Andrzej Makarewicz: (Nie)spodziewany areszt Tymoszenko
Na piątkowe aresztowanie byłej premier Ukrainy, Julii Tymoszenko, przez peczerski rejonowy sąd w Kijowie, większość zagranicznych mediów i komentatorów, a co gorsze, polityków, zareagowało zdziwieniem i oburzeniem. Jest to o tyle dziwne, że nawet pobieżnie obserwując dotychczasowy przebieg procesu, takiej decyzji sądu można było oczekiwać.
Przede wszystkim - prokuratura domagała się zastosowania wobec Julii Tymoszenko środka zapobiegawczego w postaci aresztu tymczasowego wielokrotnie. Za każdym razem było to spowodowane zachowaniem byłej pani premier. Liderka opozycji nie tylko okazywała brak szacunku wobec sędziego, odmawiając zwracania się do niego per wysoki sądzie, na pytania odpowiadając na siedząco, obrażając go, ale też twierdziła, że sąd ten nie prawa jej sądzić, ostentacyjnie spóźniała się na posiedzenia, albo i nie przychodziła wcale. Przy każdym takim wybryku można było mieć wrażenie, że Tymoszenko testuje wytrzymałość sędziego i liczy na to, że w końcu go złamie. Być może, wobec spadającego poparcia, sama liczyła na taki obrót wypadków. W końcu w czasie poprzedniego pobytu w areszcie zbiła niemały kapitał polityczny.
Wobec tego dziwią histeryczne i nieprzemyślane reakcje, których świetnym przykładem jest stanowisko ambasady USA w Kijowie. Otóż ambasador Stanów Zjednoczonych, w tym samym zdaniu, od władz Ukrainy domaga się poszanowania niezawisłości sądu, a od sądu - zmiany decyzji.
Samo aresztowanie Julii Tymoszenko nie stanowi większego zagrożenia dla ukraińskiej demokracji. W końcu to sąd aresztował osobę podejrzaną o popełnienie przestępstwa, nic więcej na razie się nie stało. Trzeba też pamiętać, że Tymoszenko raczej nie będzie przebywać w areszcie długo. Gdyby było inaczej, miałoby to bardzo negatywny wpływ na wizerunek kraju na świecie, a ze względu na plany Janukowycza, który jeszcze w tym roku chce podpisać umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską,Ukraina po prostu nie może sobie na to pozwolić.
O wiele większym niepokojem powinno napawać coś, co zostało zupełnie zignorowane przez komentatorów, a mianowicie wydane przez kijowskie władze, tuż po decyzji o aresztowaniu Tymoszenko, zakazy demonstrowania w rejonie sądu, w którym odbywa się proces na Chreszczatyku, głównej ulicy miasta, oraz na znanym z Pomarańczowej Rewolucji Placu Niezależności. O tym jednak, nieliczni, którzy w ogóle zwrócili uwagę, zapomną z chwilą triumfalnego wyjścia Julii Tymoszenko na schody kijowskiego sądu.