Aleksander Kobyłka: Topniejące lody nie wpłyną na gospodarkę
Niedawno zakończona wizyta indyjskiego premiera w Chinach miała pokazać rosnące zaufanie i współpracę pomiędzy dwoma najludniejszymi państwami świata. Kłopot w tym, że pomimo wypowiadanych gładkich słów oraz rozdawanych uśmiechów, są one skazane na współzawodnictwo.
Rozmowy Manhomana Singha z prezydentem Hu Jintao i premierem Wen Jiabao przebiegły w pozytywnej atmosferze, a obie strony podkreślały wolę i znaczenie wzajemnej współpracy. W jednej ze swoich wypowiedzi Singh podkreślał, że istnieje wystarczająco dużo miejsca dla rozwoju obydwu państw. Jednak ze względu na wielkość, położenie i poziom rozwoju gospodarczego Chiny i Indie są naturalnymi konkurentami w sferze polityki, a przede wszystkim - gospodarki.
Na pierwszy plan wysuwa się kwestia dostępu do surowców energetycznych, których rozpędzone gospodarki obydwu państw potrzebują niczym powietrza. Rozpoczynając modernizację o dekadę wcześniej, Chiny sprawnie wypełniły luki na surowcowej mapie, pozostawiając Indiom niewielkie pole manewru, a już teraz indyjska gospodarka importuje 70 proc. zużywanej ropy. Indie chcą uciec w pozyskiwanie energii z elektrowni atomowych, a nawet wciągnąć do współpracy przy rozwijaniu tego programu właśnie Chiny, jednak póki co konkurencja o zasoby z każdym dniem będzie coraz większa, co niewątpliwie odbije się czkawką na światowych cenach surowców.
Już wkrótce na większą skalę rozgorzeje też walka o rynki zbytu dla chińskich i indyjskich towarów. Dotychczas konkurencja była dość ograniczona, gdyż o ile Chiny korzystając z taniej i nieźle wykształconej siły roboczej zalały świat swoimi produktami, Indie do niedawna stawiały na rozwój sektora IT stając się głównym globalnym zagłębiem informatycznym. Koncentracja na tym bardzo dochodowym segmencie nie mogła jednak zapewnić dziesiątków milionów potrzebnych miejsc pracy. Kraj, który już niedługo przewyższy Chiny pod względem liczby ludności, musi rozbudowywać sektor przemysłowo-wytwórczy, co nieuchronnie doprowadzi do konkurencji z chińskimi produktami.
Również wzajemne relacje gospodarcze zawierają ziarno konfliktu. Szeroko dyskutowana w czasie wizyty wymiana handlowa pomiędzy państwami po ponad 50-proc. wzroście w ubiegłym roku sięgnęła prawie 40 mld dol. To dużo, lecz jak na możliwości azjatyckich gigantów, nie jest to oszałamiająca wartość. Co więcej, Chiny są dla Indii drugim najważniejszym partnerem handlowym, natomiast w drugą stronę aż taka zależność nie występuje.
Indyjskich przywódców martwi błyskawicznie rosnący, sięgający już prawie 10 mld dol. deficyt po stronie Indii, stąd domagają się ułatwień dla swoich towarów w dostępie do chińskiego rynku. Doświadczenia podpowiadają jednak następujący scenariusz: wartość wymiany i indyjskiego deficytu będzie rósł, a Chiny utrzymają teoretycznie otwarty, a w praktyce najeżony trudnościami w dostępie rynek. Co będzie rodzić dalsze spory.
Należy sobie również uświadomić, że na indyjsko-chińskie relacje gospodarcze w dużym stopniu wpłynie postawa zachodnich przedsiębiorców. To oni będą bowiem podejmować ostateczne decyzje dotyczące swoich inwestycji w regionie. Jeśli Indie będą w stanie zaproponować lepsze warunki od Chin, z pewnością uda im się przeciągnąć zachodnich inwestorów na swoją stronę, co będzie znaczącą pomocą w regionalnym współzawodnictwie. Myli się jednak ten, kto uważa, że przeważającym argumentem będą rzekome preferencje przedsiębiorców dla „największej demokracji świata”. Brzmi to bezwzględnie, ale interesy to interesy, a inwestorzy podążają tam, gdzie jest taniej/wygodniej/bardziej perspektywicznie. System polityczny schodzi na dalszy plan.
Czemu zatem służą starania mające ocieplić relacje pomiędzy krajami? Ich głównym zadaniem jest niedopuszczenie do sytuacji, w której rywalizacja gospodarcza przeradza się w jakikolwiek konflikt na większą skalę. Rosnąca liczba pozytywnych gestów – pierwsza po pięciu latach wizyta indyjskiego premiera w Chinach, historyczne wspólne ćwiczenia obydwu armii – zwiększa zaufanie i zrozumienie dla aspiracji partnerów. W dalszej perspektywie może to doprowadzić do rozwiązania najważniejszego problemu w bilateralnych relacjach, czyli konfliktu granicznego w Kaszmirze oraz stanie Arunachal Pradesh. Nie jest to oczywiście jedyny punkt sporny, jednak tak długo jak priorytetem dla Chin i Indii będzie utrzymanie stabilnego i pokojowego środowiska międzynarodowego, gospodarcza rywalizacja, na którą te państwa są skazane, nie powinna ulec politycznej eskalacji.