Dominika Matys: Zapomniane ludobójstwa
Zabijajcie bez litości kobiety, starców i dzieci; liczy się szybkość i okrucieństwo. Kto dziś pamięta o rzezi Ormian? Tymi słowami Hitler wydał rozkaz ataku na Polskę w 1939 roku. Mówi się, że historia lubi się powtarzać. Niestety Żydzi nie byli pierwszym narodem, który stał się ofiarą ludobójstwa. Kto jednak dzisiaj o tym pamięta...? Wybiórcza pamięć ludzkości
Niemcy nie mieli tyle szczęścia co Turcy. Do dzisiaj są stygmatyzowani ze względu na zbrodnie, których dopuścili się dziesiątki lat temu. Niedawno poruszenie w niemieckich mediach wywołał odcinek amerykańskiej kreskówki South Park, w którym Niemcy występują jako naród pozbawiony poczucia humoru, a nawet dążący do zagłady. Co ciekawe, sami Niemcy nie mają nic przeciwko temu. Dziennik Bild poprosił czytelników, by za pośrednictwem jego strony internetowej głosowali, czy uważają odcinek South Park o Niemcach za zabawny czy raczej za niesmaczny. W piątek 82 proc. internautów oceniło, że żartowanie z Niemców w komedii jest w porządku. Są jednak na tym świecie narody, które nigdy nie rozliczyły się ze swoich zbrodni. Ba, wręcz im zaprzeczają. Zdarza się nawet, że czczą ludobójców. Czy powinniśmy zgadzać się na to, by historię pisali zwycięzcy? Nawet jeśli mają krew na rękach...?
Ostateczne rozwiązanie kwestii ormiańskiej
Ludobójstwo Ormian było pierwszym zaplanowanym ludobójstwem dokonanym przez władze państwowe na grupie etnicznej w czasach nowożytnych. W 1890 roku na terenie imperium osmańskiego, głównie w podbitej przez Turków Armenii Zachodniej, żyło ponad 2,6 mln Ormian. Jako niewierni (pierwszy chrześcijański naród na świecie), czuli się dyskryminowani w państwie rządzonym przez muzułmanów. Podczas pierwszej wojny światowej Turcja stanęła po stronie Państw Centralnych. Ormianie, służący w osmańskim wojsku, w czasie walk z Rosją, przechodzili do obozu wroga. Turcja, która już od dłuższego czasu była chorym człowiekiem Europy, która straciła swoje ziemie w Europie na skutek wojen bałkańskich, i która bała się całkowitego upadku jej państwowości, nie mogła zaakceptować dążeń niepodległościowych Ormian.
Jeszcze przed wybuchem I wojny światowej władzę w Turcji objął Komitet na rzecz jedności i postępu zwany młodoturkami. Jego ideolodzy dążyli do zajęcia turańskich ziem Iranu i Rosji. Dążąc do zjednoczenia ludów tureckich od Bosforu po Mongolię, uznali, że na przeszkodzie stoi miejscowa ludność ormiańska, zamieszkująca tereny Zakaukazia od 3000 lat. Przy okazji obecności znacznych wojsk w tym regionie postanowili ostatecznie rozwiązać problem ormiański
Takie właśnie były powody wydania przez rząd turecki 24 kwietnia 1915 roku rozporządzenia nakazującego aresztowanie ormiańskiej inteligencji. Tylko w Stambule zgładzono wówczas 2345 osób. Było to preludium do wydarzeń określanych dzisiaj ludobójstwem Ormian. 27 maja 1915 roku zarządzono deportację Ormian do Syrii i Mezopotamii. Czekał ich ponad 60-dniowy marsz. Upał i kurz uniemożliwiał kobietom, dzieciom i starcom odbycie takiej podróży. Nawet najsilniejsi mężczyźni, pozbawieni odpowiedniego ubrania i zapasów żywności, nie byli w stanie temu sprostać. Celowo prowadzono grupy ludzi pod eskortą, żeby ich wymęczyć. Gwałt był wszechobecny podczas ludobójstwa Ormian. Nie oszczędzano kobiet, nawet starych. Najgorsze były gwałty na dziewczynkach w wieku sześciu, siedmiu, ośmu lat. Wiele z nich umarło. Młode Ormianki były porywane do haremów. Każdy przejaw nieposłuszeństwa karany był śmiercią. Starsze Turczynki pouczały je, że mogą przeżyć i być szczęśliwe tylko, gdy będą zadowalały swego właściciela. Mord odbywał się na taką skalę, że liczbę ocalałych można oszacować na mniej niż 150 tys. Zginęło ok. miliona ludzi. Lecz co mają w tej sprawie do powiedzenia sprawcy tej masakry...?
Tureckie kłamstwa i protesty
Turcja konsekwentnie utrzymuje, że coś takiego jak ludobójstwo Ormian nigdy nie miało miejsca. Twierdzą, że śmierć poniosło wtedy jedynie 300-500 tysięcy Ormian, którzy nie byli ofiarami eksterminacji, lecz chaosu, w którym pogrążyło się imperium osmańskie w ostatnich latach swego istnienia. Choć zdecydowana większość historyków potwierdza, że na ludności ormiańskiej dokonano ludobójstwa, to przez wiele lat nad tą zbrodnią panowała zmowa milczenia – Turcja była zbyt ważnym sojusznikiem dla światowych mocarstw. Pisarzowi-nobliście Orhanowi Pamukowi wytoczono proces o obrazę tureckości, po tym jak ośmielił się wspomnieć o tragedii Ormian.
W przyszłym tygodniu (19-25 grudnia br.), izba niższa francuskiego parlamentu rozpatrzyć ma projekt ustawy przewidujący rok więzienia oraz grzywnę 45 tys. euro za negowanie ludobójstwa Ormian. Reakcja władz tureckich na tę informację była natychmiastowa. Premier Turcji Recep Tayyip Erdogan wezwał prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego do zablokowania tej ustawy. Zagroził poważnymi konsekwencjami na poziomie stosunków politycznych, gospodarczych, kulturalnych i we wszystkich dziedzinach. Ostrzegł, że jeżeli ustawa zostanie przyjęta, to Turcja odwoła z Paryża swego ambasadora. Szef tureckiej dyplomacji Ahmed Davutoglu oskarżył Francję o średniowieczną mentalność. Inicjatywę francuskich ustawodawców nazwał próbą zhańbienia naszego kraju i naszego narodu, której nie można pozostawić bez odpowiedzi. Gabinet premiera Erdogana wyśle w przyszłym tygodniu do Paryża delegację, której zadaniem będzie przekonać francuskich deputowanych, by nie przyjmowali nowej ustawy.
Ludobójstwo Ormian- masakra, z której inspirację do swoich zbrodni czerpał Hitler. Czy ktoś w dzisiejszych czasach jest w stanie wyobrazić sobie Niemcy oficjalnie upierające się, że Holocaust nigdy się nie wydarzył? A może agresywne reakcje polityków niemieckich na próby upamiętnienia ofiar nazistów? Nie? Więc czemu takie zachowanie jest tolerowane w stosunku do Turcji i Ormian? Czy rzeczywiście zwycięzcy mają prawo do pisania historii? Z tureckich podręczników niewiele można dowiedzieć się o ludobójstwie Ormian. Ludzie pytani o to na ulicach tureckich miast zgodnie utrzymują, że coś takiego nie miało miejsca. Gdy ktoś odważy się publicznie prezentować inną opinię na temat tamtych zajść jest uważany za zdrajcę i narażony na ataki tureckich nacjonalistów (w tym zamachy bombowe- kiedyś wysadzono w powietrze wydawnistwo zajmujące się wydawaniem książek o ludobójstwie Ormian). Przerażające? Niestety to nie jedyne ludobójstwo, które oficjalnie nie miało miejsca i nie jedyny naród, który nie chce się przyznać do swoich zbrodni.
Wołyń i Ponary- miejsca zapomniene przez historię
Rzeź wołyńska była masową zbrodnią dokonaną przez nacjonalistów ukraińskich (przy aktywnym wsparciu miejscowej ludności ukraińskiej) wobec mniejszości polskiej byłego województwa wołyńskiego II RP w okresie od lutego 1943 do lutego 1944 roku. Kto z nas uczył się o tym w szkole...? Nikt? W tym przypadku zaistniała sytuacja zgoła odmienna od tureckiego zaprzeczania ludobójstwu Ormian. Tutaj naród ofiar sam nie wie o tym, że jest ofiarą. Miała na to oczywisty wpływ komunistyczna ideologia promująca przyjaźń i braterstwo między narodami Bloku Wschodniego. A także linia polityki wschodniej postulowana przez środowisko paryskiej Kultury i samego Jerzego Giedroyca. Uważał on, iż suwerenność Ukrainy, Litwy i Białorusi jest czynnikiem sprzyjającym niepodległości Rzeczypospolitej, natomiast zdominowanie tych krajów przez Rosję otwiera drogę do zniewolenia także Polski. Oczywiste jest to, że mit ten prowadził nie tylko do przemilczeń, ale też do prostego zakłamania historii w imię przyjaźni z naszymi wschodnimi sąsiadami.
Szacuje się, że w wydarzeniach tych zginęło ok. 50-60 tys. Polaków (80-100 tys. jeśli weźmie się pod uwagę ofiary nacjonalistów ukraińskich z innych województw). W 2003 roku sondaż OBOP wykazał, że w chwili obecnej 49% Polaków nie wie nic, 17% coś słyszało, ale dokładnie nie wie, o co chodzi, 20% wie, ale mało a tylko 14% wie dużo o ludobójstwie nacjonalistów ukraińskich w latach II wojny światowej. Józef Piłsudski powiedział kiedyś, że naród, który nie szanuje swej przeszłości nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości. Trudno nazwać szacunkiem dla ofiar kompletne ich ignorowanie oraz brak reakcji władz polskich na szalejący na zachodniej Ukrainie nacjonalizm oraz czczenie Ukraińkiej Powstańczej Armii, odpowiedzialnej za tę zbrodnię. Tak właśnie ofiary rzezi wołyńskiej stały się zakładnikami polskiej polityki zagranicznej, skierowanej na popieranie wszelkich przejawów antyrosyjskości za naszą wschodnią granicą. Czy naprawdę, przemilczając ludobójstwo popełnione na własnym narodzie, postępujemy lepiej od Turków, którzy zaprzeczają ludobójstwa dokonanego przez nich na innym narodzie...? A to nie wszystko.
Las w Ponarach (obecnie dzielnica Wilna) był miejscem kolejnego zapomnianego ludobójstwa. W latach 1941-1944 odziały SS, policji niemieckiej oraz kolaboracyjnej policji litewskiej (która rekrutowała się spośród szaulisów- litewskiej organizacji paramilitarnej, która istniej po dziś dzień) wymordowały tam 100 000 ludzi, w tym od 56 000 do 70 000 stanowili Żydzi i ok. 20 000 Polaków (inteligencja wileńska oraz żołnierze Armii Krajowej). O tym wydarzeniu słyszało zapewne jeszcze mniej ludzi niż o rzezi wołyńskiej. Wśród Polaków panuje powszechne przekonanie, że Litwini to nasi bracia i przyjaciele, na co sami zainteresowani reagują śmiechem lub oburzeniem. Dla nich jesteśmy znienawidzonymi okupantami. Nie wiemy o tym, ponieważ Litwini nie lubią też Rosjan, a to jest na rękę polskim władzom...
Moralność a interesy w polityce
Chyba nikt nie ma wątpliwości co z tych dwóch rzeczy jest ważniejsze. Nie znaczy to, że my, zwykli ludzie, nie mamy prawa upominać się o prawdę historyczną. Ludobójstwo Ormian było inspiracją do Holocaustu, a Holocaust był inspiracją do rzezi wołyńskiej i masakry w Ponarach. Nie pozwólmy historii więcej się powtarzać. Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie!