Wiktor Suworow "Dzień M"
Wiktor Suworow to kontrowersyjna postać, niezbyt poważana w świecie zawodowych historyków. Jednak mimo to jego książki cieszą się olbrzymimi zainteresowaniem. Ten rosyjski pisarz, były agent GRU, zaocznie skazany na karę śmierci w swoim ojczystym kraju nie przestaje zaskakiwać śmiałością tez. Recenzowana praca „Dzień M”, stanowi drugą cześć cyklu „Lodołamacz”. W pierwszej książce autor zawarł tezę, że to ZSRR odpowiedzialny jest za wybuch II wojny światowej, a Stalin szykował się do ataku na III Rzeszę.
W „Dniu M” Suworow kontynuuję swój wywód, przytaczając nowe przykłady na
potwierdzenie swojej tezy. Praca składa się z 25 rozdziałów, wstępu
oraz bibliografii, więc jest krótsza w stosunku do części pierwszej.
Suworow na początku książki tłumaczy, swoją decyzję o napisaniu kolejne
części masą listów i wiadomości, które otrzymał od weteranów i
obserwatorów tamtych wydarzeń. Jego uwagę zwrócił, powtarzający się
komunikat „otworzyć w dniu M”. W swojej nowej książce, autor twierdzi,
że nie tylko ZSRR szykował się do ataku na III Rzeszę, ale miało to stać
się 2 tygodnie po rozpoczęciu planu Barbarossa. „Dzień M” ma podobną
konwencję jak jego poprzednik, Suworow sypie przykładami na
potwierdzenie swojej tezy, dodając do nich własną interpretację. Każdy
rozdział stanowi oddzielną część na potwierdzenie jego przypuszczeń.
Najwięcej z nich poświęconych jest sferze militarnej. Znajdziemy tutaj
odpowiedzi na pytania, dlaczego Stalin zniszczył własne lotnictwo
strategiczne, poznamy konstrukcje samolotów przeznaczonych wyłącznie do
celów ofensywnych. Suworow opowie nam też historię 186 Dywizji Piechoty
czy też powstania ogromnych ilości nowych pułków artyleryjskich. Autor
przytoczył nawet przykład wymiany butów, jako świadczącej o ataku.
Bardzo ciekawą częścią książki jest rozdział „Inkubator” w którym to
opisano sposób rekrutacji lotników czy też rozdziały 22 i 23
opowiadające losy podwładnych Żukowa i Woroszyłowa. Interesującą częścią
książki jest też opis osobistego pilota Stalina, który często latał po
oficerów, którzy mieli zostać wyeliminowani. Według Suworowa znajdował
się też w okolicach Czałchyn-gołem na wypadek, gdyby Żukow przegrał
bitwę. Duże wrażenie zrobił na mnie rozdział ostatni, w którym autor
zadał pytanie: Czy Stalin ufał Hitlerowi”. Odpowiedź stanowi cytat
Stalina, umieszczony we wprowadzeniu.
Z książki Suworowa wyłania się
obraz przerażającej machiny śmierci, gdzie każdy obywatel był trybikiem
z własnymi zadaniami. Życie ludzkie nie liczyło się w ogóle w tamtych
okresie. Autor perfekcyjnie zobrazował groźbę codziennego życia w ZSRR,
pisząc o wszędobylskich donosicielach i nieludzkiej, katorżniczej pracy.
Jednak nie to jest głównym plusem książki, ale świetnie udokumentowana
teza poparta licznymi przykładami, które pochodzą ze źródeł
ogólnodostępnych. Zachodni historycy zupełnie inaczej postrzegają
konflikt na Froncie Wschodnim, Suworow stawia inne tezy znając
zdecydowanie lepiej realia kraju, z którego się wywodzi. Z rozważań
autora wysuwa się też hipoteza jakoby Hitler miał uratować świat przed
Stalinem. Opis potęgi Armii Czerwonej pokazuje, że jeżeli zgodnie z
planem ruszyłaby do akcji, to jej natarcie zatrzymałoby się dopiero po
drugiej stronie Europy na półwyspie iberyjskim. Ciekawą i dość
wiarygodną tezą jest przekonanie autora, że Hitler podjął szaleńczą
decyzję atakując ZSRR, ale jak tłumaczy nie miał on innego wyjścia,
będąc świadomym nieuchronnego uderzenia sowieckiego. Cieszą też niektóre
ciekawostki, które przytoczył autor, np. Sowieci uważali, że Niemcy nie
zaatakują bo nie wymienili smarów w pojazdach czy też rola transportu
żywności do Niemiec, jako sposobu na zablokowanie szybkiego
przemieszczenia się wojsk niemieckich w kierunku Frontu Wschodniego.
„Dzień M” nie ustrzegł się kilku błędów, poczynając od nadinterpretacji
faktów dokonanej przez Suworowa. Można zadać pytanie, że skoro ZSRR
dysponował tak liczną , świetnie wyposażoną armią to dlaczego w ciągu
jednego dnia doznała ona takiej porażki. Przecież istniały odwody, a
Niemcy nie byli w stanie zniszczyć całego rosyjskiego sprzętu.
Denerwować może też u Suworowa wyolbrzymianie, jakości rosyjskiego
sprzętu. Każdy samolot, czołg, artyleria zbudowana w ZSRR, zdaniem
autora była najlepsza na świecie. Brakuj również odwołań do wojny
zimowej z Finlandią, gdzie Armia Czerwona się skompromitowała. Skoro
Stalin chciał podbić świat a nie umiał zdobyć małego skandynawskiego
kraju to jakie miał szanse na urzeczywistnienie swoich idei? Na te
pytania, oraz wiele innych Suworow niestety nie odpowiada.
Książka
została bardzo dobrze przygotowana z technicznego punktu widzenia przez
wydawnictwo Rebis, sugestywna twarda okładka, wygody rozmiar książki,
dobra jakość papieru sprawia, że pracę czyta się bardzo przyjemnie.
„Dzien M” jest słabszą książką od „Lodołamacza”, nie oznacza to jednak, że nie mamy do czynienia z naprawdę dobrą lekturą. Suworow po raz kolejny w bardzo przystępny sposób przedstawił swoje tezy. Mimo, iż od pierwszego wydania pracy minęło dużo czasu, warto zapoznać się z pozycją, która spowodowała, że odbrązowiono historię wielkiej wojny ojczyźnianej. Obecnie na rynku można znaleźć lepsze i bardziej obiektywne pozycje, niż książka Suworowa, ale i tak warto się z nią zapoznać.