Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Lekcja z 1939

Lekcja z 1939


16 wrzesień 2009
A A A

Rok 1939 należy do jednych z najtragiczniejszych dat w naszej historii. Napaść Niemiec i ZSRR na Polskę spowodowała upadek II Rzeczpospolitej, po ponad 20 latach istnienia. Obecnie, jej następczyni III RP zrównała się z nią wiekowo i nic na razie nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie nadszedł jej kres. Lekcja z tego doświadczenia jest jednak konieczna dla dzisiejszej Polski.

O taką refleksje na łamach "Gazety Wyborczej", na dwa dni przed uroczystościami na Westerplatte, pokusił się Radosław Sikorski. Szef polskiej dyplomacji odrzuca idee państwa wielonarodowego na rzecz państwa narodowego, gdzie najważniejsza powinna być modernizacja.

Tezy Radosława Sikorskiego są słuszne. II Rzeczpospolita musiała zginąć. Państwo z tak dużą ilością mniejszości narodowych nie uniknęłoby scen podobnych do tych z Wołynia z 1943 roku. Lecz tego typu problem skutecznie usunęła, nierzadko w sposób brutalny historia. Dzisiejsza Polska jest krajem bez mniejszości narodowych.

II RP była państwem mającym na swoim koncie wiele sukcesów, których jej następczyni może tylko pozazdrościć. Pomijając najsłynniejszą Gdynie czy COP to warto wspomnieć, że ówczesna Polska mogła się poszczycić dobrze działającą pocztą, koleją, skuteczną policją, piękniejącymi z dnia na dzień głównymi miastami.  II Rzeczpospolita również była krajem wielkiej modernizacji. Wyższość dzisiejszej Polski nad tą z międzywojnia polega w dużej mierze na uwarunkowaniach zewnętrznych. Sytuacja geopolityczna jest dziś zdecydowanie lepsza. Niemcy są naszym sojusznikiem, a Rosja choć nadal z ambicjami imperialnymi to już jest jednak bardziej przewidywalna.

Sytuacja geopolityczna wymusiła na II RP utrzymywanie dużej armii, która wówczas uchodziła za siódmą siłę świata, z tym że w przyszłej wojnie musiała się zmierzyć z drugą i trzecią militarną potęgą.  Obecnie nasze wojsko to ok. 100 tysięcy żołnierzy. Choć nie grozi nam obca inwazja to armia powinna być przygotowana zawsze na taką ewentualność. W szczególności, gdy graniczy się z państwem, które dokonuje inwazji na swoich sąsiadów (wojna w Gruzji). Błędne jest przekonanie, że armia i tak nas nie obroni przed poważnym atakiem, więc wolno na niej oszczędzać, zrezygnować z modernizacji.  Nasze wojsko, w wypadku wojny, powinno zatrzymać możliwie jak najdłużej wroga na granicy, aby nie dopuścić do zajęcia jakiejkolwiek części naszego terytorium. NATO jest przygotowane na odparcie ataku, a nie na odbijanie zajętych terenów. W wypadku utracenia jakiejś części naszego kraju, nie mamy pewności, że Sojusz nie zaakceptowałoby takiego stanu rzeczy i ponownie nie doszłoby do zdrady sojuszników.

Czy polska armia obecnie byłaby wstanie zatrzymać obcą inwazje u swych granic? I tak, i nie.  Polska Marynarka Wojenna jest dziś w nienajlepszej sytuacji, więc w wypadku ataku długo oporu by nie stawiała. Choć mogłaby skutecznie uniemożliwiać wrogi desant. Zarówno wojska lądowe jak i lotnictwo jest dość nowoczesne, choć jeszcze wiele czeka na modernizacje np. przestarzała obrona przeciwrakietowa.  Do naszych atutów należą wojska pancerne dysponujące w miarę dobrym sprzętem i to w dużej ilości (Polska jest czwartą potęgą w Europie pod tym względem). Posiadamy też znakomite oddziały powietrzno - desantowe oraz wojska specjalne.  Problem jednak w tym, że największe nasze jednostki są umiejscowione na południu i na zachodzie Polski, czyli tam gdzie nie grozi nam żadna, nawet hipotetyczna inwazja. 

W wypadku konfliktu trzonem naszej armii będzie stutysięczna armia zawodowa, której już teraz wyszkolenie, dzięki uczestnictwu w misjach w Iraku i w Afganistanie, stoi na wysokim poziomie. Pozostała część naszego wojska byliby to rezerwiści. W tym celu MON przygotował program budowy Narodowych Sił Rezerwy (czyli tych będących w stałej gotowości) oraz dwudniowego przeszkolenia wojskowego cywilów, które w planach ma objąć prawie wszystkich zdolnych do służby. Tym samym w wypadku wojny armia powiększyłaby się kilkukrotnie.

Przykład wojny radziecko - fińskiej z 1940 r. pokazuje, że aby wygrać pojedynek z Goliatem prócz wojska o wysokim morale potrzebni są także dobrzy dowódcy. Wyższa kadra oficerska Wojska Polskiego w końcu zaczyna się oczyszczać z komunistycznego betonu. W ostatnich latach promowani są oficerowie, którzy mają za sobą doświadczenie wojenne z Iraku czy Afganistanu. I tacy właśnie ludzie, sprawdzeni w warunkach bojowych, powinni zapełniać naszą kadrę dowódczą.

Celem polskiej polityki obronnej winno być stworzenie sprawnej, nowoczesnej i mobilnej armii. Program profesjonalizacji sił zbrojnych do tego właśnie zmierza. Wiadome jest, że kryzys nie oszczędzi i nie oszczędza również wojska, lecz najważniejszym jest kontynuowanie procesu modernizacyjnego. Tak, aby armia zawsze była rzeczywiście silna, zwarta i gotowa. 

W II Rzeczpospolitej istniało przeświadczenie, że Polska musi być mocarstwem albo czeka ją wasalizacja przez jednego z potężnych sąsiadów. To też polityka zagraniczna Polski była nakierowana uzyskanie statutu europejskiej potęgi.  W rezultacie osiągnięto status regionalnego półmocarstwa, które pomimo, że nie miało zbyt dużego potencjału to jednak należało się z nim liczyć. Niestety, to nie wystarczyło w 1939 r. Trwałe bezpieczeństwo mogło zapewnić ziszczenie się idei federacyjnej Józefa Piłsudskiego, tyle że w 1920 r. nie było chętnych do jej realizacji. Ani Litwini, ani Ukraińcy, ani tym bardziej Białorusini nie chcieli się z Polską jednoczyć.

Dziś nie mamy, co liczyć na stworzenie wielkiej federacji z wschodnimi partnerami. Idea jagiellońska ma szanse realizacji, ale jedynie przez Unię Europejską. Na to samo zwrócił uwagę, w swoim artykule w „Gazecie Wyborczej", Radosław Sikorski, który pisał o klęsce jagiellońskiego mocarstwa regionalnego.  Nasz imperializm w Europie Środkowej sięgający jeszcze XV wieku, spowodował, że jesteśmy przez wiele państw regionu nadal postrzegani, jako państwo zaborcze. Ten pogląd utwierdziło zajęcie Zaolzia w 1938 r. Dlatego przez wiele lat Polsce trudno było wyrosnąć na reprezentanta całego regionu. 

III Rzeczpospolita uzyskała wielkie błogosławieństwo w postaci dobrej sytuacji geopolitycznej, której nie miała jej poprzedniczka. Dlatego też ogromnie ważne jest, aby tej okazji nie zmarnować.

Umocnienie naszej pozycji w Unii, jako kraju odpowiedzialnego za wschodnią jej politykę powinno być celem nadrzędnym naszej dyplomacji. Równie ważne jest wzmacnianie samej Wspólnoty, gdyż ta daje szanse taki krajom jak Polska o słabym jeszcze potencjale do gry w wyższej lidze. W ramach UE i pod jej szyldem Polska może brać udział w rozgrywkach dużego kalibru. Z Polską potęgi tego świata mogą się nie liczyć, ale z Unią muszą. Dlatego im ważniejsi będziemy w Unii tym ważniejsi będziemy w świecie.

Nasze tradycje mocarstwowe powinniśmy wykorzystywać do zacieśniania więzów naszych wschodnich sąsiadów z Unią oraz kierowania całą unijną polityką na tym obszarze. Nasze tradycje predestynują nas do odgrywania roli eksperta i najważniejszego państwa w regionie. Do tego potrzebna jest właściwa dyplomacja, która w moim mniemaniu jest realizowana. Zarówno normalizacja stosunków z Rosją jak i projekty mające przyciągnąć do współpracy z UE takie kraje jak Ukraina czy nawet Białoruś  oraz tworzenie środkowoeuropejskich koalicji doskonale służą temu celowi.

Polska rzeczywiście znajduje się obecnie w najlepszej sytuacji od 300 lat. Żal byłoby taką okazję zmarnować. Błędów przez ostatnie 20 lat nie dało się uniknąć. Pod wieloma względami II RP przewyższała jej następczynie. Jednak to III RP ma największe szanse stać się państwem naprawdę silnym i nowoczesnym. Jeżeli tak się stanie to kolejny rozbiór Polski nigdy nie nastąpi.