07 październik 2011
Stosunki bilateralne Stanów Zjednoczonych Ameryki z Islamską Republiką Iranu są odzwierciedleniem wielu wydarzeń, które nie raz wstrząsnęły obu państwami. Przypadek Iranu i USA jest niezwykle ciekawy. Wielka miłość, aczkolwiek nieromantyczna, która połączyła oba państwa przerodziła się w wielką nienawiść. Stan ten, przypominający trochę sinusoidę, trwa do dzisiaj.
Czwartego listopada 1979 r. Amerykanie definitywnie stracili jednego ze swoich najważniejszych sojuszników na Bliskim Wschodzie. Rewolucja Islamska i w biegu jej wydarzeń okupacja ambasady amerykańskiej w Teheranie, spowodowała całkowite załamanie stosunków amerykańsko – irańskich, ale także izolację Iranu na arenie międzynarodowej. By zrozumieć z czego narodziły się tak poważne zmiany, nie należy pominąć wielkiej roli, jaką odegrali sami Amerykanie w doprowadzeniu do przewrotu i zniszczeniu Szacha, co jednak nie było ich zamiarem. Polityka USA względem Iranu w połowie XX w. nie tylko spowodowała obalenie demokratycznie wybranego premiera Mohammad Mosaddegh w 1953 r., ale także umocniła marionetkową władzę szaha Mohammada Rezy Pahlawigo i wynegocjowała na bardzo korzystnych warunkach dostawy ropy naftowej. Warto również zaznaczyć, że w latach 70 XX w. prezydent USA Gerald Ford oficjalnie wspierał program nuklearny Iranu, oferując sprzedaż urządzeń do pozyskiwania odpowiedniego izotopu plutonu jako paliwa do reaktorów jądrowych .
Rewolucja Irańska i objęcie władzy przez ajatollaha Ruhollaha al-Musawiego
al-Chomeiniego, nie tylko doprowadziła do upadku królestwa czerwonego lwa i słońca, ale także wprowadziła bardzo duże napięcia w sunnickich krajach Bliskiego Wschodu, jak i w wielkim szatanie, jak rewolucjoniści zwykli nazywać Stany Zjednoczone .
Iran zarówno przed Rewolucją z 1979 r., jak i dzisiaj jest bardzo ważnym krajem dla Stanów Zjednoczonych. W czasie zimniej wojny był niejako buforem dla rozchodzącej się fali komunizmu w Azji Środkowej i Zakaukaziu, jednocześnie był najsilniejszym państwem w regionie, który gwarantował USA możliwość „monitorowania” sytuacji na Bliskim Wschodzie i na wschód od Teheranu od tzw. środka. Obecnie Iran również jest jednym z najsilniejszych państw w regionie o znaczeniu strategicznym dla Amerykanów. Szczególnie niepokojące są dobre relacje irańsko – chińskie, które być może umożliwią jednemu z największych konkurentów Stanów Zjednoczonych dostęp do Zatoki Perskiej. Nie należy również lekceważyć armii irańskiej, która mimo przestarzałego sprzętu jest jedną z największych sił militarnych w regionie (523 000 żołnierzy, którzy przewyższają liczebnością wspólne siły Iraku, Arabii Saudyjskiej, Omanu i Zjednoczonych Emiratów Arabskich ).
W ciągu ponad 30 lat izolacji kraju ajatollachów doszło do wielu zmian, które doprowadziły, wbrew oczekiwaniom Zachodu, do jego rozwoju. Liczne sankcje nakładane na Iran przyczyniły się do spowolnienia progresu tego kraju, ale nie zatrzymały go i nie wpłynęły na zmianę polityki wewnętrznej. Od czasów Rewolucji obserwuje się stały wzrost produktu krajowego brutto. Stworzenie nielegalnej sieci dostawców broni i części z USA i Europy, a także korzystanie z surowców dostarczanych głównie z Rosji i Chin, spowodowały uniezależnienie się Iranu od Zachodu. Dodatkowo zaczął się rozwijać rodzimy przemysł, ze szczególnym naciskiem na przemysł zbrojeniowy . Możliwość rozwoju jest zasługą głównie eksportu ropy naftowej, której dochody zasilają budżet państwa w 85 % .
Polityka zagraniczna USA względem Iranu jest efektem wielu czynników, z których najpoważniejszymi są: podejrzenia o rozwój programu nuklearnego w celach militarnych, wspieranie ugrupowań terrorystycznych w tym Hezbollahu i Hamasu, odpowiedź na obawy Izraela przed atakiem ze strony Teheranu oraz próba ustanowienia pokoju między Izraelem i Palestyną, a także wewnętrzna polityka Iranu, która oparta jest o władzę reżimu łamiącego prawa człowieka. Oczywiście obok przesłanek bezpośrednich, które kształtują tą politykę zagraniczną, są również przesłanki pośrednie, jak znaczenie gospodarcze i strategiczne regionu a także zaangażowanie USA w misje stabilizacyjne.
Stany Zjednoczone, wraz z demokratyczną społecznością międzynarodową, wielokrotnie oskarżały Iran o rozwój programu jądrowego w celach militarnych, do czego ten nigdy się nie przyznał. Jednocześnie w wywiadzie udzielonym dla Der Spigel w 2011 r. Yukiya Amano, dyrektor generalny Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, stwierdził, iż mimo pytań i podejrzeń, nie ma dowodów, które świadczyłyby o posiadaniu czy też dążeniu do posiadania bomby atomowej . Ponadto jako sygnatariusz traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (NPT), Iran ma prawo do pokojowego wykorzystania energii atomowej. W 2002 r. prezydent George W. Bush zasugerował zawieszenie tego prawa dla „oszustów” , co spotkało się z dużym sprzeciwem ze strony członków traktatu spoza Zachodu, w tym Rosji i Chin.
Liczne sankcje nakładane od lat 80 XX w. przez rządy Stanów Zjednoczonych, nie osiągnęły zamierzonego efektu i nie przerwały programu wzbogacania uranu. Niektórzy obserwatorzy twierdzą, że rząd USA (w tym szczególnie negatywnie nastawiona do Iranu administracja George’a W. Busha oraz obecna administracja Baracka Obamy) równolegle do sankcji, stosuje również inne metody np. sabotaż. W 2010 r. prezydent Mahmoud Ahmadineżad przyznał, że robak Stuxnet spowodował problemy w wirówkach używanych do wzbogacania uranu w elektrowni atomowej w Buszehr. Z nieoficjalnych informacji wynika, że twórcami robaka były USA wraz z Izraelem. Również z działaniami Stanów Zjednoczonych wiązane jest zniknięcie w niewyjaśnionych okolicznościach kilku irańskich naukowców pracujących nad programami nuklearnymi .
Propaganda nuklearyzacji Iranu zupełnie innego wymiaru nabrała po atakach z 11 września 2001 r. na World Trade Center. W swoim orędziu w 2002 r. prezydent Bush, mimo poparcia ze strony prezydenta Iranu Mohammada Chatamiego dla walki z Talibami, umieścił Iran obok Iraku i Korei Północnej na osi zła („Axis of evil”), jako państwa rozwijające broń masowego rażenia i wspierające międzynarodowy terroryzm . Ataki USA na Irak oraz Afganistan, umocniły Iran w przekonaniu, iż on może być następnym celem „misji stabilizacyjnej”.
Na kształt polityki zagranicznej USA duży wpływ posiada również państwo żydowskie, które panicznie boi się „wymazania Izraela z mapy”, jak to określił w 2005 roku nowo wybrany prezydent Iranu Ahmadineżad , otrzymujący w 2009 r. reelekcję. Iran po dziś dzień nie uznał państwa izraelskiego. Jednocześnie wspiera ugrupowania terrorystyczne – Hezbollah i Hamas, które otawrcie dążą do zniszczenia „małego szatana”, jak jest określany Izrael. Państwo żydowskie obawia się również utracenia przewagi w regionie w postaci posiadania, jako jedyny bomby atomowej (Izrael nigdy oficjalnie nie potwierdził tej informacji, jak też nigdy nie przystąpił do traktatu NPT) .
Do otwartego ataku na instalacje nuklearne Iranu nie tylko Izrael wzywał Stany Zjednoczone, ale także sunniccy sąsiedzi Iranu w regionie. Według amerykańskich depesz dyplomatycznych król Arabii Saudyjskiej namawiał USA do "odcięcia głowy wężowi" i "położenia kresu programowi nuklearnemu". Również, inne państwa Zatoki Perskiej opowiadały się za zakończeniem programu nuklearnego Iranu wszelkimi możliwymi środkami .
Rozważając jednak wszystkie „za” i „przeciw” otwartemu konfliktowi z Iranem, Stany Zjednoczone są bardzo ostrożne. Biorąc pod uwagę, iż Iran w swojej polityce kieruje się głównie celami geostrategicznymi, a nie ideologicznymi czy muzułmańskim fanatyzmem, mało prawdopodobne jest, że zaatakuje Izrael. Jednocześnie wielu ekspertów słusznie zauważa, iż Iran od 200 lat nie przyczynił się do powstania konfliktu międzynarodowego, zazwyczaj sam padał ofiarą ataku Również mało prawdopodobne jest, by Teheran dzielił militarne technologie atomowe, jeżeli takie posiada, z terrorystami. Taka sytuacja spowodowałaby osłabienie roli państwa w regionie i utracenie roli lidera, do której tak usilnie dąży. Mimo, iż Iran nie posiada zbyt wielu sojuszników, to militarne posunięcie USA na pewno nie spotkałoby się z przychylnością Rosji, Chin, a także wielu krajów europejskich. Już teraz kolejne sankcje nakładane na kraj ajatollahów rodzą coraz więcej wątpliwość w Europie i Azji , które są związane handlem zarówno w kwestii energii, jak i innych dóbr. Ponadto wiarygodność USA zmalała z powodu konfliktów w Iraku i Afganistanie. Dodatkowo „zniszczenie” Iraku umocniło rolę Iranu w regionie i otworzyło drogę do przywództwa. Świat muzułmański, nie jest już tak przyjazny Stanom Zjednoczonym i nawet tradycyjni amerykańscy sojusznicy (np. Arabia Saudyjska) otwarcie nie zgadzają się na politykę USA, która prowadzi do zabijania muzułmanów czy Arabów.
Do tych wszystkich elementów oddziaływujących na prowadzenie polityki zagranicznej przez USA, dochodzi nowy, niezwykle ważny element, który zmienia wagę sił – arabska „Wiosna Ludów”.
Na konferencji w 2008 r. poświęconej wyzwaniom bezpieczeństwa w XXI wieku, dr Gary Samore stwierdził, że polityka Stanów Zjednoczonych względem Iranu, polegająca na tradycyjnej metodzie „kija i marchewki” już nie działa . W zamian za zatrzymanie na 10 lat programu wzbogacania uranu, USA proponowały wsparcie cywilnego programu jądrowego, wraz z zapewnieniem dostaw paliwa. Rozmowy negocjacyjne były możliwe pod warunkiem presji politycznej oraz sankcji gospodarczych wspieranych przez USA i EU3 (Niemcy, Francję, Wielką Brytanię) oraz Rosję, Chiny (P5+1). Jednocześnie polityka USA charakteryzowała się dużą dozą cierpliwości i była polityką „przetrzymania” – w obliczu zdarzeń z początku 2011 r. tego typu strategia nie może być już uprawiana.
Na fali protestów w świecie muzułmańskim zostały obalone reżimy w Tunezji i Egipcie. Jednocześnie wraz z rezygnacją z urzędu Hosina Mubaraka, USA straciły swojego najpotężniejszego sojusznika w regionie. Zamieszki w kolejnych państwach – Maroko, Algierii, Jemenie, Omanie, Jordanii, Syrii i Bahrajnie spowodowały wycofanie się rządów tych państw z otwartych gestów w stosunku do Waszyngtonu, które mogłyby rozdrażnić ludność. Szczególnie w świetle niedawnych ataków na Libię. Również państwa, które wciąż silną ręką trzymają swoje społeczeństwa np. Arabia Saudyjska, starają się być ostrożne w relacjach z USA. Arabskie powstania bez wątpienia osłabiły wpływy Waszyngtonu w regionie, co przeniesie się na decyzję o poparciu poczynań administracji Obamy w kierunku Iranu .
Jednocześnie na fali rewolucji i „Islamskiego Przebudzenia”, jak to określił ajatollah Khamenei, toczy się walka wpływów m.in. w Bahrajnie pomiędzy szyickim Iranem a sunnicką Arabią Saudyjską. Trudnym do przewidzenia jest rozwój fali protestów. Eksperci zgodnie uważają, iż zielona rewolucja z 2009 r. związana z reelekcją Ahmadineżada na urząd prezydenta dała po raz pierwszy wyraźny głos sprzeciwu społeczeństwu irańskiemu wobec władzy. Mimo, iż do tej pory Teheran opierał się powstaniom mającym miejsce za jego granicami, nie oznacz to, że nie powtórzy się sytuacja z 2009 r. Nie zależnie od tego, jak rozegrają się wydarzenia, konieczna jest zmiana polityki zagranicznej Waszyngtonu w kierunku Teheranu, która do tej pory się nie sprawdzała. W szczególności w ostatnich 6 latach, kiedy władzę objął Ahmadineżad.
By utrzymać swoje interesy na Bliskim Wschodzie, Stany Zjednoczone muszą poczynić konkretne kroki, które przede wszystkim przywrócą im zaufanie i wiarygodność. Nie znajdzie się złotego środka, który może rozwiązać wszelkie problemy. Jednak jedną z najważniejszych zasad, która powinna przyświecać USA w polityce zagranicznej w kierunku Bliskiego Wschodu i Iranu jest odejście od akcji zbrojnych. Większa aktywność dyplomacji skierowana do partnerów w regionie a także kształtujących się rządów, może stworzyć wspólne stanowisko w stosunku do Iranu. Ważne jest również odwociągać za sobą misje militarne... W swoich działaniach Stany Zjednoczony powinny ograniczyć się głównie do relacji gospodarczych i nie ingerować w wewnętrzne sprawy krajów. Bezskuteczna strategia zewnętrznego nacisku na Iran nie przyniosła efektów. Możliwe, że zmiany w reżimie i polityce wewnętrznej muszą wypływać
z wewnątrz, a nie z zewnątrz.
Ajatollah Khamenei wielokrotnie stwierdzał, iż naprawą stosunków amerykańsko–irańskich będzie wycofanie się Stanów Zjednoczonych z ich kraju (co należy rozumieć, jako ograniczenie się do partnerskich relacji, nie naruszających suwerenności danego kraju), a także zażegnanie konfliktu palestyńsko – izraelskiego. W swoim przemówieniu z maja 2011 r. Prezydent Obama zaproponował ustanowienie państwa palestyńskiego w granicach z 1967 r. Niewątpliwie jest to pewien sygnał, na który oczekuje świat muzułamński. Jednak należy do niego podchodzić z dużym dystansem. Słowa bez pokrycia nie stanowią żadnej wartości i zarówno Amerykanie, jak i Irańczycy dobrze o tym wiedzą.
Bibliografia:
• Aljazeera, http://english.aljazeera.net/news/americas/2011/05/2011519145837856559.html
• Amirahmadi Hooshand, 2006, US-Iran Relations: Perils and Promises, Geopolitics of Energy 28 (9), s.3-12
• Bahgat Gawdat, 2007, Iran and the United States: The Emerging Security Paradigm in the Middle East, Parameters, 37 (2), s. 5 - 18
• Center for Strategic&International Studies, 2010, The Gulf Military Balance in 2010, s.15, http://csis.org/files/publication/100422_GulfMilBal.pdf
• Der Spigel, 2011, We still know too little about Teheran’s Nuclear Activities, http://www.spiegel.de/international/world/0,1518,738634,00.html
• Gause George F., 2010, The international relations of the Persian Gulf, Cambridge University Press, s.258
• Lynch Marc, 2011, Upheaval. U.S. Policy Toward Iran in a Changing Middle East, Center for a New American Security, s. 34
• Parsi Trita, 2007, Treacherous Alliance, The secret dealings of Israel, Iran, and the United States, Yale University Press, s. 261 - 284
• Reuters, http://www.reuters.com/article/2010/11/29/us-wikileaks-iran-saudis-idUSTRE6AS02B20101129
• Samore Gary, 2008, The Iranian challenge and nuclear threat. The American options, INSS Security Challenges of the 21st Century, http://www.cfr.org/content/thinktank/Iran_INSS_Speech_December2008.pdf
• Secor Laura, 2009, A dissident economist’s attempts to reform the revolution, The Rationalist.
• Takeyh Ray, 2009, Guardians of the revolution, Iran and the world in the age of the Ayatollahs, Oxford University Press, s.310