Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Unia Europejska Marzena Szkolak: Nicolas Sarkozy - kowboj czy pragmatyk?

Marzena Szkolak: Nicolas Sarkozy - kowboj czy pragmatyk?


04 luty 2008
A A A

Nie sposób odmówić „Sarko” energii w umacnianiu pozycji Francji na arenie międzynarodowej ani dynamizmu jego ostatniej ofensywie dyplomatycznej. Nie są one jednak synonimami kompleksowej wizji ani nowatorskiej strategii w polityce zagranicznej.

Burza medialna, która rozgorzała wokół Nicolasa Sarkozy’ego w ostatnim miesiącu ma źródło zgoła niepolityczne. Wbrew pozorom życie prywatne nie jest jedyną sferą, w której Sarkozy wykazuje się inicjatywą- wizytami w Chinach, nad Zatoka Perską i w Indiach, zdecydowanym krokiem kontynuuje swą odważną ofensywę dyplomatyczną. Czy za gestami przyjaźni i kontraktami gospodarczymi stoi jednak istotna zmiana strategii we francuskiej polityce zagranicznej? 

Już w kampanii wyborczej Nicolas Sarkozy zapowiadał zmianę polityki zagranicznej Francji. Prezydenturę rozpoczął wizerunkiem kowboja, który nie unika trudnych tematów, potrafi walczyć ostro o swoje przekonania i pozycję Francji na scenie międzynarodowej. Ostatnie miesiące upłynęły mu na licznych wizytach zagranicznych, na których podpisywał wielomilionowe kontrakty i wymieniał uprzejmości ze światowymi liderami. Skąd więc głosy krytyki?

Pierwszym ważnym sprawdzianem postawy francuskiego przywódcy miała być wizyta w Moskwie w październiku 2007 roku. Rozmowa z Władimirem Putinem miała wykazać, czy Sarkozy będzie w stanie odejść od prorosyjskiej polityki Chiraca, którą tak zawzięcie krytykował i walczyć o silną pozycję Francji w Europie. Według większości obserwatorów już tamta wizyta pokazała, że deklaracje Sarkozy’ego o przełomie w polityce zagranicznej Francji mogą pozostać tylko pustym stwierdzeniem. Prezydent Francji, nie zdobył się na słowo krytyki wobec Putina, prowadzonej przez niego polityki czy wypaczeń rosyjskiej administracji. W zamian za to postawił na dobrą współpracę gospodarczą między ich krajami.

Nowy rok prezydent Sarkozy rozpoczął z kolei od konferencji prasowej w Pałacu Elizejskim, podczas której przedstawił swą zaktualizowaną wizję polityki zagranicznej na rok bieżący. Określił ją jako „politykę pojednania”. Taką funkcję miało według niego spełnić francuskie zaangażowanie w Libii, Czadzie, Libanie, oraz próba zaangażowania w Syrii.

Zapytany o gratulacje złożone wcześniej Putinowi, Sarkozy odpowiedział, że po pierwsze nawet bez nadużyć jego partia byłaby zwycięska, a po drugie, że nie można jednocześnie kwestionować legalności władzy danego przywódcy i żądać od niego współpracy w rozwiązywaniu międzynarodowych kryzysów. Sarkozy podkreślił również w swoim przemówieniu, że Francja będzie się starać o przekształcenie G8 w G11, gdyż „jest nie do pomyślenia, by wielkie decyzje międzynarodowe podejmowane były bez udziału Chin, Indii, Brazylii – czyli dwóch miliardów mieszkańców Ziemi”.

Prezydent zaapelował również o dbałość o prawa człowieka, choć właśnie na tym polu jest coraz ostrzej krytykowany przez opozycję i organizacje działające w tej dziedzinie. Krytyka osiągnęła swoje apogeum w czasie paryskiej wizyty libijskiego przywódcy Muammara Kadafiego w grudniu 2007 roku, przeciwko której otwarcie protestowały organizacje pozarządowe i duża część francuskich polityków oraz intelektualistów. Sarkozy tymczasem uległ czarowi potencjalnych zysków dla francuskiego biznesu, a otwarta krytyka pod adresem Kadafiego nie przeszkodziła mu w podpisaniu umów opiewających na 10 miliardów euro. Jako argument na swoją korzyść Sarkozy nazwał wizytę libijskiego przywódcy „sygnałem- zachętą” dla innych państw wspierających terroryzm, które jeśli zmienią swą politykę, zostaną serdecznie przyjęte na scenie międzynarodowej.

Kilka dni później Sarkozy udał się nad Zatokę Perską, gdzie spotkał się m.in. z królem Arabii Saudyjskiej- Abdullahem. Liderzy nie szczędzili sobie ciepłych słów- Sarkozy podkreślał, że Francja chce być przyjacielem Arabii Saudyjskiej i świata arabskiego, chwalił kraj za postępy w dziedzinie praw człowieka i praw kobiet, które choć „powolne, to jednak robią wrażenie”. Według „Le Figaro” w czerwcu podczas wizyty w Paryżu król Abdullah stwierdził, że Sarkozy to „ognisty rumak”. „Ognisty rumak cieszy się, że znów może spotkać się ze swym mądrym przyjacielem!” - odwdzięczył się komplementem Sarkozy, podczas gdy prasa obwieściła powstającą „oś saudyjsko-francuską”. Wizyta i ciepłe słowa miały oczywiście zbliżyć oba kraje szczególnie na polu współpracy gospodarczej. Następnie francuski prezydent udał się do Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gdzie podpisał umowę o utworzeniu francuskiej bazy wojskowej nad Zatoka Perską, w której będzie przebywało na stałe od 400 do 500 żołnierzy. Baza będzie się znajdowała naprzeciw cieśniny Ormuz, przez którą przewozi się 40 proc. światowych zasobów ropy naftowej. Decyzja o stworzeniu pierwszej poza byłymi francuskimi koloniami bazy nad Zatoką Perską oznacza, że Paryż chce zostać kluczowym graczem w tym regionie. W razie konfliktu, np. z Iranem, wstrzymanie się od udziału w operacjach wojskowych tak jak podczas ostatniej wojny w Iraku nie będzie już w zasadzie możliwe..

Bardzo podobną postawę francuski prezydent zaprezentował już wcześniej, podczas listopadowej wizyty w Chinach. Jacques'owi Chiracowi zarzucał uniżenie wobec wielkiego mocarstwa oraz brak skuteczności w dziedzinie gospodarczej. Polityka Paryża wobec Chin okazała się jednak podobna - nie drażnić wielkiego smoka, a przy okazji podpisywać lukratywne umowy gospodarcze. Sarkozy nie zabrał do Pekinu swej minister ds. praw człowieka Ramy Yade, tłumacząc, że sam chce przemawiać na ten doniosły temat, jednak istotą jego wizyty były potrzeby koncernu energetyki jądrowej Areva, Alcatela i Airbusa.

Tydzień temu francuski prezydent zakończył z kolei oficjalną wizytę w Indiach. Mimo, że towarzyszyła mu grupa około pięćdziesięciu przemysłowców, to jednak francuscy komentatorzy podkreślali, że wizyta miała charakter bardziej „polityczny” niż „handlowy”. Paryżowi zależało na zacieśnieniu współpracy w dziedzinie wojskowości oraz zakończeniu negocjacji w sprawie dwustronnego porozumienia dotyczącego przemysłu energii jądrowej. Sarkozy poparł także stałe członkostwo Indii w Radzie Bezpieczeństwa ONZ i podpisał pięć wstępnych umów, które przewidują m.in. budowę i obsługę reaktora nuklearnego i współpracę naukową.

Nie sposób więc odmówić popularnemu „Sarko” energii w umacnianiu pozycji Francji na arenie międzynarodowej ani dynamizmu jego ostatniej ofensywie dyplomatycznej. Jak podkreślił w poniedziałek (4.02) podczas swojej ostatniej wizyty w Rumunii, jego priorytetem jest odegrać rolę inicjatora zakrojonego na szeroką skalę dialogu w ramach Unii Europejskiej na tematy najtrudniejsze, takie jak polityka energetyczna, polityka bezpieczeństwa i obrony czy reforma Wspólnej Polityki Rolnej. Wtóruje mu ochoczo minister spraw zagranicznych Francji, Bernard Kouchner, który w jednym z ostatnich wywiadów zapewnił: „Francja powraca w wielkim stylu. Nasza polityka zagraniczna reprezentuje nową jakość- aktywność, realizm, zaangażowanie i pewność”.

Nowa jakość zapewne tak, lecz jak się okazuje o nie do końca określonym kierunku. „Sarkozy jest pragmatykiem z ogromną intuicją i to dzięki niemu możemy dziś powiedzieć, że Francja powraca jako lider polityki europejskiej i światowej”- skomentował ostatnie poczynania międzynarodowe prezydenta Dominique Moisi, doradca Francuskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych. „Nie powinno to jednak przesłaniać jego błędów, sprzecznych wypowiedzi i zachowań w innych dziedzinach”. Wielu ekspertów odczytuje te potknięcia jako braki w wielopłaszczyznowej strategii dotyczącej polityki zagranicznej.

W porównaniu do swojego poprzednika Sarkozy z pewnością reprezentuje nowy styl polityki zagranicznej, w którym dominuje jego wrodzona charyzma, zaraźliwa energia i zdolności krasomówcze. Nie są one jednak synonimami kompleksowej wizji i nowatorskiej strategii w polityce zagranicznej. Na te będziemy musieli jeszcze poczekać, być może do czasu objęcia przez Francję unijnej prezydencji w drugiej połowie 2008 roku. Francuski prezydent na pewno jeszcze nas czymś zaskoczy i tym razem nie będą to plany matrymonialne.