Relacja z misji obserwatorskiej UCCA w Sewastopolu w dniu 17 stycznia 2010 r.
W dniu 17 stycznia 2010 r. gościłem na Ukrainie jako obserwator z ramienia Ukrainian Congress Committee of America (UCCA), która to organizacja już od 1991 r. deleguje na Ukrainę misje obserwatorów wyborczych. Choć ogólnie wybory można określić jako wolne i uczciwe, zanotowaliśmy również i naruszenia prawa i procedur wyrorczych, które znalazły swoje odzwierciedlenie w naszych raportach. Misja UCCA 17 stycznia 2007 r. była prawdziwie międzynarodowa: UCCA zarejestrowała w ukraińskiej centralnej komisji wyborczej 104 obserwatorów, nie tylko obywateli USA ale i Kanady, Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec i Polski i Australii. Zespoły obserwatorów wysłano prócz Krymu także do Czerkasów, Doniecka, Iwano-Frankowska, Charkowa, Lwowa i Połtawy. Duża grupa obserwatorów pracowała też w Kijowie i jego okolicach. Ogółem objęliśmy obserwacją 227 komisji wyborczych.
Naszym celem był Sewastopol, miasto w którym duża część mieszkańców mówi, iż jest ono nie tyle pro-rosyjskie, co po prostu rosyjskie, mówiąc otwarcie: zdies Rossija.
Obserwatorzy, choć wielu było już prawdziwymi weteranami ukraińskich wyborów, karnie sstawili się na odprawie i szkoleniu w „Ukraińskim domu” na Placu Europejskim w Kijowie. Kilka godzin, które poświęcono na ogólne omówienie sytuacji przedwyborczej i procedur, których przestrzegania mieliśmy obserwować, z pewnością nie wyczerpało tematu, ale dało nam szereg nowych, praktycznych wiadomości oraz (co najważniejsze) zwróciło naszą uwagę na te aspekty, z którymi prawdopoodbnie będą największe problemy. Jeszcze tego samego dnia wieczorem wyruszyliśmy w podróż na Krym.
Sewastopol stanowił dla nas miłą odmianę po mroźnym i zaśnieżonym Kijowie. Miasto było ciepłe i – biorąc pod uwagę nadchodzące wybory – bardzo spokojne. Widać też było wyraźnie, że przed otwarciem nowego sezonu turystycznego przybycie obserwatorów na wybory było nieoczekiwaną szansą dla opustoszałych hoteli by podreperować nadwątlony zimą budżet.
Po rozlokowaniu się w, przywodzącym na myśl wczesne lata 80., hotelu „Krym”, ruszyliśmy na rekonesans w teren. Jako obserwatorzy międzynarodowi witani byliśmy zwykle dość życzliwie, choć nasza obecność wyraźnie wprowadzała nieco nerwowości w prace członków komisji, gorączkowo dopinających ostatnie przygotowania do przeprowadzenia wyborów.
W dniu wyborów gościliśmy w pięciu komisjach wyborczych: w czterech w Sewastopolu oraz w jednej w pobliskiej Bałakławie. Otwarcie lokali wyborczego i rozpoczęcie głosowania nie budziły naszych zastrzeżeń. W kolejnych lokalach wyborczych napotkaliśmy jednak na szereg problemów. Jednym z głównych był, szeroko pojęty, bałagan w spisach wyborców. Członkowie komisji nie kryli przed nami, iż pomimo istnienia od 2007 r. scentralizowanego ukraińskiego komputerowego rejestru wyborców, listy wyborców, którymi dysponują komisje wyborcze nadal nie są wolne od licznych błędów (np. niewłaściwa transliteracja nazwiska z j.rosyjskiego na ukraiński) oraz martwych dusz czyli ludzi, którzy z różnych względów nie powinni już znajdować się na tych listach. Chodzi przede wszystkim o ludzi zmarłych ale także np. o osoby które na stałe emigrowały i zrezygnowały z ukraińskiego obywatelstwa. Z drugiej strony w spisach czasem nie figurowały osoby, które (zgodnie z adresem zameldowania w ich dokumentach) powinny móc głosować w danym lokalu wyborczym. To właśnie o sposób dodawania tych osób do list wyborców toczyły się w dzień wyborów najgorętsze spory w komisjach. Część komisji przyjęła zasadę, iż będzie dopisywać takie osoby nawet w dniu wyborów (jeśli przedstawią one odpowiedni wpis o zameldowaniu w swoim dokumencie tożsamości) zaś część komisji odsyłała pechowych wyborców do sądów, które miały w tym czasie obowiązek w trybie ekspresowym wystawiać wyborcy odpowiednią decyzję, nakazującą danej komisji umożliwić wyborcy głosowanie. Ponieważ zdecydowana większość mieszkańców Sewastopola popiera W. Janukowycza, każde odesłanie pechowego wyborcy do sądu po odpowiednie dokumenty natychmiast wywoływało protesty i oskarżenia ze strony obserwatorów Partii Regionów o celowe utrudnianie głosowania sympatykom ich partii i co za tym idzie, świadome działanie na korzyść J. Tymoszenko.
Osobliwością ukraińskich wyborów, pochodzącą jeszcze z czasów radzieckich jest składanie osobistych gratulacji i wręczanie kwiatów lub drobnych upominków (np. notatnik) przez przewodniczącego komisji młodym wyborcom, którzy głosowali po raz pierwszy w życiu. Zwykle odbywa się to po wrzuceniu przez wyborcę głosu do urny i w naszej ocenie stanowiło raczej miły gest niż formę ewentualnego wpływania na decyzję wyborcy.
Inną ciekawostką, niosącą już potencjalnie większe zagrożenie możliwością wykonania ewentualnych manipulacji wyborczych jest możliwość tak zwanego głosowania w domu. Polega ona na wyjeździe minimum trzech członków komisji (plus ewentualnie obserwatorów) z małą urną do głosowania, do mieszkań osób, które odpowiednio wcześniej zgłosiły, iż z racji stanu zdrowia nie będą w stanie zjawić się w lokalu wyborczym samodzielnie (albo informację o takiej osobie komisje miały już wcześniej w swoich rejestrach). Taka formuła głosowania, z racji niewielkiej możliwości nadzoru ze strony wyborców, budziła duże zastrzeżenia jeszcze podczas wyborów 2004 r. jednak została utrzymana jako sposób zapewnienia realizacji prawa głosu osobom niepełnosprawnym.
Końcowa ale chyba najważniejsza faza działalności komisji, czyli otwarcie urn wyborczych i zliczanie głosów nie ustrzegła się w Sewastopolu od, najdelikatniej mówiąc, istotnych potknięć technicznych: w jednym z lokali w krytycznym momencie na ok. 5 min. zabrakło prądu i zgasło światło (na szczęście sytuację uratowały światła zamocowane na kamerach, obecnych w lokalu, dziennikarzy), a niekiedy przypadków rażącego lekceważeniem procedur pracy komisji (np. odnotowaliśmy m.in. dodawanie brakujących podpisów członków komisji na kartach wyborczych już post factum) czy wreszcie wypadków utrudniania pracy obserwatorom wyborczym. To ostatnie zdarzało się zwłaszcza działaczom miejscowych NGO i mediów, alecz także i nasi obserwatorzy stykali się z przypadkami presji psychicznej ze strony nieprzychylnie nastawionych członków komisji jak i nadaktywnych obserwatorów z ramienia "Partii Regionów". Specyficznego posmaku naszej misji dodał wreszcie fakt, że na piętrach hotelu w Sewastopolu, gdzie kwaterowali nasi obserwatorzy rozmieszczono umundurowanych funkcjonariuszy milicji, oficjalnie w celu zapewnienia nam bezpieczeństwa na wypadek, bliżej niesprecyzowanych, kłopotów.
Zgodnie z oczekiwaniami, wybory w Sewastopolu i na Krymie zdecydowanie wygrał Wiktor Janukowycz. Przykładowo, w komisji nr 65 okręgu 225 w Sewastopolu, gdzie obserwowałem zliczanie głosów, Wiktor Janukowycz wygrał 579 głosami przeciw zaledwie 40 za Tymoszenko i 12 za urzędującego prezydenta). Taki wynik nie powinien jednak dziwić na Krymie, który, jak już wspomniałem, od dawna ma opinię wyjątkowo prorosyjskiego i antyzachodniego.
Na koniec warto jeszcze zwrócić uwagę na kwestię lokalnych obserwatorów wyborczych – spośród wszystkich obserwatorów, którzy obecni byli w lokalach wyborczych, aktywnością odznaczali się właściwie wyłącznie ci reprezentujący Partię Regionów, pozostała część pasywnie siedziała w kątach sal i nie wykazywała z reguły większego zainteresowania całym procesem wyborczym. Spora część spośród obserwatorów od innych niż W. Janukowycz kandydatów otwarcie stwierdzała, iż pełni swoją funkcję tylko dla gratyfikacji finansowej do swojego sztabu wyborczego, zaś prywatnie całkowicie popiera kandydata Partii Regionów.
Po zakończeniu obserwacji działalności lokalnych komisji wyborczych (tzw. DVK, diłnyczna wyborcza komisja), cała nasza 7 osobowa grupa wróciła do Kijowa, gdzie oficjalnie złożyliśmy sprawozdanie z przebiegu naszej misji i zapoznaliśmy się z analogicznymi relacjami pozostałych zespołów. Najwięcej zastrzeżeń i uwag co do przejrzystości i uczciwości wyborów oraz przebiegu kampanii mieli obserwatorzy z Charkowa i Doniecka. Ci pierwsi zwracali m.in. uwagę na zignorowanie przez sztab Janukowycza zakazu prowadzenia agitacji podczas ciszy przedwyborczej (zostawiając w centrum miasta wielkie plakaty swego kandydata) zaś w Doniecku głównym problemem było niezapowiedziane pojawienie się kilkusetosobowej grupy, uprzednio nie zarejestrowanych, obserwatorów z Gruzji. Ich obecność w większości przypadków spotykała się z negatywną reakcją członków miejscowych komisji wyborczych. Wedle relacji jednej z obserwatorek UCCA, która pełniła swój mandat w Doniecku, niektóre lokale wyborcze posiadały nawet własną obstawę, mającą nie dopuścić do fizycznego pojawienia się Gruzinów na ich terenie.
Na koniec jeszcze jedna uwaga: pełniąc swoją funkcję w Sewastopolu przekonaliśmy się osobiście, że jakakolwiek wzmianka o USA albo NATO wywołuje, jeśli nie niechęć rozmówcy, to przynajmniej wzbudza jego ostrożność. Z drugiej strony, obecność Rosji (nie tylko jej Floty Czarnomorskiej, ale i jej kapitału i Ukraińskiej Cerkwi Prawodawnej Partiarchatu Moskiewskeigo) jest widziana w Sewastopolu więcej niż mile.
Nie powinien zatem dziwić fakt, iż słowiańska, w większości rosyjskojęzyczna ludność Krymu popiera W. Janukowycza – orędownika współpracy z Rosją, definiowaną jako jedyny solidny gwarant trwania rosyjskiej kultury i historii na Krymie oraz bezpieczeństwa jego mieszkańców. Bezpieczeństwa, któremu, zdaniem większości moich rozmówców, najbardziej zagrażają Tatarzy Krymscy, którzy osiedlając się w swojej ojczyźnie historycznej, wchodzą w konflikty ze rosyjskojęzyczną ludnością osiadłą na półwyspie często już po II wojnie światowej.
Obecnie nie sposób jednoznacznie przewidzieć zwycięzcy wyścigu prezydenckiego nad Dnieprem. W skali całego kraju wydaje się jednak, iż W. Janukowycz dysponuje stabilniejszym i bardziej przewidywalnym wsparciem elektoratu, zaś ewentualne zwycięstwo J. Tymoszenko wymagałoby zaiste rozpaczliwej jedności niemal całego (tj. bez "Partii Regionów" i "Komunistycznej Partii Ukrainy" i bez znacznej części elektoratu S. Tihipki) pro-demokratycznego elektoratu Ukrainy. Biorąc jednak pod uwagę rozczarowanie wielu wyborców efektami Majdanu z 2004 r. i wyborów parlamentarnych w 2006 r. oraz obecny kryzys, wątpię, czy taka mobilizacja uda się po raz trzeci.
W skali regionalnej należy przyznać, że umiejętnie grając na prorosyjskich sentymanetach oraz tatarsko / banderowskim zagrożeniu dla Rosjan na Krymie, a także podnoszeniu realnego problemu upokażającej mizerii finansowej państwa ukraińskiego (a zwłaszcza w porównywaniu do, będącej obecnie w znacznie lepszej sytuacji ekonomicznej, Rosji) Partia Regionów zbudowała solidne zaplecze wśród elektoratu na Krymie. Dlatego uważam, iż II turze wyborów Wiktor Janukowycz zdobędzie tam przytłaczającą większość głosów.
UCCA deleguje swoich obserwatorów na Ukrainę także na II turę głosowania w wyborach prezydenckich. Sądząc po względnie wyrównanych szansach obojga kandydatów, będzie ona jeszcze ostrzejsza niż pierwsza. Choć obecnie mało kto nad Dnieprem oczekuje, iż alternacja władzy obędzie się bez masowych protestów, oskarżęń o fałszerstwa i przepychanek w Sądzie Konstytucyjnym, wciąż istnieje szansa, iż w wyniku wyborów do władzy dojdzie rzeczywiście osoba, która zdobdyie największe poparcie w społeczeństwie. Jeśli tak się stanie, udział w tym będą miały także tysiące obserwatorów z międzynarodowych i miejscowych NGO co, niezależnie od ostatecznego wyniku wyborów, dać powinno nam, niezależnym obserwatorom , niekłamaną satysfakcję.