Jarosław Hrycak: Nowa Ukraina. Nowe interpretacje
Jarosław Hrycak, profesor historii z Lwowa i autor fundamentalnej Historii Ukrainy 1772-1999, jest dla swojego kraju kimś takim jak Wiktor Jerofiejew dla Rosji. Daleki zarówno od sowieckiego jak i narodowego patrzenia na dzieje Ukrainy, stawia niewygodne pytania, a tezy, zdawałoby się pewne i ugruntowane, poddaje błyskotliwej rewizji.
Dzięki serii Biblioteki Nowej Europy Wschodniej, w której wcześniej ukazały się m.in. biografia Dmitrija Miedwiediewa i wybór szkiców Zdzisława Najdera, polski czytelnik otrzymał możliwość zapoznania się z ważniejszymi tekstami Hrycaka, powstałymi między 1996 a 2009 rokiem. Już w jednym z najwcześniejszych, Dlaczego ukraińska rewolucja doznała porażki, ujawnia się metoda, którą Hrycak stosuje w prawie wszystkich pozostałych esejach. Nieufność i kontekst. Nieufność wobec utartych opinii i właściwy kontekst historyczny, bez którego poszczególne wydarzenia stają się rozmazane, niezrozumiałe i podatne na fałszywe interpretacje. Hrycak, pytając o przyczyny porażki ukraińskiej rewolucji z lat 1914-1923, punkt po punkcie obala argumentację historyków socjalistycznych i konserwatywnych. Obie szkoły uznaje za skażone doraźnymi celami politycznymi. W efekcie otrzymujemy bogatą i wielowarstwową panoramę ukraińskich zmagań wyzwoleńczych, o których niepowodzeniu przesądziły nie tylko czynniki krajowe, jak brak silnego lidera czy zbyt późne wysunięcie haseł niepodległościowych, ale także całkowite zlekceważenie sprawy ukraińskiej przez zachodnie mocarstwa. Historia pod piórem Hrycaka staje się żywym, niewrażliwym na jednostronne wyjaśnienia organizmem, pulsującym od barw i dalekim od monotonii bieli i czerni. Nawet znana teza, że rewolucja zakończyła się całkowitą klęską zostaje obalona. Rozbudzenie idei narodowej w dwudziestoleciu, tak wśród elit jak i wśród dotychczas nieświadomych chłopów i robotników, to właśnie, zdaniem Hrycaka, jej owoce.
Dużą odwagą było umieszczenie w zbiorze eseju Re: Birth of Ukraine, pisanego w czasie innej rewolucji, tej pomarańczowej z 2004 roku. Hrycak, przyglądając się karnawałowi na Majdanie z perspektywy Nowego Jorku, notował na przykład: „Wiktor Juszczenko wyrasta na środkowoeuropejskiego tygrysa, na tle którego blednie aureola Władimira Putina jako lidera”. Dziś, kiedy po pięciu latach możemy oglądać skutki polityki pomarańczowych awangardzistów, łatwo oskarżać Hrycaka o naiwność. Na niedawnym spotkaniu autorskim w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie Hrycak podkreślał, że ten jeden raz pozwolił sobie na subiektywizm i dał się ponieść fali euforii. Nie powinien żałować, bowiem powstało szczere świadectwo tego, jak wielkie nadzieje wiązano wówczas ze zmianą władzy i jak bardzo zostały one zmarnowane przez niekompetentnych polityków.
Wybór najważniejszych tekstów Hrycaka zadowoli jednak nie tylko miłośników burzliwej ukraińskiej historii, tej dalszej i tej bardziej współczesnej. Powinni także do niego zajrzeć wszyscy ci, którzy publicznie zabierają głos w sprawach stosunków polsko-ukraińskich. Są one zdominowane przez zaszłości historyczne, a Hrycak, jak mało kto po obu stronach granicy, potrafi rzetelnie i obiektywnie pisać o najtrudniejszych momentach wspólnych dziejów. Dwa jego eseje – Tezy do dyskusji o UPA oraz Co po Giedroyciu? – uważam za kluczowe dla zrozumienia stopnia skomplikowania wzajemnych relacji i podstawowe dla prowadzenia poważnej debaty nie tylko między narodami, ale także wewnątrz nich.
Szczególnie istotny dla jakości dialogu wydaje mi się esej Tezy do dyskusji o UPA. W piętnastu tezach Hrycak nie oskarża i nie usprawiedliwia. Akcentuje złożoność problemu Ukraińskiej Powstańczej Armii. Wiarygodnie rysuje kontekst ukraińskich walk o własną państwowość podczas II wojny światowej i dostrzega ogromne zróżnicowanie ideowe wewnątrz różnych nurtów UPA. Uświadamia, jak na decyzje jej dowódców wpłynęły doświadczenia I wojny światowej i jednocześnie podkreśla, że nie wyjaśniają one wszystkiego. Nie przemilcza żadnej z dwu kluczowych kart działalności UPA, o których rzadko mówi się razem. Kartę niechlubną i bohaterską: rzeź wołyńską z 1943 roku oraz długą i wyniszczającą walkę z reżimem sowieckim.
Hrycak nie jest jednym z wielu historyków ukraińskich. Ma poczucie przynależności do intelektualnej elity, co – w tym przypadku – rodzi ze sobą większą odpowiedzialność za przeszłość i przyszłość swojego narodu. Narodu, który od czasu odzyskania niepodległości, żyje w stanie, jak to Hrycak nazywa, „atrofizacji pamięci”, czyli nieświadomości własnego dziedzictwa historycznego, traktowanego wybiórczo zarówno przez władzę sowiecką, jak i kolejnych prezydentów po 1991 roku. „Gdy społeczeństwo śpi – pisze Hrycak – intelektualiści i politycy albo po prostu ludzie odpowiedzialni powinni brać na siebie brzemię mówienia prawdy w jego imieniu, nieważne, jak nieprzyjemnie dla naszej dumy zabrzmią ich słowa”. Z tej intelektualnej dojrzałości powstaje przekonanie, że nie można budować tak potrzebnych Ukrainie mitów na dyskretnym pomijaniu przykrych, a czasem wręcz haniebnych doświadczeń. „Jeśli jestem dumny z najpiękniejszych osiągnięć wspólnoty, z którą jestem emocjonalnie związany, to nie mam prawa odrzucać wstydu za jej niegodne uczynki. Taka sama zasada powinna obowiązywać przy ocenie działalności UPA; jeśli podzielam zachwyt nią i wywodzę siebie – przynajmniej częściowo – z jej tradycji, to nie mogę przemilczać pewnych błędów w jej rachubach czy nawet zbrodniczego charakteru decyzji pewnej jej części, jak choćby w przypadku antypolskiej akcji na Wołyniu”.
Słowa te skierowane są nie do czytelnika polskiego, ale ukraińskiego. Hrycak oczekuje od intelektualistów, że podejmą się trudnego i ambitnego zadania odbudowania pamięci narodu, zróżnicowanego wewnętrznie i poddawanego w XX wieku przez różne siły zewnętrzne wielkiej amnezji. W tekście Co po Giedroyciu? sformułowane zostało zasadnicze pytanie, które stawia przed ukraińskim odpowiednikiem redaktora „Kultury”: „co należy zrobić dla pojednania tych dwu Ukrain, symbolizowanych przez Lwów i Donieck”. Esej kończy się stwierdzeniem: „Ukraińscy intelektualiści mają jeszcze przed sobą swoją szansę. Oby tylko z niej skorzystali”. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Jarosław Hrycak jest na najlepszej drodze do wykorzystania owej szansy. Szansy na rozbudzenie w społeczeństwie dumy z własnej bohaterskiej przeszłości i – jednocześnie – przygotowanie go na konfrontację z epizodami bolesnymi i wstydliwymi.