Chiny: Trwają masowe zamieszki w Xinjiang, zginęło 156 osób
- IAR
Setki Ujgurów starły się ponownie na ulicach miasta Urumqi z funkcjonariuszami chińskich sił bezpieczeństwa. Przed południem czasu lokalnego na jednej z głównych ulic miasta zebrała się grupa kilkudziesięciu ujgurskich kobiet, protestujących przeciwko aresztowaniom. Według relacji świadków, policja nie interweniowała.
Dziś na ulice wyszli głównie Chińczycy narodowości Han, uzbrojeni w pałki i kamienie. Chcieli oni wziąć odwet na Ujgurach, którzy dwa dni temu rozpoczęli protesty przeciwko represjom chińskich władz. Na ulicach Urumqi zginęło od tego czasu co najmniej 156 osób, a prawie 1100 zostało rannych. Policja rozpędzała dziś demonstrantów między innymi przy użyciu gazów łzawiących.
Tymczasem - jak twierdzą chińskie media - bilans ofiar niedzielnych zamieszek w Xinjiangu nie jest ostateczny. Starcia, do których doszło w niedzielę w północno-zachodniej części kraju, to najtragiczniejsze od dziesięcioleci zamieszki na tle etnicznym w Chinach. Wśród ofiar śmiertelnych jest 129 mężczyzn i 27 kobiet. W szpitalach wciąż jednak przebywają pacjenci, których stan określany jest jako krytyczny.
Zdjęcia pokazywane w chińskich mediach są niezwykle drastyczne. Chińskie władze przyjęły także nową, nieznaną do tej pory strategię wobec zagranicznych korespondentów. W kilka godzin po stłumieniu zamieszek wybranych zagranicznych dziennikarzy zaproszono do Urumqi, aby na własne oczy zobaczyli obraz miasta po niedzielnych starciach.
W całym regionie trwają aresztowania. Zatrzymano co najmniej 1500 osób. Chińskie władze odpowiedzialnością za zorganizowanie niedzielnych zamieszek obarczyły Światowy Kongres Ujgurów i jego przewodniczącą, Rebiye Kadeer. Niegdyś najbogatsza kobieta w Xinjiangu, członkini komunistycznej wierchuszki regionu, po oskarżeniach o ujawnienie tajemnicy państwowej trafiła do więzienia. Dzięki naciskom amerykańskich władz po 5 latach została zwolniona. Obecnie przebywa na emigracji w USA.
Część rodzin aresztowanych Ujgurów uważa, że policja zatrzymywała przypadkowe osoby. Miasto patroluje obecnie około 20 tysięcy funkcjonariuszy służb specjalnych. Z nielicznych niezależnych informacji, docierających z innych miast Xinjiangu wynika, że na mniejsza skalę doszło do protestów także poza Urumqi.
Szef lokalnych struktur Komunistycznej Partii Chin Wang Lequan powiedział, że choć niedzielne zamieszki zostały stłumione to "walka jeszcze długo się nie zakończy". Media w Xinjiangu cytują Wanga, który zaapelował do lokalnych urzędników o rozpoczęcie "walki z separatyzmem".
Wielu mieszkańców Urumqi opuszcza swoje domy w obawie przed eskalacją konfliktów etnicznych między Chińczykami narodowości Han i Ujgurami. W mieście zamykane są sklepy.