Niemieckie prostytutki protestują w obronie miejsc pracy
Niemieckie prostytutki umieściły ogłoszenie prasowe, w którym zarzucają konserwatywnym politykom podsycanie niechęci społecznych.
"Skończyć z polowaniem na czarownice" - brzmi jedno ze zdań zamieszczonych w niemieckiej prasie. Prostytutki uważają, że konserwatywne organizacje i politycy podsycają protesty społeczne, ponieważ chcą doprowadzić do zaostrzenia prawa regulującego działalność domów publicznych.
W prasie ukazało się blisko 80 ogłoszeń podpisanych tylko imionami kobiet. Zostały one zamieszczone przez organizację Dona Carmen, która zajmuje się walką o prawa polityczne i społeczne prostytutek.
Kobiety twierdzą, że "za ich plecami i przy wykorzystaniu niewiedzy" politycy podsycają uprzedzenia wobec ich pracy. W artykule piszą: "Pod preteksem walki z uwłaszczającymi godzności ludzkiej warunkami panującymi w pracy, politycy podejmują działania, które mają doprowadzić do zakazu wykonywania naszego zawodu."
Ten artykuł jest kolejnym elementem większego sporu, jaki ma miejsce w Niemczech. Dotyczy on domów publicznych, które stosują tak zwany system flatrate. Polega on na tym, że klient płaci jedynie opłatę zryczałtowaną - 100 euro, tym samym może korzystać ze wszystkich usług placówki, łącznie z barem. Taką strategię podjęła jedna z większych sieci domów publicznych w Niemczech - Pussy Club. Swoje odziały ma między innymi w Berlinie, Wuppertalu i Heidelbergu. Ponad miesiąc temu firma otworzyła nowy dom niedaleko Stuttgartu. Tym samym spór o domy publiczne ożył na nowo, wywołując moasowe protesy i oskarżenia o poniżanie kobiet.
Krytycy prostytucji i praktyk finansowych jej dotyczących uważają, że przy stawkach zryczałtowanych granica, między dobrowolną prostytucją a zmuszaniem do niej, znika. Tak też interpretują reklamę jednego z klubów - "Wszystko jest możliwe". Według tych słów klient może nalegać na dowolną usługę, co przeczy podstawowemu prawu prostytutek do wyboru - z kim chcą mieć kontakt i jakie usługi wykonują.
Szefowa organizacji Dona Carmen, Juanita Henning twierdzi, że zarzuty te są bezpodstawne. Zaznacza, że nikt nie zmuszą nikogo do każdej usługi jakiej zarząda klient. Podkreśla ona, że ten spór ma charakter moralny i jest pretekstem do zaostrzenia przepisów
Prostytutki zaprosiły swoich krytyków, między innymi burmistrza Fellbach i ministra Recha, aby zobaczyli jak wygląda na prawdę praca w domu publicznym. Zaznaczyły również, że są otwarte na debatę w spornych kwestiach.
W Niemczech prostytucją trudni się około 400 tysięcy osób. Od 2002 roku prostytucja jest tam legalna, a pracownicy sektora mają prawa do świadczeń i płacą podatek dochodowy.
Na podstawie: fr-online.de, sueddeutsche.de