Wybory w największym państwie Unii rozpoczęte
O ósmej rano wystartowały wybory do Bundestagu. Dzisiaj niemieccy wyborcy zdecydują kto będzie rządził w największym państwie UE przez najbliższe cztery lata.
Opublikowe niedawno, ostatnie przedwyborcze sondaże, umiejscawiały chadecję w czołówce powyborczej tabeli. Według nich partie CDU i CSU mogą liczyć na 33-procentowe poparcie, FDP zaś - na 14 proc. Ich potencjalni przeciwnicy wypadali nieco gorzej: Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD) może otrzymać 25 proc., Die Linke - 12 proc. a Zieloni - 10. Specjaliści zwracają uwagę, że SPD miała zawsze lepsze wyniki, niż wynikało to z przedwyborczych badań opinii.
Prognozy nie są całkiem optymistyczne dla centroprawicy. Wynika z nich, chadecy i liberałowie mogą mieć kłopoty ze sformowaniem większości w Bundestagu. Alternatywą jest kontynuacja wielkiej koalicji CDU/CSU i SPD.
Lider socjaldemokracji, kandydat SPD na kanclerza Frank-Walter Steinmeier, podczas kampanii wyborczej przestrzegał, że możliwa zarno-żółta koalicja (CDU/CSU i FDP), spowoduje silne socjalne podziały, które dotkną całe Niemcy.
Rekordem w przedwyborczych sondażach była liczba niezdecydowanych wyborców. Na klika dni przed dniem wyborów ponad 30 proc. uprawnionych do głosowania nie wiedziało, kogo poprze i czy uda się do urn. Największy odsetek niezdecydowanych jest wśród wyborców "debiutantów. Do wzięcia udziału w wyborach nawoływali pod koniec kampanii politycy, a także inne znane niemiecki osobistości. Zachęcali przede wszystkim młodych ludzi, w tym głosujących po raz pierwszy.
W Niemczech trwają wybory do Bundestagu
Swoje głosy oddali już liderzy największych partii politycznych. W przeciwieństwie do nich rekordowo dużo Niemców tym razem prawdopodobnie nie wybierze się do urn.
W jednym z berlińskich lokali wyborczych zagłosowała kanclerz Angela Merkel, która zjawiła się razem z mężem Joachimem Sauerem. Merkel nie udzielała wywiadów, ale, jak donosi "Der Spiegel", była w dobrym humorze i żartowała z czekającymi na nią fotografami.
Około 10:00 swój głos oddał w Berlinie kandydat socjaldemokratów na kanclerza Frank-Walter Steinmeier. "Moim celem jest silna SPD i zapobieżenie koalicji chadeków z liberałami" - powiedział Steinmeier. Wyraził też nadzieję na wysoką frekwencję w wyborach.
To życzenie może się jednak nie spełnić. Według danych z landowych komisji wyborczych, jak dotąd głosowało o sześć procent mniej uprawnionych do głosowania niż w poprzednich wyborach do Bundestagu w 2005 roku. A przed czterema laty odnotowano najniższą w historii frekwencję, wynoszącą 77,7 procent.
W tym roku ten rekord in minus może zostać pobity. Według sondaży, tuż przed wyborami jedna trzecia Niemców nie była zdecydowana, na kogo głosować i czy w ogóle iść do wyborów. Do głosowania uprawnionych jest ponad 62 miliony osób.
Na podstawie: spiegel.de, welt.de, IAR