G20 próbuje rozstrzygnąć globalną wojnę walutową
- Marcin R. Kiepas, X-Trade Brokers Dom Maklerski S.A.
Dziś w Gyeongju (Korea Południowa) rozpoczyna się dwudniowe spotkanie ministrów finansów i szefów banków centralnych krajów G20. Będzie ono poprzedzać zaplanowany na 11-12 listopada szczyt przywódców G20 w Seulu (Korea Południowa). Jednym z głównych tematów będzie kwestia globalnej "wojny walutowej". Dlatego inwestorzy z uwagą będą śledzić wszystkie doniesienia z Gyeongju.
Rynki nie wierzą, że w Korei Południowej zostanie wypracowany kompromis. Rozbieżne są bowiem interesy poszczególnych państw. USA, ale też i Europa, oskarżają Chiny o zaniżanie wartości juana. Natomiast takim krajom jak Brazylia, Korea, Indonezja czy Indie, nie podoba się systematyczne osłabianie amerykańskiego dolara poprzez dodruk pieniądza. Przeciwko wypracowaniu konsensusu, który prowadziłby do zrównoważenia globalnej gospodarki, co Timothy Geithner przedstawia jako główny cel, przemawia przede wszystkim historia. Z drugiej strony, w ostatnim czasie pojawiły się jednak drobne gesty, mogące sugerować, że są jakieś szanse na kompromis. Tak należy odbierać niedawną, mocno zaskakującą decyzję Chin, o pierwszej od prawie 3 lat podwyżce stóp procentowych. Czy też ostatnie, bijące w dolara, wypowiedzi Sekretarz Skarbu USA Timothy Geithnera (powiedział on m.in., że nie widzi powodów do dalszego osłabienia dolara w relacji do euro i jena).
Interwencja będzie musiała zaczekać
Jakkolwiek nie ma pewności, jakie ustalenia zapadną najpierw w Gyeongju, a później w Seulu, to z cała pewnością można przyjąć, że do 12 listopada Bank Japonii nie wróci na rynek walutowy, żeby za pomocą interwencji osłabić jena w relacji do dolara. Taka interwencja podgrzałaby atmosferę i znacznie zawęziła pole do kompromisu. Dlatego można ją wykluczyć nawet w sytuacji, gdyby obserwowana już od ponad tygodnia stabilizacja USD/JPY w pobliżu poziomu 81 jenów, zakończyła się wybiciem dołem i testem minimów z 1995 roku (79,75 jenów). Niemniej jednak polityka interwencji walutowych powinna wciąż być stosowana przez japońskie władze, jeżeli jen będzie w przyszłości dalej zyskiwał na wartości. W innym razie wrześniową interwencję, która kosztowała Japonię 2,12 bln JPY, należałoby traktować jako wyrzucenie pieniędzy w błoto.
Bullard o QE
Tak jak zapewnie Japonia nie zrezygnuje z polityki interwencji, tak USA nie zrezygnują z dalszego dodruku pieniędzy. Wczoraj dał temu wyraz James Bullard, szef oddziału Rezerwy Federalnej z St. Louis. W jego opinii, jeżeli zapadnie decyzja o uruchomieniu drugiej rundy ilościowego luzowania polityki pieniężnej przez Rezerwę Federalną, to miesięczna wartość tego programu wyniesie 100 mld dolarów. Jednocześnie zaznaczył on, że obecnie żadne decyzje nie zostały podjęte i nie zostaną podjęte, aż do spotkania Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC) w dniach 2-3 listopada br. Dodając, że nie ma porozumienia w kwestii wartości programu zakupu aktywów. Od razu jednak rozwiał wszelkie wątpliwości mówiąc, że FOMC nie będzie chciał zawieść rynków, które już mają w cenach uruchomienie drugiej rundy ilościowego luzowania polityki pieniężnej. To sugeruje, że zgodnie rynkowymi oczekiwaniami, program ów zostanie uruchomiony w listopadzie i będzie wart około 500 mld dolarów.
Piątkowe kalendarium
Piątkowe kalendarium jest praktycznie puste. O godzinie 10:00 zostanie opublikowana jedynie październikowa wartość indeksu monachijskiego instytutu Ifo. Ten brak potencjalnych impulsów sprawia, że z tym większą uwagą będą śledzone doniesienia z Korei.
Inwestorzy poznają dziś również skorygowane szacunki polskiego PKB za rok 2009 oraz I i II kwartał 2010 roku, a także październikowe dane o koniunkturze gospodarczej w Polsce. Nie będą one jednak miały większego przełożenia ani na GPW, ani też na notowania złotego.