Siergiej Bagapsz: Czekamy na olimpiadę w Soczi
Prezydent Siergiej Bagapsz o Abchazji dla Washington Times
W Washington Times ukazał się artykuł prezydenta Abchazji Siergieja Bagapsza, w którym opisuje on obecne położenie swojego kraju.
Obecnie mój kraj został uznany przez Rosję, Nikaraguę i Wenezuelę. Długo oczekiwany raport Unii, kończył się konkluzją, że każdy rząd, który nas uzna złamie prawo. Jestem w optymistycznym nastroju, gdyż niepodległość Abchazji jest nie tylko zagwarantowana, ale także pod względem politycznym i ekonomicznym dobrze rokuje na przyszłość. Ponadto wierzę, że uznanie przez większość państw świata jest tylko kwestią czasu. - prorokuje w swoim tekście prezydent Abchazji.
Autor podkreśla, że mimo wojny i blokady, Abchazja przetrwała jako niepodległe państwo, przez 16 lat, co zostało zlekceważone przez zachodnich sojuszników Gruzji. Według niego Abchazja posiada dostateczny potencjał jako państwo, z silną etniczną tożsamością i ogromnym potencjałem ekonomicznym. Łagodny klimat Abchazji i lokalizacja kraju nad brzegiem Morza Czarnego czynią z tego kraju atrakcyjne miejsce dla turystyki i skrzyżowanie dróg handlowych między Europą i Azją. W wymiarze praktycznym „...Nie możemy się doczekać przyjazdu tysięcy gości na Olimpiadę Zimowa do Soczi, które jest odległe od naszych północnych granic tylko o 20 mil". - pisze abchaska głowa państwa.
Nasi ludzie ponownie uśmiechają się. Nie noszą już mundurów wojskowych i nie czyszczą regularnie swojej broni. Nie przywdziewają żałoby. Wierzą w swoją przyszłość i przyszłość dla swoich rodzin. W końcu jesteśmy pewni siebie, bo nie jesteśmy już zrozpaczeni. Możemy czekać tak długo, aż świat opamięta się - podkreśla.
Historia podpowiada nam, że żadna walka o niepodległość nie była uważana za legalną przez tych, którzy jej się sprzeciwiali. Tak było w wypadku amerykańskiej wojny o niepodległość, i tak samo jest dzisiaj z Abchazją. Podczas, gdy my budujemy naszą demokrację i gospodarkę, Stany Zjednoczone i Europa opierają własną politykę wobec nas na fałszywym fundamencie. - ocenia autor.
Ostatni raport UE stwierdził, że to Gruzja zaczęła wojnę w zeszłym roku, w brutalnym i niespodziewanym ataku bezkarnie zabijając cywilów w Osetii Południowej, łamiąc prawo międzynarodowe. W tym samym czasie więcej ludzi z Zachodu jest bardziej zainteresowanych kwestią legalności naszego państwa niż haniebnym i niepotrzebnym atakiem na cywilów przez Gruzinów - konstatuje.
Według niego zimnowojenni intelektualiści, których sposób myślenia dominuje w Waszyngtonie i Brukseli, nie przejmują się zarówno losem Abchazji, Abchazów, jak i nawet samych Gruzinów. Zależy im tylko na tym co jest dobre lub złe dla Rosji, której nienawidzą - twierdzi Bagapsz.
Mój przyjaciel zacytował mi kwestię Humpreya Bogarta ze słynnego amerykańskiego filmu „Wielki sen": „Czy wiesz co on zrobi, kiedy wróci? Wybije mi zęby, a potem kopnie w żołądek bym mógł tylko mamrotać". Przez wspieranie gruzińskiej polityki dążącej do izolacji dyplomatycznej i ekonomicznej Abchazji i Południowej Osetii Stany Zjednoczone i Europa symbolicznie właśnie to nam robią. Nie dają nam żadnej alternatywy, a potem krytykują nas za to, co musimy robić, by przetrwać. - dobitnie podkreśla abchaski lider.
Kiedy społeczność międzynarodowa odmawia nam kodów bankowych, to Rosja oferuje rozwiązanie. Kiedy nie możemy otrzymać międzynarodowych kodów kolejowych, Rosja zgadza się na zarządzanie naszymi liniami kolejowymi. Kiedy nie możemy wysyłać naszych najciężej chorych obywateli do leczenia w szpitalach europejskich, wysyłamy ich do Moskwy. Kiedy Gruzja blokuje nam zaopatrzenie towarowe z morza, otrzymujemy je z Rosji drogami kolejowymi i lądowymi. - tłumaczy, dlaczego w Rosji widzi oparcie dla swojego kraju.
Według niego uspokojenie sytuacji nastąpi dopiero wtedy, gdy Europa i Stany Zjednoczone zaczną opierać swoją politykę na tym, co się obecnie dzieje w regionie, a nie na marzeniach, że Gruzini kiedyś przywrócą swoją „integralność terytorialną". Tylko dyplomatyczna ścieżka kompromisu i akcja humanitarna może przyniesie korzyść dla wszystkich mieszkańców Kaukazu, bez zważania na ich przynależność etniczną.
Chociaż cztery lata temu ubiegałem się o urząd walcząc w kampanii przeciwko prorosyjskiemu kandydatowi, teraz mogę powiedzieć, że Rosjanie wsparli nas w najbardziej krytycznym momencie naszej historii. [Nie zmienia to faktu, że] jak inni Abchazowie, [gdybym mógł] skwapliwie skorzystałbym z okazji, by budować naszą gospodarkę w oparciu o pomoc innych. Jesteśmy przecież niezależnym krajem i nie zaakceptujemy naszej przyszłości, jako część innego państwa. - podsumowuje na koniec swojego artykułu Siergiej Bagapsz.