Popiełuszko - recenzja
27 lutego 2009 r. na ekrany polskich kin wszedł film "Popiełuszko - Wolność jest w nas" w reżyserii Rafała Wieczyńskiego poświęcony osobie księdza Jerzego Popiełuszki, kapelana "Solidarności", porwanego i zamordowanego przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa PRL w październiku 1984 r. Największym atutem filmu jest bez wątpienia wybitna kreacja Adama Woronowicza w roli tytułowej.
Film Rafała Wieczyńskiego pt. "Popiełuszko - Wolność jest w nas" to jeden z najbardziej oczekiwanych obrazów ostatnich lat. Biografia najsłynniejszego chyba męczennika czasów PRL-u była - choć zabrzmi to może bluźnierczo - gotowym materiałem na scenariusz filmowy. Pierwszą próbę ekranizacji losów księdza Jerzego Popiełuszki i jego tragicznej śmierci podjęła wkrótce po jego zamordowaniu Agnieszka Holland. W 1988 stworzyła na emigracji film "Zabić księdza", w którym skupiła się jednak nie tyle na postaci na Popiełuszki - występującego w filmie pod imieniem Alek - co na postaci oficera SB, który morduje księdza. W księdza Alka wcielił się Christopher Lambert, wówczas znany już jako "Nieśmiertelny". Ciekawszą kreację stworzył jednak Ed Harris grający esbeka. Jego postać nie miała wiele wspólnego z prawdziwym mordercą księdza Jerzego, kapitanem Grzegorzem Piotrowskim, o którym z resztą Holland nie mogła wówczas wiedzieć więcej niż to, co zostało ujawnione podczas procesu toruńskiego. Postać oficera SB kreowana przez Harrisa była raczej w całości dziełem wyobraźni reżyserki, która w swoim filmie nie tyle chciała odtworzyć fakty, ile pokazać osobiste motywacje ludzi, którzy służyli systemowi.
Rafał Wieczyński w swoim filmie znacznie ściślej trzyma się faktów, opierając się m. in. na tym, czego o działalności Jerzego Popiełuszki, jak i jego prześladowaniu przez SB można było się dowiedzieć po 1989 r. Większość bohaterów filmu to postaci autentyczne. W przeciwieństwie do "Zabić księdza", tym razem to Popiełuszko jest głównym bohaterem. Jego oprawcy są bohaterami epizodycznymi. Widzowie nie dowiedzą się wiele o motywach ich działań. Są oni niemal anonimowymi, jednymi z wielu pokazujących się na ekranie, wykonawcami rozkazów, funkcjonariuszami systemu opresji. Twórcy filmu wiele wysiłku włożyli natomiast w odtworzenie szerokiego tła historycznego działalności Jerzego Popiełuszki, pokazując jego biografię od najmłodszych lat, wiążąc ją z tragicznymi losami powojennej Polski. Ogromne wrażenie robią zwłaszcza sceny masowe, w których z udziałem setek statystów odtworzono słynne Msze za Ojczyznę w Kościele pw. św. Stanisława Kostki, manifestacje na warszawskiej Starówce czy pogrzeb Grzegorza Przemyka. Przemyk jest również jedną z autentycznych postaci, które pojawiają się w otoczeniu Popiełuszki. Film przypomina śmiertelne pobicie maturzysty i syna opozycyjnej poetki, Barbary Sadowskiej, jako jedno z ważniejszych wydarzeń, pokazujących skalę represji, a zarazem kształtujących Jerzego Popiełuszkę, dojrzewającego do własnego męczeństwa.
Na ekranie pojawia się szereg innych autentycznych postaci, obok tych najsłynniejszych (m. in. odtworzony przez fatalnie dobranego sobowtóra Lech Wałęsa) także mniej znane, ale zasłużone dla "Solidarności", jak choćby howohucki kapelan Kazimierz Jancarz. Komunistyczne władze reprezentowane są zwykle przez anonimowych funkcjonariuszy MO i SB czy oficerów politycznych Wojska Polskiego. Jedynym dygnitarzem wymienionym z imienia i nazwiska jest szef Urzędu ds. Wyznań prof. Adam Łopatka. Z przykrością należy stwierdzić, że widz nie dowiaduje się wiele więcej o tych osobach. Kilka postaci drugplanowych to bardzo dobre kreacje - w tym gronie wymienić warto m. in. Marka Frąckowiaka w roli ks. Teofila Boguckiego, proboszcza parafii Św. Stanisława Kostki. Jednak poza tym na ekranie pojawia się wielu papierowych bohaterów. Twórcy filmu mogli śmiało zrezygnować z wielu postaci epizodycznych i scen, które wydają się zbędne, a w zamian za to rozbudować i pogłębić inne ważniejsze wątki, z większą mocą pokazać to, co nazywa się "formacją duchową" księdza Jerzego. Można momentami odnieść wrażenie, że autorom "Popiełuszki" bardziej chodziło o stworzenie filmowego podręcznika najnowszej historii Polski niż na sfilmowaniu biografii księdza. Taką metodę można tłumaczyć chęcią skierowania filmu do młodych odbiorców, nie pamiętających czasów PRL-u. Można jednak mieć wątpliwości, czy forma filmu jest wystarczająco "atrakcyjna" dla młodego widza.
Jednym z wątków, które wymagałaby poważniejszego potratkowania były kwestie relacji pomiędzy Popiełuszką a hierarchią kościelną. Prymas Glemp, świadomy niebezpieczeństw ze strony władz, które groziły Popiełuszce, podjął starania, aby skierować księdza na studia w Rzymie. Jednocześnie w rozmowach z Popiełuszką Glemp zwracał uwagę na pokusę pychy, jaka mogła czyhać na popularnego i szanowanego kapłana. Ale w owym czasie działania Prymasa mogły zostać odebrane jako pójście władzy na rękę, pozbawienie wiernych pasterza w najtrudniejszym momencie. Odważniejsze pokazanie tych wątków uniemożliwiło odtworzenie roli Józefa Glempa przez Prymasa we własnej osobie, który nota bene objął film swoim patronatem. Jest się więc zrozumiałe, że kwestie stosunków między hierarchią kościelną a księdzem Jerzym musiały być potraktowane w filmie odpowiednio delikatnie.
Z niezwykle trudnego zadania znakomicie wywiązał się natomiast odtwarzający księdza Jerzego Popiełuszkę Adam Woronowicz, którego fizyczne podobieństwo do bohatera jest zaledwie jednym z wielu atutów tej roli. Należy docenić tę decyzję obsadową twórców filmu, którzy aktora kreującego księdza Jerzego wybrali spoza grona największych gwiazd polskiego ekranu. Adam Woronowicz jest zapewne jednym z ciekawszych polskich aktorów młodego pokolenia - na szczęście jego twarz nie należy do tych, które opatrzyły się widzom seriali telewizyjnych. Zdobył on już natomiast uznanie ciekawymi rolami na scenach warszawskich teatrów: Rozmaitości i Powszechnego, jak i w Teatrze Telewizji (m. in. "Pamiętnik z powstania warszawskiego" wg Mirona Białoszewskiego). W wypowiedziach publicznych dawał wyraz swego szacunku dla osoby księdza Jerzego. Tym większe musiało to być wyzwanie dla tego młodego i wrażliwego aktora. Największą wartością roli Woronowicza jest to, że - jak słusznie zauważył w swojej recenzji w "Gazecie Wyborczej" Tadeusz Sobolewski - postać Popiełuszki Woronowicz "zdejmuje z krzyża". Pokazuje go nie jako świętego, nieskazitelnego bohatera, ale jako człowieka - zabrzmi to banalnie - z krwi i kości, nieraz targanego emocjami, wątpliwościami, czasem wręcz lękiem, a z drugiej strony uśmiechniętego, ciepłego i otwartego, a w końcu gotowego do poniesienia największej ofiary.
Mimo wszelkich uwag względem filmu "Popiełuszko - Wolność jest w nas" jego twórcy Rafałowi Wieczyńskiemu należy się podziękowanie, że podjął się tego wymagającego zadania. Także za to, że nie starał się za wszelką cenę postawić swemu bohaterowi pomnik, ale że podjął próbę pokazania Popiełuszki jako żywego człowieka, w czym wydatnie pomógł odtwórca roli głównej. Choć "Popiełuszko" nie jest filmem wolnym od wad - warto go obejrzeć. Także jako głos w dyskusji o najnowszej historii Polski. A pośrednio również jako głos, czy i jak polskie kino powinno zajmować się najważniejszymi tematami tej historii.