Anna Radłowska: Walka o dominację. Południowoafrykańska scena partyjna w czasie wyborów 2009
Zgodne opinie analityków i badaczy południowoafrykańskiej sceny politycznej wskazują, że zasadniczą zagadką tegorocznych wyborów parlamentarnych w Republice Południowej Afryki jest nie to, kto wygra, lecz raczej czy i jak bardzo rządzący Afrykański Kongres Narodowy zmniejszy swoją przewagę nad konkurentami. Tegoroczne wybory w Republice Południowej Afryki budzą szczególne zainteresowanie obserwatorów i analityków życia politycznego. Mogą być one początkiem istotnych zmian w ciągle transformującym się, choć jednocześnie w pewnym stopniu już uformowanym systemie politycznym. Pierwsze piętnastolecie demokracji w RPA zaowocowało bowiem ukształtowaniem się w miarę stabilnego systemu partyjnego, który odwołując się typologii stworzonej przez Giovanniego Sartoriego, można określić jako system partii dominujacej. [1] Obecnie rządzący Afrykański Kongres Narodowy (African National Congress, ANC) sprawuje władzę nieprzerwanie od pierwszych demokratycznych wyborów w 1994 r. Kongres w kolejnych elekcjach systematycznie powiększał swoje zdobycze: od 252 mandatów w 1994 r., przez 266 po wyborach z 1999 r., aż po 279 spośród 400 mandatów w ostatniej elekcji z 2004 r.
Źródła sukcesu Afrykańskiego Kongresu Narodowego
Najważniejszym czynnikiem do dziś wpływającym na posiadane przez ANC ogromne poparcie społeczne jest rola odegrana przez to ugrupowanie w procesie przełomowych zmian politycznych: obalenia apartheidu i następującej później demokratyzacji. Legendarny już dziś przywódca Kongresu Nelson Mandela z sukcesem przeprowadził kraj przez zawiłe procesy transformacji, a w 1994 r. stanął na czele państwa, jako pierwszy czarnoskóry prezydent RPA w historii. Wobec tego, dla wyborców ANC nie ma zbyt dużego znaczenia fakt, że Kongres określa się jako partia o lewicowej orientacji, czy też popełniane przez jego polityków błędy czy niedociągnięcia w bieżącej polityce, gdyż w społecznej świadomości jest on przede wszystkim siłą, która obaliła apartheid. Jest to czynnik tym istotniejszy, że polityka południowoafrykańska ciągle w znacznej mierze oparta jest o usytuowanie partii politycznych podczas okresu apartheidu a mniej o ich współczesne postulaty programowe, co powoli się zmienia. Można tu odnaleźć pewną analogię do polskiej sceny politycznej, na której przez dłuższy czas decydujące znaczenie dla preferencji wyborców miała postkomunistyczna lub postsolidarnościowa przeszłość rywalizujących w wyborach ugrupowań.
Co ciekawe, również w innych państwach afrykańskich na scenie partyjnej dominują te partie, które utożsamiane są z uzyskaniem niepodległości (np. tanzańska CCM), lub wyzwoleniem spod opresyjnego reżimu (np. namibijskie SWAPO). Wpływają na to w równym stopniu powszechne poparcie „wyzwolicieli”, pragmatyczne wykorzystanie tego mitu przez polityków, jak i zajęcie strategicznej pozycji w strukturach państwowych podczas kluczowych zmian.
Dla siły ANC nie bez znaczenia pozostaje również wyraźna relacja pomiędzy pochodzeniem etnicznym a orientacją polityczną. W tym kontekście warto zwrócić szczególną uwagę na specyficzną strategię stosowaną przez Kongres od początku przemian demokratycznych w kraju. Z oczywistych przyczyn, bazą poparcia społecznego ANC jest ludność czarnoskóra. Jednak Kongres, wstępnie niekoniecznie motywowany chęcią powiększenia swoich zdobyczy wyborczych, swój apel kierował do wszystkich członków „Tęczowego Narodu”, niezależnie od koloru ich skór czy przynależności etnicznej. W niepewnych czasach transformacji gwarantowało to, przede wszystkim białym i Koloredom, że ANC walczy o państwo, które uznaje ich potrzeby na równi z potrzebami czarnych obywateli. Ta strategia z jednej strony pozwoliła na powstrzymanie rozwoju niebezpiecznych w skutkach niepokojów społecznych, oddalała obawy o chęć uprawiania rewanżystowskiej polityki (idea „Zgody Narodowej”), pozwoliła także wytworzyć w obywatelach RPA przekonanie, ze ANC jest partią reprezentującą interesy wszystkich, co nie pozostało bez wpływu na jej wyniki wyborcze. Ugrupowania opozycyjne natomiast, bardzo często odwoływały się do tożsamości etnicznych, co uniemożliwiało im skuteczną rywalizację na poziomie ogólnonarodowym. Integracyjny charakter apelu ANC szczególnie widoczny był podczas rządów charyzmatycznego Nelsona Mandeli.
Co więcej, wydaje się, iż sprawowanie przez niego przywództwa w Kongresie, doskonale korespondujące z silnie zakorzenionym w kulturze afrykańskiej mitem ojca- przywódcy, również nie pozostawało bez wpływu na popularność i poparcie dla ANC. Truizmem jest stwierdzenie, że Mandela jest jednym z najznamienitszych afrykańskich autorytetów i cieszy się do dziś ogromną popularnością i szacunkiem, nie tylko w samej RPA, ale na całym kontynencie i na świecie. Warto jednak podkreślić, że lider tego formatu, bezpośrednio utożsamiany ze zmianami, pomimo faktycznego wycofania się z bieżącej działalności politycznej, swym autorytetem ciągle wpływa na ANC i jego wyborców.
Istotnym powodem znaczącej przewagi Kongresu jest także brak realnej alternatywy w postaci silnej opozycji. Zjawisko to jest złożone i wymaga nieco szerszej analizy. Na słabość opozycji wpływają z jednej strony czynniki wewnętrzne, takie jak fragmentaryzacja, słabość struktur organizacyjnych, czy odwoływanie się do wąskich grup wyborców, w odpowiedzi na szeroki i unifikujący apel partii dominujacej. Z drugiej strony, wyjściowo słabszą opozycję dodatkowo ograniczają i osłabiają czynniki zewnętrzne. Należą do nich przede wszystkim brak dostępu do niezbędnych dla efektywnego funkcjonowania zasobów (nie będąc przy władzy, nie mogą z nich w satysfakcjonującym wymiarze korzystać), a także świadoma strategia partii rządzącej, ignorującej przedstawicieli ugrupowań opozycyjnych w procesie decyzyjnym (na ile jest to możliwe w warunkach demokratycznych, oczywiście). Takie działania, naturalne z punktu widzenia organizacji dążącej do maksymalizacji potencjalnych zysków, nastawione na zwiększenie przewagi rządzących, zmierzają do wytworzenia w wyborcach przekonania o braku znaczenia opozycji, a co za tym idzie- braku jakiejkolwiek realnej alternatywy dla rządzących. W efekcie ci, którzy nie popierają partii rządzącej często reagują na niemożność zmiany sytuacji wycofaniem się z polityki, co dodatkowo wzmacnia przewagę dominującego ugrupowania.
Wśród czynników wpływających na siłę ANC niebagatelne znaczenie odgrywa też możliwość sprawowania kontroli nad zasobami państwowymi. Dzięki długotrwałym rządom ANC ma stały dostęp do zasobów, a co istotniejsze- do niej należy również decyzja o ich redystrybucji. To zaś przyczynia się do wzmocnienia więzi z potrzebującymi zasobów obywatelami. Oczywiście, nie musi to oznaczać od razu budowania systemu i poparcia społecznego na bazie (patologicznych) struktur klientelistycznych, lecz trudno zaprzeczyć temu, że wyborcy chętniej poprą ugrupowanie, od którego „coś” otrzymali, nawet jeżeli stało się tak w ramach wypełniania przez rządzących ich powinności wobec obywateli.
Trudno więc dziwić się, iż w tym układzie ANC sprawuje rządy w RPA nieprzerwanie od ponad dekady, a kolejne wybory są walką i poważnym wyzwaniem przede wszystkim dla partii opozycyjnych. Jednocześnie, warto podkreślić, że póki co, południowoafrykańska demokracja wychodzi cało z tej, niebezpiecznej dla kształtujących się systemów, sytuacji.
Najgroźniejsi rywale
W chwili obecnej w parlamencie RPA zasiadają przedstawiciele 12 partii politycznych. W najbliższych wyborach weźmie udział w sumie 28 partii. Jedynie kilka z nich cieszy się znaczącym poparciem. Wśród nich prym wiedzie najsilniejsza partia opozycyjna - Sojusz Demokratyczny (Democratic Alliance, DA). Ta partia liberalna, której wyborcy wywodzą się przede wszystkim z białej klasy średniej oraz w mniejszym stopniu z grona umiarkowanych czarnych, w ostatnich wyborach zdobyła 50 mandatów. Progresywna retoryka byłego lidera, Tony Leona, przyciągnęła bardziej radykalnych wyborców, lecz jednocześnie zniechęciła część elektoratu tego ugrupowania. Kontrowersyjne decyzje Leona ostatecznie doprowadziły do zmiany na szczytach władzy DA, a co za tym idzie, przeformułowania jej strategii politycznej. Pod nowym przywództwem „najlepszej burmistrz świata” [2] z Kapsztadu, Helen Zille, partia przeszła gruntowne reformy, porzucając radykalizm na rzecz utworzenia mainstreamowej alternatywy dla skręcającego na lewo ANC.
Trzecią najsilniejszą partią południowoafrykańską, jest zuluska Partia Wolności "Inkatha" (Inkatha Freedom Party, IFP), która uzyskała 6.97% poparcia w wyborach z 2004 r. Organizacja, którą można zaliczyć do grona partii populistycznych, odwołuje się przede wszystkim do najwidoczniejszych bieżących problemów RPA, takich jak bezrobocie, bieda, wysoka przestępczość, czy kwestie zdrowotne (wzrost zakażeń wirusem HIV i zachorowań na AIDS). Partia domaga się też „społecznej sprawiedliwości dla wszystkich” i działa na rzecz „powstrzymania konsolidacji państwa jednopartyjnego”. Partia praktycznie od początku silnie rywalizowała z ANC o elektorat, przede wszystkim w zamieszkanych przez Zulusów prowincjach.
Kolejną siłą opozycyjną jest dawny partner i sojusznik partii rządzącej, Niezależni Demokraci (Independent Democrats, ID). To ugrupowanie populistyczne, łączące postulaty prawicowo- liberalne z wrażliwością lewicową, w ostatnich wyborach uzyskało poparcie rzędu 1,7%. Popierane jest przede wszystkim przez ludność mieszanego pochodzenia etnicznego (koloredów).
Afrykańska Partia Chrześcijańsko- Demokratyczna (African Christian Democratic Party), koncentruje się na zagadnieniach moralno- etycznych, takich jak aborcja, homoseksualizm i pornografia. W wyborach w 2004 r. uzyskała 7 mandatów w parlamencie.
Pozostałe opozycyjne partie, cieszą się niewielkim lub wręcz marginalnym poparciem społecznym, które jednak w ostatnich wyborach zapewniło im choć kilka miejsc w parlamencie. Należą do nich, z każdą kolejną elekcją tracące na znaczeniu, Zjednoczony Ruch Demokratyczny (United Democratic Movement, UDM) centrolewicowa, socjaldemokratyczna partia, stworzona przez jednego z byłych liderów Partii Narodowej Rolfa Meyera, oraz Panafrykański Kongres Azanii (Pan Africanist Congress of Azania), jak i okupujący prawą stronę sceny politycznej, afrykanerski Front Wolności Plus (Freedom Front Plus, FF+, Vryheidsfront Plus), który ze względu na marginalne poparcie i radykalne poglądy nie cieszy się dużą relewancją na scenie politycznej.
Największą niewiadomą pozostaje najmłodszy z uczestników wyborczego wyścigu o władzę w RPA, powstały pod koniec 2008 r. Kongres Ludowy (Congress of the People, COPE). Utworzony przez byłych członków ANC, przedstawicieli prawego skrzydła tej partii, którzy odeszli z Kongresu po zamieszaniu związanym z odsunięciem od władzy byłego prezydenta i przewodniczącego partii rządzącej Thabo Mbekiego, budzi obawy u wszystkich konkurentów. Cieszy się szerokim poparciem w różnych grupach rasowych.
W przedstawionym przez COPE programie znajduje się m.in. propozycja głębokich zmian w prawie wyborczym. Kongres chce by obywatele mogli w bezpośrednim głosowaniu wybierać burmistrzów, premierów prowincji i prezydenta państwa. Dużo miejsca poświecono też walce z korupcją i nepotyzmem oraz obronie zagrożonej ponoć przez ANC konstytucji.
Nie będzie rewolucji?
Mimo pewnego poziomu niezadowolenia społeczeństwa z efektów rządów ANC, przede wszystkim w sferze gospodarczej, walki z przestępczością, czy rozliczeń z przeszłością, wygrana Afrykańskiego Kongresu Narodowego w zbliżających się wyborach jest niemalże pewna. Na notowania Kongresu zdają się też nie wpływać doniesienia o nieprawidłowościach w sprawowaniu władzy, czy zarzuty korupcyjne wobec niektórych z jego polityków. Prawdziwą stawką rywalizacji dla ANC nie jest więc zwycięstwo w wyborach, ale jego rozmiar. Wedle planu „minimum”, Afrykański Kongres Narodowy pragnie utrzymać wygodną większość, w miarę możliwości zaś poprawić wynik z 2004 r. Partie opozycyjne stawiają przed sobą bardziej rozbudowane cele. Przede wszystkim- maksymalnie ograniczyć skalę wygranej ANC. Opozycja szczególnie obawia się w tym kontekście niebezpiecznych konsekwencji uzyskania przez Kongres większości w parlamencie, umożliwiającej jej dokonanie zmian w konstytucji, które mogłyby wpłynąć na wymiar sprawiedliwości. Niechęć do ANC jest tak wielka, że pojawiają się już wstępne zapowiedzi, ze strony rywalizujących ze sobą partii (DA i COPE), o możliwościach podjęcia współpracy w przyszłości, w sojuszu przeciwko Kongresowi.
Walka o swoje głosy zdaje się być dopiero drugim celem partii opozycyjnych. W efekcie sytuacji na scenie politycznej, a także przyjętej przez opozycję strategii, można stwierdzić, iż podobnie jak w poprzednich latach, również w tym roku prawdziwa rywalizacja będzie się toczyć pomiędzy partiami opozycyjnymi, a stawką będzie to, co zostało po ANC. Istotne w tym kontekście są przewidywania, że poparcie wyborców wielu z partii opozycyjnych może zostać rozdzielone pomiędzy DA i COPE, jako jedyne realne alternatywy dla ANC. W konsekwencji, ograniczenie rozdrobnienia głosów wyborców pomiędzy partie opozycyjne i wzmocnienie najsilniejszych spośród nich może w dłuższej perspektywie, poważnie zmniejszyć przewagę Kongresu, a co za tym idzie, umożliwić rzeczywisty dostęp tych ugrupowań do władzy.
Zasadniczą kwestią jest to jak dużą liczbę wyborców może odebrać ANC opozycja i jakie może mieć to konsekwencje dla państwa i obywateli. Pojawienie się COPE bez wątpienia jest jednym z poważniejszych zagrożeń dla ponownego uzyskania miażdżącej przewagi nad konkurentami przez ANC. Świadczą o tym chociażby optymistyczne sondaże, wskazujące iż nowopowstałe ugrupowanie może uzyskać nawet 20% głosów. W naturalny sposób, złożone z byłych polityków Kongresu ugrupowanie, zwracać się będzie przede wszystkim do jego wyborców, oferując nową jakość i nowe, lepsze, wolne od korupcji i niedoskonałości rządów ANC oblicze. Wydaje się jednak, iż COPE może być niebezpieczne przede wszystkim nie dla ANC, ale dla jej najsilniejszego rywala, zreformowanej DA. COPE prawdopodobnie nie odbierze w dużej skali wyborców ANC, a raczej przyciągnie krytyczny wobec ANC elektorat. Wobec wieloletniego ignorowania i umniejszania siły opozycji przez partię rządzącą, w wyborcach południowoafrykańskich udało się wykształcić przekonanie, że lepiej w ogóle nie głosować, niż poprzeć którąś z de facto bezsilnych partii opozycyjnych. Wraz z powstaniem COPE, sytuacja ta może ulec zmianie. Z jednej strony nowa siła, której pojawienie się rozgrzało południowoafrykańską scenę polityczną, może przyciągnąć wyborców, którzy do tej pory wycofali się z życia politycznego. Z drugiej, prawdopodobnie zachęci do pójścia do urn tych, którzy nie chcą głosować na ANC, ale utożsamiają się z jej legendą, a także niezadowolonych, którzy w innej sytuacji nie wzięliby udziału w wyborach. Przypuszcza się, że elektorat niezadowolony z rządów ANC może podzielić się właśnie pomiędzy DA i COPE. Prognozowane poparcie dla COPE w najbliższych wyborach, w różnych sondażach waha się od 2 do nawet 20% [3]. Tymczasem zmiana strategii DA pod przywództwem Helen Zille, wedle sondaży pozwoli jedynie na utrzymanie zdobyczy z poprzednich wyborów. Zbyt mało czasu upłynęło od przeformułowania strategii DA, by nawet spektakularne sukcesy jej przywódczyni w zarządzaniu Kapsztadem znacząco wpłynęły na przyciągniecie wyborców.
Kolejnym poważnym zagrożeniem dla pozycji ANC paradoksalnie jest samo ANC. Nowy przewodniczący Jacob Zuma ma przeciwników również w łonie swojej partii. Wydaje się, ze po niefortunnym dla Kongresu okresie rządów prezydenta Thabo Mbekiego, ANC przechodzi również kryzys przywództwa - charyzmatyczny Mandela już się wycofał, a Zuma, walczący z zarzutami korupcyjnymi, i pozbawiony legendy swojego wielkiego poprzednika, miał za mało czasu, by zbudować sobie wystarczająco silną pozycję.
O ile ANC może być spokojna o wygraną na poziomie krajowym, o tyle w poszczególnych prowincjach zapowiada się ostra walka z opozycją. W tym miejscu warto przypomnieć najważniejsze zasady wyboru deputowanych do parlamentu w RPA. 400 mandatów w Zgromadzeniu Narodowym obsadzanych jest wedle ordynacji proporcjonalnej, w ramach systemu list partyjnych, z tym, że 200 deputowanych wybieranych jest z list narodowych, druga połowa zaś- z list regionalnych, w 9 prowincjach RPA. Szczególnie ciekawie wygląda sytuacja w Western Cape oraz w prowincjach Zuluskich (Kwa-Zulu Natal, Mpumalanga). Z Western Cape pochodzi liderka DA - Zille, prowincja stawiana jest zaś za wzór skuteczności tej partii w sprawowaniu władzy. Ugrupowanie liczy na wyjątkowo dobry wynik w tym okręgu. Ostrą walkę o wyborców w tej silnie podzielonej prowincji o niestabilnym politycznie elektoracie zapowiadają też inne partie opozycyjne. ID liczy tu na tradycyjnie znaczne poparcie, jednak już utrzymanie wyniku z poprzednich wyborów, przy silnej konkurencji zarówno ze strony COPE jak i DA, może to być trudne.
W prowincjach zuluskich zaś, tradycyjny elektorat IFP może przenieść swe poparcie na ANC, ze względu na fakt, że lider partii rządzącej Zuma jest Zulusem. Przywódca ANC, mimo problemów wewnątrzpartyjnych, może więc poprawić wynik swojej partii właśnie dzięki swojemu pochodzeniu etnicznemu i w ten sposób zrekompensować głosy utracone na rzecz COPE, czy DA. W odpowiedzi na to zagrożenie, przywódca IFP Buthelezi oraz Król Zuluski, wezwali Zulusów do bojkotu głosowania, co jednak zdaje się nie przynosić zakładanych rezultatów, wobec deklaracji uczestnictwa w wyborach składanej przez znaczną część wyborców zuluskich.
O tym, ze stawka w tych chyba najbardziej rywalizacyjnych wyborach od upadku apartheidu jest wysoka, świadczy wytoczenie tak ciężkich dział, jak publiczne wystąpienie Nelsona Mandeli podczas wiecu ANC [4]. Nie bez znaczenia pozostaje też rekordowo duża ilość zarejestrowanych wyborców. Zgodnie z obowiązującymi w RPA zasadami, aby móc zagłosować w wyborach, należy najpierw zarejestrować się w spisie wyborców. W tym roku zarejestrowała się rekordowo duża liczba wyborców (ponad 23 miliony) [5], co jest dobrym prognostykiem dla wysokiego poziomu frekwencji wyborczej. Stanowi to szansę zarówno dla partii dużych, wśród nich przede wszystkim dla ANC, jak i dla mniejszych partii opozycyjnych. Świadczy to również o dużym zainteresowaniu wyborami, a co za tym idzie- wysokim poziomie konfliktu politycznego. Po latach „nudnych” elekcji, południowoafrykańska scena polityczna wreszcie się zdynamizowała, a na monolicie, jakim była ANC zaczęły pojawiać się wyraźne i groźne dla jej przyszłości rysy.
Przypisy:
[1] O występowaniu systemu partii dominującej możemy mówić, gdy pomimo możliwości istnienia, działania i rywalizowania wielu partii, jedno spośród ugrupowań ma zdecydowanie najsilniejszą pozycję. W wyborach osiąga znaczącą przewagę nad konkurencją (w południowoafrykańskich wyborach z 2004 r. zwycięska ANC uzyskała 69,69% poparcia, kolejna partia- Sojusz Demokratyczny, jedynie 12,37% głosów). Przewagę partii rządzącej w przypadku południowoafrykańskim dodatkowo powiększa to, że ze względu na specyfikę systemu politycznego, w którym Zgromadzenie Narodowe wybiera prezydenta, najsilniejsza partia w parlamencie niejako „z urzędu” decyduje również o obsadzie najwyższego urzędu w państwie.
[2] W rankingu z 2008 r.
[3] Carien Du Plessis, ANC set to win, but COPE could be opposition
[4] John Carlin, SA opinion polls say ANC is assured of electoral victory
[5] Carien Du Plessis, ANC set to win, but COPE could be opposition