Proces Radovana Karadzicia ruszy we wtorek
- IAR
Niecałe 20 minut trwała wstępna rozprawa byłego przywódcy bośniackich Serbów Radovana Karadzicia przed haskim trybunałem.
Nie pojawił się on przed trybunałem, bo - jak wcześniej zapowiadał - nie miał czasu na przygotowanie własnej linii obrony. Sąd zdecydował, że i tak rozpocznie proces bez niego, ale ruszy on jutro po południu.
Radovan Karadzić bezskutecznie domagał się odroczenia procesu twierdząc, że nie zdążył przygotować swojej linii obrony. Napisał więc list, że w wyznaczonym terminie nie pojawi się przed ONZ-wskim trybunałem do spraw zbrodni w byłej Jugosławii.
Były korespondent Polskiego Radia na Bałkanach Tomasz Kowalczewski tłumaczy, że Karadzić będzie robił wszystko, by opóźnić i przeciągnąć swój proces. "Karadzić nie ma adwokata i broni się sam. Tym samym trybunał ma związane ręce" - przypomina dziennikarz.
Tomasz Kowalczewski dodaje, że opóźnianie procesu może wśród części Serbów jeszcze bardziej umocnić legendę Karadzicia. Ta część społeczeństwa serbskiego dla której jest on bohaterem, będzie mu bowiem kibicować podczas procesu.
Były przywódca bośniackich Serbów został schwytany w lipcu ubiegłego roku. Po przewiezieniu do Hagi usłyszał 11 zarzutów, w tym najcięższe - ludobójstwa podczas oblężenia Sarajewa i masakry ludności cywilnej w Srebrenicy. Radovan Karadzić nie przyznał się wtedy do stawianych zarzutów, nie chciał też współpracować z trybunałem. "Nie jestem tym zainteresowany, nie uznaję tego sądu, który nie może być nazywany międzynarodowym. To jest instytucja zależna od NATO, które chce mnie zniszczyć" - mówił.
Proces Radovana Karadzicia może trwać latami. Komentatorzy przewidują, że on sam będzie go próbował utrudniać i przeciągać. Za popełnione zbrodnie grozi mu dożywocie.