08 grudzień 2009
Zmęczeni kryzysem, grypą i politycznymi swarami, obywatele Ukrainy mogę popełnić zły wybór i pogrążeni w maraźmie zapomną o pomarańczowych wydarzeniach. Ukraina bardzo łatwo może zaprzepaścić przemiany i stać się autorytarnym państwem pod opieką Moskwy. Tylko idea narodu może temu zapobiec.
Wspomnienia pomarańczowej rewolucji po dziś dzień odbijają się echem. Czyim buntem były wydarzenia z 2004 roku i co dokładnie wyrażały? To kluczowe pytanie zadaję, by przejść do sedna sprawy i pokazać kontrast, jakim jest tamta postawa społeczeństwa z dzisiejszą apatią i zniechęceniem do politycznych działań. W lutym 2009 roku już około 90 proc. obywateli, nie było zadowolonych ze swojego położena[1] i z kierunku rozwoju kraju. Nie dziwi to , skoro w badanym okresie, przykładowo w Ługańsku, 200 tys. osób odcięto od dostaw wody - ludzie siedzieli w domach ogrzewając się herbatą i ciepłymi kożuchami[2]. Nie ufają oni ani jednej z gałęzi władzy. W warunkach kryzysu gotowi są, jeśli nie do aktywnej walki, to do zdecydowanego poparcia reformatorów, jeżeli tacy w końcu się zjawią.
Kijowska młodzież (fot. mpietruszewski)
Bez wyboru stabilnego przywódcy i rządu dłuższe zwlekanie z określeniem drogi rozwoju przyniesie Ukrainie tylko pogłębiający się kryzys. Wówczas nic nie przywróci energii Majdanu. Niestety polityczne elity niejako zagubiły nawet to zdroworozsądkowe myślenie. To czy wschodni sąsiad Polski wybierze demokratyczny rozwój w ramach Unii Europejskiej, czy stanie się bliźniaczą siostrą Rosji, jest kwestią wysokiej wagi dla całego regionu.
Serce Europy biło w Kijowie
Minęło 5 lat od kiedy ludzie z błyskiem w oku rozkładali śpiwory na kijowskim Majdanie Niepodległości. Mgr. Ryszard Kupidura (doktorant w Zakładzie Ukrainistyki UAM w Poznaniu oraz pracownik Konsulatu Honorowego Ukrainy w Poznaniu) w ramach festiwalu MiMoKi[3] przedstawił szereg fotografii z tamtych dni - pomarańczowe flagi i wstęgi, zdjęcia wiwatujących mimo siarczystego mrozu dzieci i dorosłych, epatowały optymizmem. Zapytany o wspomnienia z tamtych dni Łukasz Horowski (Konsul Honorowy Ukrainy w Poznaniu) w typowy dla siebie sposób podsumował. –„Do dziś czekam na swoje śpiwory, które pożyczyłem studentom z Poznania”, „Byłem na stypendium naukowym w Kijowie. Pamiętam ten wzrost emocji, napięć, w powietrzu czuło się przygotowania do wielkości”. Padły wypowiedzi szczęśliwców, którym dane było widzieć zryw Ukrainy. Tylko to potwierdza, iż nie politycy ani ważni tego świata niosą energie i tożsamość kraju, lecz jego obywatele. Społeczeństwo pamięta i to ono dokonało 5 lat temu pozytywnego przełomu, o którym nikt wówczas nie śnił. Nie tylko prości ludzie poczuli siłę. Intelektualiści pisali eseje, które przypominają energią utwory Miłosza, Zagajewskiego czy Kundery.
Entuzjazm narodu wygasł?Ptotestująca w Kijowie (fot. mpietruszewski)
„Czasami śni nam się Europa” oznajmia pisarz i prozaik Jurij Andruchowycz. Z kolei w swoim eseju ”Ukraińska geopoetyka” pisze, „W 2004 roku stał się cud, podczas, którego «zwykli» Ukraińcy stali się bardziej niezwykli niż mogły sądzić ich - i nie tylko ich - władze”. W obliczu wyborów, kryzysu i rozpadu sceny politycznej, szalejącej grypy A/H1N1, wydaje się, iż w Polsce bardziej pamiętamy tamte kolorowe grudniowe dni sprzed 5 lat. Wtedy wiadomość o powtórzeniu sfałszowanych wyborów, wyrzuciła na ulice setki rozradowanych Ukraińców. Dzisiejszy Kijów po prostu nie ma czasu na podobne zrywy. Jednak być może jakiś entuzjazm z tamtych dni pozostał. Kłopoty zawsze są i Ukraińcy potrafią sobie z tym doskonale radzić. Nawet nie narzekają, tak jak stareotypowo czynimy my Polacy. „Bez przesady z tym kryzysem. Samochód mam, benzyna jest, wszystko jest”[4]. Kryzys gospodarczy? Gdy pustoszeje giełda i fabryki zapełniają się bazary. Kwitnie szara strefa. Szaleje grypa? Kibice w komplecie stawili się na meczu Dynama Kijów z Interem 4 listopada 2009 roku[5]. Maski były tu pomocą iluzoryczną, niektórzy nawet tej zapory się pozbyli by swobodniej kibicować. Entuzjazm towarzyszący spotkaniu drużyn przypomina nieco ducha pomarańczowej rewolty. Dlaczego obecnie tylko tam da się go w Kijowie uchwycić? Prócz niezadowolenia społecznego upadła wiara w skuteczność władzy. Obecne wybory dla wielu to farsa bez pola manewru. Janukowycza, Juszczenkę, Tymoszenko ludzie obdarzyli 80 proc. brakiem zaufania. Instytut Horszczenina[6] donosi, iż tylko co dziesiąty Ukrainiec wierzy, że styczniowe wybory będą uczciwe, połowa ma niestety odmienne zdanie. W 2004 roku uchwałą Sądu Najwyższego, powtórzono sfałszowane wybory, w których do urn dołożono ponoć ok. miliona głosów. Dziś ponad 86 proc. badanego społeczeństwa Ukrainy zapewnia, że nie sprzeda swojego głosu. Pozarządowy Komitet Wyborców Ukrainy, bez względu na te zapewnienia, obawia się, iż kupowanie głosów będzie powrzechnie stosowane 17 stycznia.
W obliczu tych danych, istotne jest oszyczenie sceny politycznej, pozyskanie nowych twarzy i podwyższenie ufności społeczeństwa co do pracy polityków. Niewapliwie słusznie proponuje obecny Przewodniczący Rady Najwyższej, Władymyr Łytwyn, by „otwarcie i publicznie rozpocząć dialog bez wzajemnych oskarżeń”. Rozczarowanie politykami może prowadzić do punktu, w którym zniechęcenie obejmuje sam proces demokratyzacji.
Czyim zapleczem chce być Ukraina?Zwolennicy Partii Regionów (fot. yanukovych.com.ua)
Rosja szczególnie aktywnie włączyła się do promowania tzw. kontynuacji kuczmowskiej polityki „trzeciej drogi” na Ukrainie, podczas kampanii wyborczej 2004 roku. Skądinąd słusznie zauważyła w kiełkujących przemianach demokratycznych w Kijowie zagrożenie dla własnych interesów w regionie. Pojawiła się także perspektywa całkowitego uniezależnienia ukraińskiej polityki zewnętrznej od Rosji. Szerzej kwestie te rozwija Iwan Kowalow w swojej pracy[7]. Ręka Moskwy sięga wielu aspektów ukraińskiej rzeczywistości, nie tylko politycznych manipulacji typu - kandydatura Janukowycza. Problem w tym, że obecnie nie potrzeba obcych wpływów by zapanował nieporządek. Wydaje się, iż każda stabilność jest lepszym rozwiązaniem niż dzisiejszy stan chaosu. Stąd wzrastające poparcie dla lidera „niebieskich” z czasów „pomarańczowej” świetności. Ostatnie notowania umiejscawiają go na pozycji lidera styczniowych wyborów obok Tymoszenko (20 proc. popracia). Tak opisuje Wiesław Romanowski[8], korespondent TVP na Ukrainie, Wiktora Janukowycza – „Janukowycz to symbol, człowiek, dla którego kult siły fizycznej jest ważniejszy od rozumu, od idei. Nie jest Ukraińcem w żadnym wypadku ani mentalnie ani w sposobie zachowania”. Proszę sobie wyobrazić państwo pod przewodnictwem takiego prezydenta. Obecnie pod wpływem rewolucyjnych zmian, w pięknym garniturze, uczący się języka angielskiego, ale jednak to ciągle ten sam człowiek. Jak zaznaczyłam wczesniej, rosyjskie wpływy na Ukrainie sięgają znacznie głębiej, niż w sfere polityczną. W ramach projektu Ukrainian Book Target[9], przeprowadzono liczne badania od czerwca 2005 do maja 2008 roku. Według ich wyników na ukraińskim rynku w 2003 roku, pojawiło się 70 mln rosyjskich książek. W tym samym czasie spośród 13 milionów publikacji rodzimych, aż 8,3 mln wydano w języku rosyjskim, a tylko 4,5 mln w języku ukraińskim. Także w 2006 roku, 60 proc. wydawanych na Ukrainie książek ukazało się w języku rosyjskim. Dzięki zmianom w polityce rządu i działalności prezydenta Juszczenki, zaczęto tę sytuacje diametralnie zmieniać. Obecnie można wyśledzić wiele ukraińskich tytułów w Kijowie i reszcie kraju. Walka o język jest ogromnie istotna i słuszna, lecz powoduje mieszane odczucia. Są na Ukrainie rodziny gdzie w domach, w pracy, na ulicy mówi się w różnych językach. Różne pokolenia czują się lepiej mówiąc po rosyjsku, ukraińsku lub stosują mieszankę tych dwóch języków, czyli surżyk[10].
Prości ludzie proste potrzeby(fot. flickr, Antonis SHEN)
Brak jakichkolwiek gospodarczych reform sprawia, że mieszkańcy Kijowa popadają w ruinę. Walczą o przeżycie na bazarach. Szara strefa kwitnie, gdy skłócony rząd nie ma do niej wstępu. Ciekawa jest wypowiedź byłego ukraińskiego prezydenta Leonida Kuczmy, uważa on „kolor pomarańczy”, za nieładny i jakiś „nieukraiński”. Teraz jako polityczny weteran oferuje w nowej kampanii pomoc dla kandydatów i wsparcie ich swoim autorytetem. Zmęczeni Ukraińcy przyznają, iż nie włączają wieczornych wiadomości, gdyż jedyne co tam słyszą to „opluwający się” politycy. Juszczenko i Tymoszenko, wcześniej zjednoczeni w krytyce rządów Kuczmy, nie odnieśli nic prócz porażki, byli zajęci wiecznymi kłótniami. Jak pisze Mykoła Riabczuk[11] „Państwo Kuczmy często działało niezgodnie z prawem, ale było na swój sposób efektywne”. Czyż nie tego chce przeciętny obywatel? Zgodnie z piramidą Maslowa, człowiek zaspokaja potrzeby kierując się pewną hierarchią. Najpierw proste, fizjologiczne, dopiero na końcu marzy o wolności i samorealizacji. Obecnie żądania Ukraińców koncentrują się na bezpłatnym urlopie, obniżeniu cen żywności, ustabilizowaniu kursu zrywny oraz pomocy przy spłaceniu kredytów konsumpcyjnych, tak bezmyślnie pozaciąganych. Wobec takich problemów, czy obywatele pamiętają o Unii Europejskiej, czy obchodzi ich obecnie Bruksela? Mykoła Riabczuk[12] traktuje NATO i Unię Europejską jako mit, podobny do tego o „Raju Utraconym”. Na dodatek, jest to mit ekskluzywny, w którym decyduje się odgórnie, które narody są bardziej lub mniej europejskie. Eseista nawołuje do racjonalizacji dialogu z Unią Europejską, od swoich rodaków oczekuje zarówno wyzbycia się przesadzonego entuzjazmu jak i niechęci względem Zachodu. Podsumowując obecnie społeczeństwo nudzą tego typu wielkie międzynarodowe dysputy, dla nich liczy się tu i teraz, ich codzienność. Chcą po prostu godnie żyć. Pojawiają się również niestety młodzi anarchiści, niczego nie szanują, każda forma władzy powoduje ich wzgardę i bunt. Ich motto to „Het’usim!” (Precz ze wszystkimi). Gdy spotkają konduktora w pociągu, gromko wykrzykną ”nie płacimy” i wielu ich zrozumie. Tak groźny dla porządku państwa anarchiczny element, spowoduje apatię i upadek na dobrą sprawę już ledwo funkcjonujących struktur państwowych. Władza nie efektywna przecież traci racje bytu.
W obliczu tych faktów, zmęczeni kryzysem i grypą, politycznymi swarami, obywatele Ukrainy mogę popełnić zły wybór i pogrążeni w maraźmie zapomną o pomarańczowych wydarzeniach. Politycy prowadzą kampanie nie obiecując dalszej demokratyzacji kraju, jako pomysłu na przyszłość. Ukraina bardzo łatwo może zaprzepaścić przemiany i stać się autorytarnym państwem pod opieką Moskwy. Tylko idea narodu może temu zapobiec. Idea wysnuta w tamtych mroźnych dniach, jest najcenniejszą pozostałością z 2004 roku. Legendą której mogą pozazdrościć inne kraje, bowiem legendą udokumentowaną i piękną. Pełną słów o wolności i braterstwie, tylko zachowanie tych ideałów i ich pamięć ocali ten naród dla Europy.
Przypisy:
- [1] http://dialogs.org.ua/project_ua_full.php?m_id=14772;
- [2] Tomasz Kołakowski, „Kryzysowa Ukraina”, Nowa Europa Wschodnia, Nr 3-4 (V-VIII) 2009;
- [3] MiMoKi czyli (MińskMoskwaKijów) Poznańskie Dni kultury Wshodniosłowiańskiej, doczekały się już dwóch edycji od 2008roku, http://www.mimoki.pl/mimoki.htm;
- [4] j.w.;
- [5] Maciej Jarkowiec, „Ukraina słaby wirus demokracji”, Przekrój Nr 45/3359/10 listopada 2009;
- [6] http://www.studium.uw.edu.pl/?id=175&bid=1&nid=915;
- [7] Studium Europy Wschodniej UW , Pomarańczowa rewolucja 2004 r. na Ukrainie a „czynnik rosyjski”;
- [8] Wiesław Romanowski, „Ukraina przystanek wolność”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2007, s. 143;
- [9] Ukrainian Book Target 2005-2008, projekt realizowały w ramach m.in Fund for Central and East European Book Project (CEEBP), International Renaissance Foundation, Ukrainian Publishers and Booksellers Association (UPBA);
- [10] Surżyk, zmutowany język ukraiński pod wpływem języka rosyjskiego. Język ten rozpowszechniony jest na sporej części Ukrainy oraz w regionach przygranicznych Federacji Rosyjskiej. Szacuje się, że nawet 15% mieszkańców Ukrainy posługuje się tym językiem. http://www.rosjapl.info/jezyk/jezyk_rosyjski.php;
- [11] Mykoła Riabczuk, „Władza i reguły”, Nowa Europa Wschodnia Nr 6(VIII)2009, s. 49;
- [12] Mykoła Riabczuk, „Na wschód od Ogrodu Metternicha” , „Sny o Europie” Wyd. Nemrod, Kraków 2005.