Anna Głąb: Moskwa bez Łużkowa
Stało się. Po 18 latach Jurij Łużkow przestał pełnić funkcję mera Moskwy. Rosyjski prezydent nie czekał do dnia wygaśnięcia pełnomocnictw i zdymisjonował go prawie o rok wcześniej w wyniku „utraty zaufania”.
Dekret o zdymisjonowaniu mera Moskwy został podpisany i podany do publicznej wiadomości we wtorek (28.09) rano. Dmitrij Miedwiediew przebywał jeszcze w Chinach w ramach oficjalnej wizyty i odpowiedniego dekretu spodziewano się raczej po jego powrocie. Jak widać jednak, wracając do Moskwy prezydent chce mieć czyste pole do działania i podejmowania decyzji kadrowych. Obecnie pełniącym obowiązki mera jest dotychczasowy zastępca Łużkowa, Władimir Riesin.
Jako uzasadnienie podano, iż mer Moskwy utracił zaufanie prezydenta. O popadnięciu w niełaskę świadczyły już pojawiające się w ostatnich tygodniach w rosyjskiej telewizji reportaże, dyskredytujące mera oraz jego żonę – Jelenę Baturinę i należącą do niej firmę Inteko.
Łużkow niejedno ma na sumieniu po tylu latach rządów w Moskwie, a Miedwiediew z czasem coraz ostrzej występował przeciwko jego decyzjom. Najwięcej afer jest związanych z nieruchomościami i budownictwem, czym zajmuje się właśnie firma Baturinej. Moskiewski mer jest zwolennikiem budowy trasy Moskwa-Petersburg przez las w Chimkach, którą osobiście zablokował prezydent. Miedwiediew zdecydowanie skrytykował również sytuację, w której nieruchomości wydzielone dla zagranicznych ambasad, otrzymały firmy powiązane z Inteko. Na początku roku prezydent przyczynił się do zatrzymania wyburzania domów moskiewskiego osiedla Riecznik. Władze stolicy utrzymywały, ze mieszkańcy nie posiadali pozwolenia na zabudowę a sam teren wchodzi w strefę chronioną Parku Moskworieckiego. Żadnych pretensji nie przedstawili jednak sąsiadującemu z Riecznikiem osiedlu, na którym swoje domy posiadają ministrowie i biznesmeni. Łużkow nie zwracał też uwagi na zabytki, wobec czego je wyburzano a na ich miejscu budowano np. kompleksy mieszkaniowe czy handlowe. Co bardziej złośliwi jako „łużkowski” określają styl, w jakim powstawały niektóre moskiewskie budynki.
Kiedy Moskwa zmagała się z upałami i smogiem, Łużkow wyjechał na wakacje. Przerwał je na kilka dni i to tylko w wyniku ostrej krytyki pod jego adresem. Zanim jednak wyjechał na wakacje zdążył „ewakuować” z zagrożonych terenów swoje pszczoły.
Kreml nie pozostawił Łużkowowi złudzeń. Ostatni tygodniowy urlop mera Moskwy był uzgodniony z administracją prezydenta. I w tym właśnie czasie Łużkow miał przemyśleć, co zrobi. Przedterminowo szef podmiotu FR może odejść na dwa sposoby – na własne życzenie lub na mocy dekretu prezydenta. I jeśli konieczne jest użycie drugiego wariantu, używa się w nim surowej formuły „utraty zaufania”. A że jeszcze w poniedziałek Łużkow zapowiadał, że nie zamierza sam ustępować, pozostało drugie rozwiązanie.
Były mer zapowiedział, że zaskarży decyzję prezydenta do sądu. Nie zamierza również odchodzić na emeryturę i chce nadal być obecny w polityce. Jednym z jego głównych celów ma być walka o przywrócenie bezpośrednich wyborów mera Moskwy. Wydaje się jednak, że Łużkow ma za dużo do stracenia i powinien raczej powoli się wycofywać niż iść na otwartą wojnę.
Dziennik Viedomosti podawał, że w zamian za dobrowolne odejście Łużkow mógł zająć stanowisko przewodniczącego Rady Federacji czy szefa korporacji państwowej „Olimpstroj”, odpowiedzialnej za budowę obiektów olimpijskich w Soczi. Prawodopodobnie więc nie osiągnięto kompromisu. Inaczej było w przypadku innych regionalnych liderów. Za czasów prezydentury Miedwiediewa swoje stanowiska opuścili wieloletni liderzy regionów, m. in. prezydent Tatarstanu Mintimier Szajmijew, prezydent Baszkirii Murtaz Rachimow. Dobiega również końca kadencja gubernatora Obwodu Kałuskiego Kirsana Ilumżynowa.
Dla przykładu, kiedy ze stanowiska ustępował prezydent Baszkirii Murtaz Rachimow, nie poszedł na walkę z Kremlem. I za podjęcie „męskiej decyzji” o samodzielnym odejściu został nagrodzony medalem „Za zasługi dla Ojczyzny”. A kilka dni przed odejściem baszkirski parlament przyjął ustawę, przewidującą gwarancję osobistą, majątkową i finansową dla odchodzącego prezydenta. W przypadku pozostałych osób, ich odejściu również towarzyszyło uroczyste spotkanie z Miedwiediewem, połączone z uhonorowaniem państwowym odznaczeniem.
Miedwiediew komentując swój dekret nie wskazał na inne powody poza „utratą zaufania” i podkreśleniem, że wydaje taką decyzję po raz pierwszy, ale niekoniecznie ostatni. Może to być sygnał dla pozostałych szefów podmiotów, którzy popadli w niełaskę i ociągają się z odejściem ze stanowiska. Tworzony przez „Petersburską politykę” i Minchenko Consulting ranking gubernatorów na straconej pozycji stawia innych regionalnych liderów, pamiętających jeszcze czasy RFSRR. I tak, w gronie najdłużej panujących pozostali: Wiktor Kress - szef Obwodu Tomskiego (od października 1991 roku) oraz Leonid Polieżajew - szef obwodu Omskiego (od listopada 1991 roku).
Tracąc zaufanie prezydenta Łużkow stracił również zaufanie Jednej Rosji. Przewidywano, że dość szybko straci też stanowisko w partii, której jest współzałożycielem. W tym jednak przypadku Łużkow wyprzedził decyzję kolegów i sam odszedł jeszcze w dniu wydania prezydenckiego dekretu. Centralne władze partii stanęły murem za prezydentem. „Decyzja prezydenta nie jest dyskutowana. Ona jest wypełniana” komentował dekret Wiaczesław Wołodin, jeden z liderów Jednej Rosji.
{mosimage}W związku z dymisją Łużkowa pojawiały się różne hipotezy. Z jednej strony, miał on wprowadzać zamęt w kierującym państwem tandemie, z drugiej jego dymisja sama w sobie ma świadczyć o rozłamie między prezydentem a premierem. Jedno jest pewne, gdy media organizowały nagonkę na mera Moskwy, premier Władimir Putin nie wypowiadał się na ten temat. Skomentował dopiero dekret, popierając go i wskazując, że został wydany zgodnie z prawem i w ramach kompetencji prezydenta. W opinii Putina, błędem Łużkowa było, że nie dążył do porozumienia z prezydentem. Zaznaczył jednocześnie, że Łużkow dużo zrobił dla rozwoju Moskwy i jest znaczącą osobistością we współczesnej Rosji. Może to dawać byłemu merowi nadzieję, że nie będą przeciwko niemu prowadzone śledztwa i wysuwane oskarżenia.
Nie da się ukryć, że decyzja prezydenta jest związana ze zbliżającym się cyklem wyborczym. Moskwa to najsilniejszy ośrodek w Rosji a przy tym 6,5 proc. wyborców. Zmiana władzy dopiero w połowie 2011 r., kiedy pod jego koniec odbędą się wybory parlamentarne byłaby zbyt ryzykowna. Sam Łużkow byłby bardziej skłonny do poparcia Putina, co nie pozostałoby bez znaczenia dla ewentualnych planów pozostania Miedwiediewa na obecnym stanowisku. Prezydent jasno dał do zrozumienia, że kiedy zostaną mu przedstawione kandydatury, zdecyduje kto zostanie nowym merem Moskwy. Ponieważ wybór kandydatów leży w gestii Jednej Rosji, zorientowanej bardziej na Putina, będzie to osoba akceptowana przez obie strony tandemu.