Konrad Pędziwiatr: Setki tysięcy muzułmańskich ekstremistów?
Poniższy tekst ukazał się pierwotnie na portalu arabia.pl. W psz.pl zamieszczamy go za zgodą autora.
***
W sobotnio-niedzielnej "Gazecie Wyborczej" (12-13 sierpnia) możemy m.in. przeczytać iż „hasła islamskiego radykalizmu popierają dziś setki tysięcy brytyjskich muzułmanów”. Autor artykułu, Paweł Szczerkowski twierdzi, iż „w Londynie kwitnie islamski ekstremizm” i że „policja nie ma dość sił, by śledzić wszystkich ekstremistów”.
Na poparcie swej tezy przytacza albo argumenty z gruntu nieprawdziwe, albo fakty sprzed 7 lipca 2005, całkowicie ignorując zmiany jakie nastąpiły w brytyjskim islamie od momentu zbrodniczych zamachów, które pochłonęły 56 istnień ludzkich, w tych 4 „islamikadze”.
Zaskakujące jest nie to, że tego typu dyletanckie teksty na temat muzułmanów w Wielkiej Brytanii powstają, bo na Internecie, aż roi się od pseudo-ekspertów i islamofobicznego rynsztoku (patrz np. eurojihad), ale to, że drukuje je jedna z najpoczytniejszych gazet w kraju. Są butelkowi zamachowcy, muszą więc być setki tysięcy radykalistów – próbuje przekonać nas Wyborcza. Rzeczywistość jest jednak o wiele bardziej skomplikowana niż widzi ją jej dziennikarz.
Zacznijmy od głównej tezy Szczerkowskiego, tj. „setek tysięcy zwolenników radykalnego islamu w Wielkiej Brytanii”. Według ostatniego spisu powszechnego, który jako jeden z nielicznych w Europie zawiera pytanie o przynależność religijną, w Wielkiej Brytanii mieszka ponad 1,6 miliona muzułmanów. Jeśli brytyjskich ekstremistów byłyby „setki tysięcy”, jak twierdzi Szczerkowski, to oznaczałoby że, co najmniej kilkadziesiąt procent muzułmanów – jeśli nie wszyscy – są ekstremistami. Tego typu stwierdzenie całkowicie mija się z prawdą. W Wielkiej Brytanii i innych krajach europejskich owszem, mamy do czynienia z radykalnym islamem, tak jak w Izraelu mamy do czynienia z radykalnym judaizmem, w Indiach z radykalnym hinduizmem a w Pendżabie z radykalnym sikhizmem etc., jego zwolenników jest jednak nie kilkaset tysięcy, lecz co najwyżej kilka tysięcy. Brytyjskie służby wywiadowcze ilość muzułmańskich ekstremistów szacują na około 1200 osób. Jeśli brytyjscy eksperci są w błędzie (a miałem z nimi do czynienia, stąd wiem że jest to mało prawdopodobne), i ta ilość jest dwa, trzy, cztery razy większa, to wciąż nie są to setki tysięcy!
O radykalizmie brytyjskich muzułmanów ma, według Szczerkowskiego, świadczyć to, że „jedna trzecia życzyłaby sobie zaprowadzenia porządku szariackiego”. Autor powołuje się tutaj na badania ilościowe przeprowadzane w lutym tego roku przez centrum ICM, w którym zapytano 500 brytyjskich muzułmanów między innymi o to „czy są za wprowadzeniem szariatu w miejscach gdzie większość mieszkańców stanowią wyznawcy islamu”. 40 procent odpowiedziało że poparłoby taką inicjatywę, a 41 było jej przeciw. Co respondenci rozumieją przez słowo ‘szariat’? - to niezwykle ważne pytanie którego ankieterzy ICM już nie zadali. Czy szariat jest dla nich synonimem „kary śmierci dla zbyt frywolnie ubranych kobiet”, jak postrzega go Szczerkowski, czy też „szeroką ścieżką określająca obowiązki człowieka względem Boga i innych ludzi”, jak pisała o nim niemiecka iranistka, świętej pamięci Annemarie Schimmel. Z moich wieloletnich badań ilościowych i jakościowych wśród brytyjskich muzułmanów wynika, iż szariat jest traktowany najczęściej jako ideał sprawiedliwych rządów i sprawiedliwego prawa i bynajmniej nie ma nic wspólnego z odbieraniem komuś życia za frywolne ciuszki.
Przy okazji warto zacytować kilka wyników badań ICM, które pan Szczerkowski skrzętnie przemilcza bo nie pasują one do tezy o radykalizmie wszystkich brytyjskich muzułmanów. My jednak nie jesteśmy ograniczeni gazetową wierszówką, ani tym bardziej z góry ustaloną tezą, pod którą naginamy tekst, więc możemy sobie pozwolić na więcej informacji z tego badania. 91 procent muzułmanów pytanych przez ICM uznało się za lojalnych albo bardzo lojalnych obywateli brytyjskich. Jedynie 1 procent badanych pochwaliło atak terrorystyczny dokonany przez młodych brytyjskich muzułmanów 7 lipca, a 80 procent z nich zgodziło się z tezą, iż „społeczeństwo zachodnie może nie jest doskonałe ale należy w nim żyć, a nie dążyć do jego obalenia”. Twierdzenie, iż „ponad połowa z blisko 2 milionów brytyjskich muzułmanów chce zniszczenia społeczeństw zachodnich” – jest więc wytworem chorej wyobraźni pana Szczerkowskiego, a nie faktem.
Wierutnym kłamstwem jest również stwierdzenie, że podczas afery karykatur Mahometa muzułmanie zorganizowali w Londynie wielką demonstrację, na której domagali się zabicia rysowników, zniszczenia Europy i wychwalali "wspaniałą czwórkę" zamachowców z 7 lipca. Demonstracja na której padały hasła nawołujące do nienawiści religijnej rzeczywiście miała miejsce przed ambasadą duńską w Londynie 3 i 4 lutego, ale bynajmniej nie była wielka, liczyła bowiem zaledwie kilkudziesięciu demonstrantów wywodzących się głównie z członków radykalnej organizacji al-Ghurabaa (ar. „Obcy”). Wielu z nich zostało później zatrzymanych przez policję, a jeden z nich noszący podczas demonstracji kamizelkę imitującą te które zakładają na siebie palestyńscy zamachowcy samobójcy, osobiście przepraszał w mediach rodziny ofiar zamachów z 7 lipca. Podczas dużych demonstracji (kilka tysięcy uczestników) zorganizowanych przez czołowe organizacje muzułmańskie w kraju 11 i 18 lutego nie padały żadne slogany anty-zachodnie, a ich przywódcy wielokrotnie krytykowali w mediach muzułmańskich radykałów.
Podsumowując, z wielkim żalem stwierdzam, że poziom informacji jaki zaproponowała swoim czytelnikom „Gazeta Wyborcza” w tak ważnym momencie jak odkrycie nowej siatki terrorystycznej w Wielkiej Brytanii był żałośnie niski. Większość istotnych problemów mających wpływ na radykalizację brytyjskich muzułmanów takich jak kryzys przywództwa muzułmańskiego, deficyt kanałów przekazywania tradycyjnej kultury i etyki muzułmańskiej, muzułmańska próżnia kulturowa, polityzacja islamu w kraju, moda na radykalizm, kryzys tożsamości, czy inne, zostały całkowicie zignorowane przez jej dziennikarzy. Zamiast zaproponowania swoim czytelnikom opinii prawdziwych specjalistów lub artykułów dziennikarzy prowadzących rzetelne badania wśród brytyjskich muzułmanów, jedyne na co stać było „Wyborczą” to tekst Pawła Szczerkowskiego, któremu islamofobiczne tezy Oriany Fallaci całkowicie przysłoniły rzeczywistość.
***
Konrad Pędziwiatr, autor książki "Od islamu imigrantów do islamu obywateli: muzułmanie w krajach Europy Zachodniej", „Nomos” Zakład Wydawniczy, Kraków 2005. Jest redaktorem portalu internetowego Arabia.pl.