Wielkie kupowanie w Azji, rynki w świetnych nastrojach
- Łukasz Wróbel, Open Finance
Po udanej sesji w USA, po której S&P znalazł się na najwyższym poziomie od maja, na rynkach azjatyckich inwestorzy odważnie kupowali akcje. KOSPI znalazł się najwyżej od grudnia 2007 r.
Podobnych rekordów nie notuje tylko Nikkei, ale i ten indeks zyskał dziś rano 1,8 proc. (po wzroście o 1,5 proc. we wtorek) i zakończył notowania najwyżej od ponad dwóch miesięcy. Japonia może pochwalić się innym rekordem - 10-letnie obligacje skarbowe mają rentowność na poziomie 0,86 proc. Żadne inne papiery dłużne nie dają zarobić tak mało.
Za przyczynę wzrostów podaje się wczorajszy ruch Banku Japonii. Media koncentrują się na obniżce stóp procentowych (z 0,1 do przedziału 0,0-0,1 proc.), ale w rzeczywistości ma ona wymiar symboliczny, natomiast ważniejsze wydaje się przeznaczenie równowartość 60 mld USD na fundusz "walki z deflacją". To oznacza, że w gospodarce przybędzie "darmowej" gotówki, a ponieważ obligacje skarbowe dają symboliczną stopę zwrotu, inwestorzy najprędzej skierują dodatkowe środki na rynki akcji.
Na całym świecie inwestorzy liczą, że inne banki centralne podejmą tę samą decyzję. Najbliższą okazję będzie miał Bank Anglii, który będzie obradował już jutro. Władze Fed spotkają się 2-3 listopada i zapewne do czasu podjęcia decyzji (obojętnie jaka nie będzie) hossa na rynkach akcji może trwać. Co najciekawsze w tym wszystkim, nie łatwo znaleźć ekonomistę, który zgodzi się, że działania banków centralnych z Japonii, Anglii i USA są słuszne. Sieją sporo zamętu i wspomagają hossę na rynkach akcji, ale czy są to działania słuszne i czy w odpowiednim momencie uda im się wycofać rynku zapobiegając hiperinflacji? Cóż, nawet jeśli nie, to właśnie akcje spółek produkcyjnych i surowce najlepiej nadają się do tego, by majątek przed spadkiem wartości pieniądza uchronić.
W Europie inwestorzy dojdą zapewne do tego samego wniosku i nie bacząc na obawy dotyczące spowolnienia gospodarczego, mogą nadal kupować akcje. Warto wspomnieć, że Europa podąża drogą wprost przeciwną do innych dużych banków centralnych (rządy tną wydatki, a ECB powoli ogranicza finansowanie banków komercyjnych), co umacnia euro (7,4 proc. wobec dolara w samym tylko wrześniu) i wywiera niekorzystny wpływ na gospodarkę w krótkim terminie.
Mimo wszystko możemy oczekiwać dalszego wzrostu na dzisiejszej sesji także w Warszawie, choć zapewne w skromniejszym wymiarze niż widzieliśmy to w Azji czy w USA.