PSZ na seminarium dziennikarskim na Białorusi
Od kilku lat Komisja Europejska razem z European Jurnalism Centre (EJC) z Brukseli zaprasza dziennikarzy europejskich na wyjazdowe seminaria dotyczące Europejskiej Polityki Sąsiedztwa. Żurnaliści zapuszczali się już do krajów Północnej Afryki, Bliskiego Wschodu, Kaukazu czy Europy Wschodniej. W sierpniu tego roku, po raz pierwszy w ramach tego programu, przedstawiciele mediów z UE, a wśród nich niżej podpisany reprezentant PSZ, mieli okazję odwiedzić Białoruś.
Po co właściwie dziennikarze jechali do naszych wschodnich sąsiadów? Podobnie jak w przypadku wizyt w innych krajach: zapoznać się na własne oczy z osiągnięciami i problemami współpracy z UE. Porozmawiać z tamtejszymi dziennikarzami, urzędnikami, naukowcami, dyplomatami i politykami. Wyrobić kontakty przydatne do rzetelnego pisania na tematy białoruskie. A przede wszystkim zobaczyć życie kraju od kuchni i samodzielnie wyrobić dobie zdanie na szereg spraw.
W seminarium brało udział kilkunastu dziennikarzy reprezentujących gazety, stacje telewizyjne i media elektroniczne z Łotwy, Austrii, Włoch, Wielkiej Brytanii, Węgier, Rumunii, Portugalii, Estonii, Danii, Grecji, Finlandii, Czech i Polski, specjalizujących się w tematyce Europy Wschodniej.
Najbardziej interesowały nas relacje Białorusi z Unią Europejską, sytuacja ekonomiczna kraju i krajobraz polityczny przed zaplanowanymi na grudzień wyborami prezydenckimi. Białoruś to kraj, który został włączony do unijnego Partnerstwa Wschodniego w ostatniej chwili, na fali „odwilży” z 2009 roku. Pomimo szybkiego złożenia przez Mińsk listy projektów, które miały być realizowane w tych ramach, po obydwu stronach zapał do współpracy zaczął szybko stygnąć. Sprawą, która najbardziej wyhamowała obiecująco rozpoczęte kontakty był kryzys wokół Euronestu. To zgromadzenie, do którego mieli wejść eurodeputowani oraz przedstawiciele parlamentów sześciu państw Partnerstwa miało być najważniejszym politycznym forum dyskusji i współpracy zbliżającym kraje UE i jej wschodniego sąsiedztwa. Problem w tym, że Unia nie uznaje białoruskiego parlamentu, zaproponowała więc 10 przysługujących mu miejsc obserwatorom opozycyjnym, na co Mińsk oczywiście nie zgodził się. Kolejna propozycja 5:5 (po równo parlamentarzystów i reprezentantów społeczeństwa obywatelskiego) także nie przeszła. Dodatkowo za przyjęciem oficjalnych posłów białoruskich opowiedziały się inne kraje Partnerstwa. W efekcie Euronest jak nie działał tak nie działa.
Co więc działa? Chociażby niezależny od Partnerstwa wspólny program UNDP (Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju) i UE pt. „Support to Environment and Sustainable Development in Belarus”, czyli wsparcie dla niewielkich projektów zgłaszanych przez wspólnoty lokalne. Budżet tego programu to ok 1,5 miliona euro. Projekty obejmują inicjatywy rozwojowe prowadzone z poszanowaniem dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego („Local Agenda 21”), albo wytyczania tzw Zielonych Szlaków („Greenways”). Te ostatnie mają promować zrównoważoną turystykę, przyciągać gości w rzadko odwiedzane dziś miejsca, na czym skorzystają ich mieszkańcy. Na dziś finansowe wsparcie UE i UNDP (wysokości kilku tysięcy euro) otrzymuje ponad 70 pilotażowych inicjatyw lokalnych z 35 regionów. Zadaniem na dziś jest wyszkolenie miejscowych specjalistów, którzy pomogą rozbudować sieć projektów Local Agenda 21 i Zielonych Szlaków, tak, żeby zaczęła ona żyć własnym życiem. I bardzo dobrze - jeden z tworzonych właśnie projektów, nadzorowany przez nauczycieli i uczniów liceum z Nowopołocka, który obejrzeliśmy z bliska, raził amatorką. Megalityczne kręgi kamienne są bez wątpienia warte pokazania światu, ale zanim wydrukuje się kolorowe foldery opisując Białoruskie Stonehenge warto by chyba dać się wypowiedzieć archeologom i historykom. Nie wszyscy przyklasnęliby fantastycznym teoriom łączącym trójkątny kamień znad pobliskiego jeziora z piramidami w Gizie a kształt oczek wodnych z wyobrażeniami starożytnych o gwiezdnych konstelacjach. Mam też dziwne wrażenie, że miniaturka kamienia w kształcie serca (na wzór podobnego znalezionego ponoć w okolicy pod asfaltem) nie koniecznie „chwyci” jako lokalny hit pamiątkarski. Tymczasem przepiękne krajobrazowo tereny, na których rzecz się rozgrywa, są warte odwiedzenia dla samej swojej urody, a rozwijająca się (także na wzorach europejskich) agroturystyka ma ogromny potencjał. Coraz więcej gospodarstw oferuje rodzinny wypoczynek na terenach nieskażonych masową turystyką – im dalej od Mińska tym taniej. Warto zainteresować się tą formą wypoczynku, bo daje możliwość poznania tutejszej przyrody, zagustowania w miejscowej kuchni pełnej ziół i jagód, oraz spotkania ze zwykłymi ludźmi.
Białoruś w kontaktach z Europą nie stawia wszystkiego na jedna kartę, raczej szuka korzyści ekonomicznych tu, gdzie są one do uzyskania, niechętnie wchodzi na obszary, z którymi jest jej politycznie nie po drodze. W sytuacji kiedy Rosja coraz wyraźniej wycofuje się z wspierania białoruskiej gospodarki i odcina ją od korzystania na tranzycie surowców, EU nie jest bynajmniej jedyną alternatywą. Podczas naszego pobytu w Mińsku odbywały się akurat ogromne targi białorusko-chińskie. W grudniu zeszłego roku Chiny uruchomiły dla Białorusi specjalną wielomiliardową linię kredytową, z której Łukaszenko chętnie korzysta. W zamian obiecuje stworzyć dogodne warunki dla chińskich inwestycji, masowo przyjmować chińskich studentów na krajowe uczelnie, a nawet wybudować w Mińsku China-Town. Na lata 2016-2018 planowane jest uruchomienie białoruskiej elektrowni atomowej, która zapewniłaby 10-15% potrzebnej krajowi energii. Od kilku miesięcy przez litewski port w Kłajpedzie przybywa na Białoruś wenezuelska ropa naftowa, która ma niedługo pokryć nawet 1/3 krajowych potrzeb na ten surowiec. Czas pokaże, czy to się rzeczywiście opłaci, faktem jest, że władze rozglądają się na wszystkie strony, próbując reperować finanse i zabezpieczać się na wypadek naprawdę poważnego szantażu ze strony Rosji. Na przełomie lipca i sierpnia Białoruś wyemitowała euroobligacje o wartości 1 miliarda dolarów (docelowo ma być ich dwa razy tyle), żeby podwyższyć swoje rezerwy walutowe do bezpiecznego poziomu bez konieczności zaciągania kredytu w MFW. Wszystkie te zabiegi pozwalają wyzbyć się złudzeń, że Białoruś w dobie pogorszenia stosunków z Rosją radośnie padnie w objęcia Europie.
Gdy myślimy o Białorusi zbyt często ulegamy emocjom, stereotypom i uproszczeniom. Warto więc korzystać z okazji, aby poznać dwie (albo i więcej) strony medalu, przekonać się, że nie wszystko jest tak czarno-białe jak się na pozór wydaje. Nie bez przyczyny Stefan Füle, komisarz ds. rozszerzenia i polityki sąsiedztwa w Komisji Europejskiej, określił niedawno Białoruś mianem największej zagadki Europy.
Turystyczna relacja z wyjazdu dostępna jest w dziale Podróże pod adresem:
http://www.psz.pl/tekst-34008/Bialorus-tak-blisko-a-tak-daleko