Marynarka Wojenna Królestwa Szwecji - potęga czy bezsilność?
W dobie niepokojów europejskich, wywołanych agresywną postawą Rosji, coraz więcej państw zmuszonych jest ponownie stawić czoła brutalnej rzeczywistości, zmierzyć siły na zamiary i niejednokrotnie rozważyć nowe strategie obronne. Jak prezentuje się dziś Marynarka Wojenna Szwecji? Do czego jest zdolna, a na jakim polu kompletnie bezradna?
Flota Królestwa Szwecji od zawsze stanowiła o sile państwa szwedzkiego. Przez wieki wykorzystywana była do obsługi ruchu śródlądowego i międzynarodowego (zarówno pasażerskiego, jak i handlowego). Długość wybrzeża Szwecji przekracza 3200 km (łączna długość linii brzegowej Szwecji to ponad 60 000 km; w jej skład wchodzi ponad 220 000 wysp oraz mnogość zatok) i tym samym stanowi nie lada wyzwanie dla Marynarki Wojennej, której zadaniem jest m.in. ochrona morskich granic tego największego spośród krajów nordyckich.
Marynarkę Wojenną Królestwa Szwecji (Svenska Marinen) uważa się za trzecią (po Rosji i Niemczech) potęgę w basenie Morza Bałtyckiego. Potęgę tę rozpatrywać należy w kategoriach siły i skuteczności działania. Zatem jaką siłą dysponują Szwedzi?
Obecnie wizytówką Svenska Marinen są korwety. Spośród trzech klas, które obecnie są w służbie, najbardziej zaawansowane technologicznie są korwety klasy Visby (szybkie, zwrotne, wielozadaniowe okręty idealnie nadające się do patrolowania wód terytorialnych w tak niedużym i stosunkowo płytkim akwenie jakim jest Morze Bałtyckie). Szwedzka Marynarka Wojenna może pochwalić się dziś tylko pięcioma tego typu jednostkami pływającymi (pierwotny plan zakładał wybudowanie ich w liczbie 20 sztuk, ale kolejne cięcia budżetowe wpłynęły na obecny stan rzeczy). Ponadto, tylko dwie korwety tej klasy pozostają w pełnej gotowości bojowej. Okręty klasy Visby (na zdj.) uzupełniają mniej zaawansowane technologicznie korwety typu Stockholm (2) oraz Göteborg (4).
Na wyposażeniu szwedzkiej Marynarki Wojennej pozostaje również 11 trałowców, 13 okrętów patrolowych, 4 okręty podwodne oraz okręty pomocnicze i szkolne. Czy to dużo? Jak na kraj, w którym długość linii brzegowej równa się 1,5 długości równika (dla porównania linia brzegowa Polski to ok. 770 km) - to bardzo mało. Poza tym, stan techniczny i możliwości bojowe części obecnie eksploatowanych okrętów pozostawia wiele do życzenia. Warto nadmienić również, że szwedzka Marynarka Wojenna w 1982 roku pożegnała ostatni niszczyciel (o nazwie Halland).
Ostatnie 30 lat nie były dobrym czasem dla szwedzkiej Marynarki Wojennej. Kryzys końca lat 80’ i początku 90’ XX wieku był dla gospodarki szwedzkiej jeszcze bardziej dotkliwy niż następstwa wydarzeń z 1973 roku. Nasilenie imigracji oraz kosztów z nią związanych (asymilacja nowych przybyszów), nowy porządek europejski i światowy po rozpadzie ZSRR, coraz bardziej dominujące opinie o zbyteczności tej formacji wojskowej, jako generującej ogromne koszty i jednocześnie mało efektywnej nie sprzyjały inicjatywie utrzymywania dużych możliwości bojowych. Ułudna wizja wieczystego pokoju, który zapewnić miały jedynie zabiegi dyplomatyczne, prysnęła wraz z posunięciami Władimira Putina i jego agresywną polityką.
Po całkowitym blamażu szwedzkich sił powietrznych w marcu 2013 roku (Rosjanie symulowali 29 marca atak na Sztokholm przy użyciu m.in. bombowców zdolnych przenosić głowice jądrowe; Szwedzi nie poderwali żadnego z Gripenów, ponieważ...wszyscy piloci mieli wolne), Putin zachęcony niefrasobliwością szwedzkiej armii najwidoczniej postanowił „przetestować” również możliwości szwedzkiej Marynarki Wojennej. W październiku 2014 roku świat obiegła informacja o „niezidentyfikowanym obiekcie”, który naruszył szwedzkie wody terytorialne. Oficjalnie podana informacja, iż owym obiektem to pamiętający czasy carskie mały okręt podwodny, została przyjęta przez szwedzkich wojskowych z wyczuwalną ulgą, gdyż wiadomo, że obiekt (lub kilka obiektów) przebywając w wodach Archipelagu Sztokholmskiego nadał sygnał na częstotliwości wykorzystywanej przez Rosjan w sytuacjach alarmowych.
Jakimi możliwościami bojowymi dysponuje zatem szwedzka Marynarka Wojenna? Na to pytanie odpowiedział w 2013 roku były naczelny dowódca sił zbrojnych Szwecji gen. Sverker Göransson: „możemy bronić się przed atakiem na zlokalizowany cel tydzień na własną rękę”. W Szwecji podniosły się głosy oburzenia, postulowano nawet postawienie Göranssona przed wymiarem sprawiedliwości i sądzenie go za zdradę. W Rosji reagowano głównie śmiechem. Gorzkim dla Szwedów komentarzem nt. możliwości bojowych z pewnością jest również fakt, iż ichniejsze okręty potrafią dziś niemalże jedynie zaminować zatoki i wejścia do portów oraz...rozminować je w razie potrzeby.
Ogrom inwestycji, które po latach zaniedbań trzeba implementować, nareszcie ma realną szansę się ziścić - w kwietniu 2015 roku Riksdag opowiedział się zwiększenie budżetów obronnych w latach 2016-2020. Jednakże nawet jeśli Szwedzi ustaliliby ponownie finansowanie swoich formacji wojskowych na poziomie 2,5 proc. PKB, jak miało to miejsce jeszcze w 1988 roku (w 2012 było to jedynie 1,2 proc.), byłaby to jedynie kropla w morzu potrzeb. Należy pamiętać, iż po „drugiej stronie” stoi przeciwnik, któremu Business Insider przyznał drugą lokatę w rankingu najpotężniejszych armii. W najbliższych latach Szwecję czeka zatem ponowne ożywienie dyskusji nt. zacieśnienia współpracy z NATO oraz państwami regionu Morza Bałtyckiego.
Autor jest ekspertem Fundacji Naukowej Norden Centrum. Przedruk za zgodą Norden Centrum.
http://nordencentrum.pl/pliki/komentarze/KomentarzeNC5-20151229.pdf