Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Uganda neokolonialna

Uganda neokolonialna


13 luty 2010
A A A

Znane jest powiedzenie, że modernizacja jest motorem rozwoju. Dużo w tym prawdy. Europa czy Ameryka Północna nie byłyby tu gdzie są, gdyby nie nowoczesna technologia informacyjna i wysoko rozwinięte systemy komunikacji. Ma to swoje dobre i złe strony, jak wszystko, ale nic nie jest czarne albo białe. Rzecz w tym, że jeśli myślimy poważnie o współpracy rozwojowej z krajami Południa, a na pewno z Afryką, to wymaga to olbrzymiej, niewyobrażalnej pracy u podstaw. Pytanie tylko jak to robić, bo na pewno robić warto, nie naruszając delikatnej, wyjątkowej, wielopoziomowej tkanki kultury afrykańskiej? Jak to robić nie degradując jej niepowtarzalności i indywidualności?


W Ugandzie spędziłem kilka miesięcy 2007 roku. Kraj ten eksportuje surową kawę, ale finansowanie jej produkcji jest już zbyt kosztowne dla ułomnej ugandyjskiej gospodarki. Dlatego nie łatwo jest napić się kawy w Ugandzie. Jeśli uda się już znaleźć kawiarnie, w której faktycznie podają kawę, to przeważnie jest to jakaś zachodnia kawa a w zasadzie dominuje jeden jej rodzaj – Nescafe, należąca do ponadnarodowej multikorporacji Nestle znanej z wielu naruszeń praw pracowniczych, praw człowieka i destrukcji środowiska. Swoją dominacją na rynku ugandyjskim, korporacyjna kawa skutecznie ogranicza szerokie możliwości produkcji rodzimej kawy. Tym samym, produkcja kawy w Trzecim Świecie zwyczajnie się nie opłaca. Subsydiowana kawa Nestle jest dwa razy tańsza niż kawa wyprodukowana lokalnie. Zatem ugandyjscy  producenci kawy, nie maja szans na zarobek w obliczu taniej i łatwo dostępnej kawy z zachodu.


Dopiero tu, w Afryce, można uświadomić sobie siłę zachodniej dominacji i jej bezwzględnej ingerencji w niemal każdą dziedzinę życia. Europejskie, północnoamerykańskie i dalekowschodnie koncerny miażdżą lokalne rynki zalewając je tanimi, subsydiowanymi produktami. Rządy tych państw i powiązane z nimi korporacje, lobby finansowe i maklerzy giełdowi figurujący w zarządach międzynarodowych organizacji odpowiedzialnych za współpracę rozwojową i zadłużenie krajów rozwijających się, forsują regulacje finansowo handlowe korzystne dla eksportu krajów, które reprezentują. Na międzynarodowych forach ekonomicznych, garstka delegatów z krajów  Południa nie ma najmniejszych szans w starciu z liczną reprezentacją ośmiu najbardziej rozwiniętych krajów świata. Dzięki temu, oraz lobbingowi ponadnarodowych korporacji, Zachód w zasadzie bez istotniejszych ograniczeń możne podbijać rozwijające się rynki Afryki, Azji czy Ameryki Łacińskiej degradując i obezwładniając ich lokalny potencjał. Z drugiej strony, Zachód skutecznie blokuje trzecioświatowy eksport międzynarodowymi porozumieniami, konwencjami i restrykcjami (patrz: EPA’s – Economic Partnership Agreement) chroniąc tym samym swoje bogate i stabilne rynki przed zalewem tanimi produktami z krajów Południa…


Rządy prezydenta Yoveriego Museveniego – prezydenta Ugandy – to „demokratyczna dyktatura” oparta na strachu i sztucznym uwielbieniu dla wodza, którego podobiznę można znaleźć niemal w każdym zakamarku ugandyjskich wsi, miast i miasteczek. Do trzymania ludzi w ryzach służy ciężko wyposażona armia i policja finansowana, jak cały reżim, z brytyjskich pieniędzy. Sytuacja polityczna robi się powoli zbieżna z tą w Zimbabwe, gdzie prezydent Robert Mugabe, pierwotnie symbol i ostoja wolności oraz demokracji, po dekadach sprawowania władzy (faktycznie od niepodległości państwa po zmianie nazwy z Południowej Rodezji na Zimbabwe w 1980 roku), przeobraża się w dyktatora i zamordystę.


Trzymanie skorumpowanej władzy ugandyjskiej na garnuszku Wielkiej Brytanii ma oczywiście swoja cenę. Ale każdy kij ma dwa końce. Finansowanie reżimu Museveniego przez kolejne rządy Zjednoczonego Królestwa to gwarancja posłuszeństwa Koronie Brytyjskiej oraz pewność, że wszelkie oznaki wyrwania się spod brytyjskiej dominacji zostaną odpowiednio stłumione a zbuntowana ludność spacyfikowana. Wydatki jakie ponosi Korona na utrzymywanie służalczego w stosunku do niej rządu Ugandy wydaja się igraszką, w obliczu zysków jakie czerpie administracja Gordona Browna (i jakie czerpała poprzednia Tony’ego Blair’a) oraz powiązane z nią korporacje (jak  British Petroleum) z powolnej dewastacji kraju. Gra polega na gromadzeniu zysków wynikających z eksploatacji taniej ugandyjskiej siły roboczej zarówno przez korporacje zachodnie (Shell) jak i azjatyckie (indyjski koncern Kinyara); na rozbijaniu lokalnych rynków zbytu produktami subsydiowanymi przez USA i Unię Europejską eksportowanymi do najbiedniejszych krajów Afryki, w tym do Ugandy (chociażby Nestle czy Coca-Cola); na lobbowaniu w kierunku drapieżnej prywatyzacji gwarantującej kontrolowanie zysków płynących z naturalnych zasobów kraju (kawa, złoto, miedź).


Ugandyjczycy maja przeciwko czemu się jednoczyć, ale zawsze brakuje im zapału i chęci. Są tchórzliwi i nieufni do siebie na wzajem. Podzieleni, nazbyt zmęczeni i niedostatecznie umotywowani. W tym kontekście, zjednoczenie Afryki to utopia. Zion, w który tak głęboko wierzył Bob Marley okazał się mitem. I mitem już na zawsze pozostanie jeśli narody afrykańskie nie zdołają się przebić przez letarg w jakim się znalazły. Największym problemem Afryki jest uzależnienie od Zachodu, w które to uzależnienie Zachód Afrykę świadomie wpędza nakręcając swoje bogactwo za cenę jej biedy. Z moich rozmów i obserwacji wynika, że stupor, w jaki popadli Afrykańczycy ma źródło w podwójnej pułapce: pierwsza to Zachód, który zawsze wspomoże w zamian za gwarancje pewnych kompromisów, często etycznie niedopuszczalnych, ale finansowo korzystnych dla elit rządzących (bo bynajmniej nie dla ludzi zależnych od decyzji tychże elit). Innymi słowy, po co się wysilać na wspólną odpowiedzialność skoro zachód może przyjechać i wygrzebać nas z tarapatów. Drugi czynnik, który utrudnia Afrykańczykom i Afrykankom zrobienie kroku na przód to religia. Afrykańczcy są głęboko przekonani, ze wszystko jest w rekach boga (łącznie z wyleczeniem z nieuleczalnej choroby Aids) a oni sami nie są w stanie nic zrobić. Pozostaje zatem tylko czekać na wyroki boskie i z pokora je przyjmować bez najmniejszej próby ich kwestionowania.


Zion będzie możliwy gdy Afryka na prawdę, poważnie i odpowiedzialnie się zjednoczy i stworzy front oporu przeciwko władzy służalczej wobec zachodu; gdy Afryka przejmie inicjatywę i podejmie wyzwanie odpowiedzialności za swój los wolny od europejskich demagogów i północno amerykańskich specjalistów; gdy zrozumie, ze siła zwycięstwa leży w samorządności, w samoorganizacji i w oddolnych działaniach, które gwarantują stworzenie wolnego i sprawiedliwego społeczeństwa. Zion przestanie być iluzją, gdy Afrykańczycy wreszcie otworzą oczy i otrząsną się z apatii; gdy dostrzegą, że pępowina, którą są zrośnięci z Zachodem, tłoczy więcej trucizny w ich żyły niż substancji odżywczych; że kościół czerpie korzyści z ich bogobojności i bezgranicznego zaufania utwierdzając ich w mylnym przekonaniu, ze nie mają wpływu na swoje życie. Wreszcie, Zion przestanie być mitem gdy Afryka powie głośno DOŚĆ! Dość wyzyskowi, uzależnieniu, neokolonializmowi i współczesnemu   niewolnictwu; gdy zażąda od Zachodu partnerstwa a nie dominacji i protekcjonizmu, współpracy a nie współzawodnictwa, i bez strachu wypracuje taki system organizacji społecznej i ekonomicznej, który pozwoli połączyć tradycje Afryki z zasadami społeczno ekonomicznymi Zachodu, albo nawet je prześcignie.