Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Unia Europejska Anita Uchańska: Dawno temu w NRD

Anita Uchańska: Dawno temu w NRD


03 grudzień 2006
A A A

W pewnych kręgach nie ma miejsca na zwykłą ludzką życzliwość, empatię, wyrzuty sumienia. W pewnych kręgach umiejętność milczenia może uratować komuś życie. Pewne kręgi nie zapomną o dawnych towarzyszach i, w zależności od ich zasług, postarają się o odpowiednią nagrodę bądź karę dla zainteresowanych. Historia bezwzględnie ujawnia prawdę, o ile odpowiednia dokumentacja zdoła ujrzeć światło dzienne. Może okazać się, że w rzeczywistości nic nie wiemy o naszym najbliższym otoczeniu, niektórzy nie są tymi, za których się podają, inni natomiast dysponują zadziwiająco szeroką gamą poufnych informacji…

Szczególną tajemnicą owiane są czasy drugiej wojny światowej oraz zimnej wojny. To okres wzmożonej aktywności wywiadów państw uwikłanych w konflikty międzynarodowe. W tamtych czasach niebezpieczna i stresująca praca w służbach specjalnych mogła być uważana za przejaw ogromnego patriotyzmu, poświęcenie się dla dobra państwa, w imię idei.

Co jednak zrobić, gdy nagle jedynie słuszny dotychczas ustrój upada, skostniałe struktury sypią się, a nieefektywny system trzęsie się w posadach? W jednej chwili poukładane życie, specyficzny system wartości, wymuszona uległość wobec zwierzchników przestają mieć jakiekolwiek oparcie w rzeczywistości. Nagle okazuje się, że to, co do tej pory było właściwe, czy wręcz pożądane, zostało strącone z piedestału i stało się tematem tabu. Pewnych faktów z przeszłości dziś należy się wstydzić – dotyczy to głównie osób publicznych, a w szczególności polityków. Ci, którzy wtedy znaleźli się po niewłaściwej stronie powinni ponieść za to odpowiedzialność, jeśli zamierzają odnieść sukces polityczny albo pracować w administracji państwowej.

Co do tego zgodne są rządy i parlamenty wielu krajów, które przechodziły proces transformacji ustrojowej oraz starają się rozliczyć się z komunistyczną przeszłością. Jest to sprawa skomplikowana, jeszcze do tej pory budzi ogromne emocje. W rezultacie co i rusz wybuchają skandale, które ujawniają obecnie niechlubną przeszłość ludzi z pierwszych stron gazet.

W Niemczech szczególnie w ostatnim czasie temat tajnych służb pojawia się wyjątkowo intensywnie w mediach. Jednym z bodźców mogła być premiera filmu „Życie na podsłuchu” Floriana Henckla von Donnersmarcka. Nagrodzony siedmioma nagrodami Loli (Niemiecka Nagroda Filmowa) film porusza między innymi problem agentów Stasi, ich życia przed i po zmianie ustroju. Nie jest żadną tajemnicą, że niektórzy bez problemu zdołali przeniknąć w obecne struktury władzy, nie ponosząc praktycznie żadnych konsekwencji, natomiast dla innych życie się skończyło.

Zjednoczone Niemcy chciały jak najszybciej rozliczyć się z przeszłością. W 1991 roku Bundestag uchwalił Stasi-Unterlagengesetz (Ustawę o dokumentach Stasi), która miała uregulować sposób udostępniania informacji poszkodowanym i zainteresowanym oraz dochodzenia sprawiedliwości i prawdy wobec dawnych agentów. Prawo to miało obowiązywać do 21 grudnia 2006 roku.

Od tego czasu minęło 15 lat. Jaki jest bilans? Okazuje się, że niezbyt zadowalający – byli agenci nadal obracają się w wyższych kręgach władzy. Ten fakt co jakiś czas wywołuje głębokie poruszenie. Dlatego zdecydowano się przedłużyć okres obowiązywania ustawy na kolejne pięć lat. W czwartek 30 listopada Bundestag przyjął nowelizację StUG GŁOSAMI CDU/CSU, SPD, FDP i Zielonych, przy sprzeciwie PDS, spadkobiercy dawnej SED z NRD.

Stało się to ku radości organizacji zrzeszających ofiary Stasi, ich apele w mediach nie pozostały bez echa. Udało się doprowadzić do kompromisu – zmiany w starej ustawie zostały zaakceptowane przez niezdecydowane FDP i Zielonych, a także przez Turyngię, która jako jedyny z krajów związkowych opowiadała się za automatycznych przedłużeniem dotychczasowej ustawy o kolejne pięć lat.

Oznacza to, że nadal będzie można prowadzić lustrację urzędników państwowych, polityków, prawników, działaczy stowarzyszeń sportowych, członków rad miejskich itd. Wszelkie dokumenty i informacje w tej sprawie gromadzi i udostępnia tak zwany Instytut Birthler (Marianne Birthler – od 2000 roku szefowa odpowiednika polskiego IPN, dawny Instytut Gaucka). Jednak znowelizowane prawo nie obejmie przeważającej większości urzędników (od 1 stycznia 2007).

Nowa wersja ustawy nie uwzględnia wszystkich proponowanych zmian, takich jak śledztwo tylko przy uzasadnionych podejrzeniach czy ujawnianie współpracy ze Stasi przy wszelkich czynnościach prawnych. W tych sprawach dużą zasługę mają media, które zwróciły uwagę na możliwość zaskarżenia tych zasad przez byłych współpracowników Stasi. Gorąca debata zakończyła się kompromisem, pozytywnie ocenianym przez polityków, takich jak Wolfgang Thierse, współzałożyciel SPD we wschodnich landach. Twierdzi on, że dzięki temu uda się zakończyć cały ten proces definitywnie. Dlatego też zrezygnowano z bezterminowego przedłużania okresu obowiązywania poprzedniego prawa. Według szefa frakcji CDU/CSU Arnolda Vaatza celem lustracji jest sprawdzenie, czy dana osoba nadaje się do zajmowania stanowiska publicznego, co wiąże się z „grzebaniem w jej biografii”. Równocześnie zapewnia on, że „ofiary nie zostaną zapomniane”.

Tę kwestię podnoszą członkowie PDS, na przykład była dziennikarka pierwszego programu niemieckiej telewizji ARD Luc Jochimsen. Zaznacza ona, że należy wziąć pod uwagę zasadę równości i państwa prawa. Według niej dokumenty Stasi należą do federalnego archiwum, a nie do Instytutu Birthler ustanowionym przy Urzędzie Kanclerskim. Ponadto „należy zakończyć ciągłe podejrzenia wobec obywateli byłej NRD” i w tym celu proponuje zastosowanie instytucji przedawnienia.

Oliwy do ognia dodają informacje w mediach dotyczące samego Instytutu Birthler. Wyszło na jaw, że w urzędzie zatrudnionych jest aż 52 byłych współpracowników Stasi, z czego 11 osób to agenci, a 41 należało do służby administracyjnej. Dwóch byłych agentów pracuje w oddziałach Instytutu w Schwerinie i Halle.

Szefowa Instytutu argumentuje, że ludzie ci nigdy nie ukrywali swojej przeszłości, a zatrudnieni zostali głównie ze względu na swoje doświadczenie i znajomość tematu. Z tego względu ich zwolnienie na podstawie informacji o ich działalności nie było uzasadnione Poprzednik Birthler na tym stanowisku Joachim Gacku udowadnia, że tacy insiderzy także są potrzebni do wyjaśnienia całej sprawy. Swoją sporą wiedzą służą w ten sposób dawni pracownicy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oraz Volkskammer.

Czy zapanuje gorączka lustracyjna? Takie obawy też się pojawiają, zwłaszcza że nowelizacja przewiduje sprawdzanie osób publicznych także w przypadku, gdy żadne podejrzenia nie istnieją. Cieszy jednak ograniczenie czasowe. Niemcy bowiem nie lubią rozpamiętywać niechlubnej dla siebie przeszłości. W tym wypadku nie mogą się od niej odciąć – strategia „my nie mamy z tym nic wspólnego” nie może zostać zastosowana. Mają więc całe pięć lat na rozwiązanie tego problemu definitywnie. Czy to wystarczy?

Na podstawie: Spiegel Online, Tagesspiegel, Tagesschau