Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Unia Europejska Anna Głąb: Putin do mnie napisał

Anna Głąb: Putin do mnie napisał


31 sierpień 2009
A A A

Artykułowi Władimira Putina, opublikowanemu dzisiaj w Gazecie Wyborczej przypięto szumną nazwę "Listu do Polaków". Do Polaków, więc także do mnie - przeczytanie go uznałam wręcz za obowiązek.

Nie miałam żadnych szczególnych oczekiwań wobec tego artykułu, w czasie czytania towarzyszyły mi też różne odczucia. Czuje się w nim nie tylko prezentację rosyjskiego punktu widzenia (wraz ze wszystkimi pretensjami), mniej lub bardziej dyplomatyczne zwroty jak również dość bezpośrednie wezwanie do poprawy relacji. Na pewno naszym stosunkom nie zaszkodzi trochę stonowania i spokoju, i dobrze, że stara się go wnieść strona rosyjska.

Image
źródło: premier.gov.ru
Wszystko rozbija się o naszą historię. I sam fakt, że Putin poświęcił jej swój artykuł, wskazuje, jak istotnym elementem relacji się stała. List jest skierowany nie tylko do Polaków, ale do Europejczyków, bo historia II wojny światowej jest naszą wspólną. "I nie ma takiego sędziego, który mógłby wystawić przeszłości absolutnie bezstronny werdykt" pisze rosyjski premier. I chyba nie znajdzie się osoba, która by się z tym nie zgodziła. Tak jak współcześnie każdy kraj kieruje się swoim interesem narodowym (mniej lub bardziej uderzającym czasem w inne państwa), tak samo było w przeszłości.

Daje się jednak odczuć, że spekulowanie pamięcią i preparowanie historii to zarzut skierowany do wszystkich, poza Rosją. I już tutaj można się potknąć o stosowanie podwójnego standardu, tak często zarzucanego Europie. Manipulacyjne podejście do historii jest niestety bardziej zauważalne i medialne. Kogo będą interesować konstruktywne dyskusje prowadzone przez rzetelnych historyków? Zostawmy ich pracę naukową i badania im samym, a zajmijmy się czymś chwytliwym, sensacyjnym, wywołującym zamieszanie i przyciągającym uwagę. Skoro, jak zauważa Adam Rotfeld, w filmie prezentowanym przez Służbę Wywiadu Zagranicznego nie padają wypowiedzi poważnych historyków, szkoda, że rosyjskie media nie chcą zastanowić się nad jakością prezentowanych programów. Z kolei ich zależność od Kremla, przenosi część odpowiedzialności także na rosyjskie władze, w tym Putina.

Oskarża się nas o przymykanie oczu. Więc nie przymykajmy oczu na Katyń. I właśnie z nim związane są najbardziej bulwersujące słowa Putina, który twierdzi, że naród rosyjski "dobrze rozumie uczulenia Polaków związane z Katyniem". Uczulenia Polaków? To nie jest nadmierna wrażliwość na zbrodnię katyńską, to w pełni uzasadnione: bunt, żal, wściekłość, niezrozumienie i rozpacz nie tylko rodzin zamordowanych, ale całego polskiego narodu. W oryginalnej wersji artykułu, który został umieszczony na stronie internetowej rosyjskiego rządu jest mowa o "обостренных чувствах", ponieważ jednak tłumaczyła go ambasada rosyjska, nie wydaje się być potrzebna dyskusja na temat fortunności tłumaczenia.

Odczuwalne jest również ciągłe wskazywanie na udział Rosji w zwalczaniu faszyzmu. Putin podkreśla, że w Dniu Zwycięstwa byliśmy razem. Niezauważony pozostaje jednak fakt, że zostaliśmy razem... w bloku socjalistycznym. Na następnej stronie brytyjski minister spraw zagranicznych David Miliband otwarcie pisze o sowieckiej okupacji. Dla strony rosyjskiej takie spojrzenie na historię jest nie do przyjęcia. Nie dziwne, zawsze trudniej przyznać się do własnych błędów. Gdy bowiem Milibandowi przychodzi mówić o początkach wojny wskazuje, że "sojusznicy Polski nie byli w stanie udzielić jej zbrojnego wsparcia". Nie byli w stanie? Dla wielu Polaków może być to także oświadczenie trudne do zaakceptowania.

Dużo słów Putin poświęcił tematowi pojednania: niemiecko-francuskiemu, polsko-niemieckiemu czy niemiecko-rosyjskiemu. "Powojenne pojednanie historyczne Francji i Niemiec utorowało drogę do powstania Unii Europejskiej". I to właśnie potraktowanie Niemiec jako równorzędnego partnera i wciągnięcie w spiralę ekonomicznych zależności doprowadziło ostatecznie do unormowania relacji w Europie. To z upokorzenia rodzi się agresja i zbrodnicze ideologie - tego już nas historia boleśnie nauczyła. Dlaczego nas dziwi, że Rosja chce być traktowana jak równorzędny partner? Warto zdać sobie sprawę, że jest to jednak w naszym wspólnym interesie.

Putin pisze o możliwości dwustronnych partnerskich relacji "z prawdziwego zdarzenia". To faktycznie daleko idąca deklaracja, wcale nie traktowałabym jej jak puste słowa. Kwestia pojednania polsko-rosyjskiego to jednak nie tylko zadanie dla Rosjan, ale też dla wielu Polaków. Nie można również oczekiwać zmiany frontu z dnia na dzień. Pojednanie jest procesem - nie tylko trzeba do niego dojrzeć, ale też dokonuje się ciągle. Nie uważam, że pojednanie polsko-niemieckie mamy już za sobą. Dla mnie jest to proces, który dokonuje się także dzisiaj. Jeśli nie potrafimy się zrozumieć, to tylko dlatego, że się nie znamy.

Jedna z moich znajomych, wiedząc, że będzie w grupie wolontariuszy razem z Niemcami, stwierdziła, że jest za bardzo uprzedzona do tego narodu, właśnie za II wojnę światową. Po tygodniu oświadczyła, że nie przypuszczała, że tak dobrze będzie się im razem współpracować i dzisiaj ma przyjaciół w Niemczech.

"Musimy zamknąć tę stronę i zacząć zapisywać nową" pisze Putin o relacjach polsko-rosyjskich. Jestem "za", chociaż podejrzewam, że należę do mniejszości. Nadal często operuje się stereotypami, uprzedzeniami odziedziczonym po rodzicach i dziadkach. Ale odziedziczyliśmy jeszcze coś - niepodległość i pokój, o które walczyli i co w pierwszej kolejności chcieli nam pozostawić. Mam szczęście należeć do pokolenia, które nie doświadczyło wojny, a lata dzieciństwa przypadają na schyłek komunizmu. I niedługo to właśnie to pokolenie będzie decydować czy przekazuje swoim dzieciom uprzedzenia czy otwarcie na świat i innych ludzi.

Wróciłam niedawno z krajów Trzeciego Świata, gdzie wojny i przelew krwi są mniej odległe w czasie, wszelkie rany nie zdążyły się jeszcze zabliźnić a pojednanie jest pojęciem abstrakcyjnym. I wpadłam prosto w środek kolejnego polsko-rosyjskiego zawirowania. Szczerze mówiąc, mnie już się to znudziło. Historię trzeba znać, należy o niej pamiętać, ale nie można nią żyć. Można iść do przodu oglądając się w tył, ale jaka to będzie droga?

Putin nie napisał takiego listu, jaki my byśmy chcieli przeczytać, ale nie napisał też takiego, jakiego nie moglibyśmy przeczytać. Ten tekst, obok kart historii, może być teraz przedmiotem wzajemnych pretensji lub podstawą do pojednania i partnerstwa.

Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.