je za to" - dodaje.
Dzień przed opublikowaniem swoich danych przez Amnesty International, w trakcie światowego forum ekonomicznego w Davos szefowie dyplomacji USA, W. Brytanii i Francji zaapelowali o wzmocnienie międzynarodowych nacisków na Birmę, aby zmusic rządzącą nią juntę do realizacji zaleceń Rady Bezpieczeństwa ONZ. Zakładają one uwolnienie więźniów politycznych, rozpoczęcie dialogu z opozycją i współpracę z ONZ.
Wojskowy reżim rządzący Birmą uznawany jest za jeden z najbardziej represyjnych na świecie. Lista łamanych przez Birmę praw człowieka jest długa i nie ogranicza się do bezprawnych aresztowań, tłumienia wolności słowa czy wolności politycznych. Znaleźć na niej można stosowanie tortur, wykorzystywanie pracy niewolniczej, wcielenie dzieci do wojska, prześladowanie mniejszości etnicznych, w tym stosowanie przez armię gwałtu jako narzędzia represji.
Junta konsekwentnie ignotuje wszystkie wezwania do przestrzegania praw człowieka. Nie była w stanie porozumieć sie ani z ONZ, ani z ASEAN, ani nawet z Międzynarodowym Komitetem Czerwonego Krzyża.
We wrześniu ubiegłego roku przez kraj przetoczyła się fala pokojowych marszów spowodowana radykanym wzrostem cen paliwa, a tym samym zwiększeniem kosztów utrzymania w tym jednym z najbiedniejszych krajów świata. Na ich czele stali minis buddyjscy posiadający znaczący autorytet wśród mieszkańców kraju. W wyniku brutalnej pacyfikacji protestów wg oficjalnych danych zginęły 33 osoby. Po tych zajściach władze zaczeły systematycznie prześladować demokratyczną opozycję.
Kwestia praw człowieka w Birmie stała się jednym z głównych zagadnień w polityce międzynarodowej, ponieważ notoryczne łamanie ich może doprowadzić do destabilizacji w tamtym regionie.
Na podstawie: bbc.co.uk; reuters.com,; cnn.com; amnesty.org; hrw.org;