Michał Cyran: Francuski superglina
Nicolas Sarkozy, wypowiadając wojnę "przestępcom urodzonym za granicą", zainaugurował kampanię wyborczą.
Le Top Cop to przezwisko, które francuski prezydent otrzymał, kiedy był jeszcze ministerm spraw wewnętrznych. Pasowało doskonale do kogoś kto z najbardziej błahych powodów posyłał na przedmieścia Paryża oddziały policjantów uzbrojonych tak, jak gdyby mieli podejmować właśnie całkiem solidną armię. Sarko tylko zacierał ręce, robił przecież to co sprawiało mu ogromną frajdę - trafiał w imigrantów. Tym razem znów ma okazję celować we wroga. Nie jest to co prawda imigrant z Maghrebiu, ale Rom - Europejczyk, który stał się właśnie przydatny jako element kampanii na rzecz przedłużenia prezydentury. Problem w tym, że, jako obywatel Bułgarii czy Rumunii ma on prawo do swobdnego przemieszczania się na terenie całej Wspólnoty. Są oczywiście wyjątki, jak na przykład stanowienie zagrożenia dla porządku publicznego, na co właśnie powołuje się Le Top Cop.
Reelekcja jest najważniejsza. W marcu tego roku UMP (obóz Sarkozyego) zostało ukarane przez wyborców, którzy podczas wyborów samorządowych zaczęli skreślać politycznych przeciwników. Superglina wpadł na pomysł: skoro z gospodarką coraz gorzej a do tego afery trawią urzędujący gabinet trzeba wymyślić problem zastępczy. Romowie okazali się idealni, aby odwrócić uwagę od skandali finansowych, które wytrąciły już kilka osób z rządowych kręgów, przez co tak donośnie zapowiadana reforma emerytalna nagle zamarzła (o sprawieWoerth/Bettencourt pisałem niedawno). Na jej miejscu pojawił się nowy news: w ciągu najbliższych trzech miesięcy zostanie zlikwidowanych połowa obozowisk,a zamieskzałych w nich Romów Francja odeśle do Rumunii i Bułgarii. Te ostatnie nie protestowały; wszystko odbywa się w ramach Międzynarodowej Organizacji Frankofonii, dzięki czemu manewr Sarkozyego otrzymał przyjemną fasadę.
Prezydent zwołał na 6 września szczyt imigracyjny w Paryżu, na który zaprosił największe kraje UE, te które jego zdaniem mają z imigracją podobny problem. Lista nie jest długa: jest miejsce dla Niemiec, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Grecji, Włoch i dodatkowo belgijskiej prezydencji, która tylko poprzez swoją nazwę wprowadza na spotkanie Brukselę. Imigranci stanowią jeden z głównych tematów unijnej debaty, dotyczą bowiem całej Wspólnoty i właśnie w jej ramach należy szukać rozwiązań tego problemu. Także w kierunku Komisji Europejskiej spojrzały media, podczas gdy działania Sarkozyego zaczęły nabierać tempa. Cztery miesiące temu ukazał się raport na temat sytuacji Romów a w nim wyraźne wskazania elementów, które wymagają reformy. Priorytetem okazuje się wykluczenie z rynku pracy oraz polityka edukacyjna o czym przypomniała tydzień temu unijna komisarz ds. sprawiedliwości i praw podstawowych Viviane Reding. Wymachiwanie policyjną pałką nie jest na pewno skutecznym instrumentem realizacji zaleceń KE, natomiast cel, jaki francuski prezydent chciałby osiągnąć tymi metodami również zaczyna znikać. Sarko zdecydowanie dąży do tego, by w centrum debaty politycznej znalazło się bezpieczeństwo, które dało mu sporo punktów trzy lata temu, kiedy zwyciężył Segolene Royal w wyścigu o najważniejszy urząd w państwie. Dziś kontekst jest nieco inny o czym Superglina musi pamiętać.
Oprócz dezaprobaty ze strony Rady Europy, ONZ i Komisji Europejskiej prezydent zebrał ciosy z samego wnętrza własnego obozu. Dominique de Villepin (z którym Sarko na na początku tego roku procesował się w związku z aferą Clearstream) ocenił poczynania głowy Francji jako porażkę, szczególnie w kwestii bezpieczeństwa. Najbardziej korzysta jednak opozycja.
Dominique Strauss-Kahn i Martine Aubry. Te dwa nazwiska pojawiły się na czele sondażu, który zorganizował "Le Nouvel Observateur", badając nastroje francuskich obywateli w odniesieniu do, zaplanowanych na 2012 rok, wyborów prezydenckich. Oboje uważani są za potencjalnych kandydatów socjalistów. Pierwszy, który od 2007 roku zajmuje urząd dyrektora zarządzającego Międzynarodowego Funduszu Walutowego, uzyskałby poparcie 59 proc. ankietowanych, gdyby głosowanie odbywło się obecnie. Jeśli w drugiej turze kontrkandydatką byłaby Aubry, socjalistka otrzymałaby 53 proc. Z obozu PS Sarkozy pokonałby jedynie swoją niedawną rywalkę Segolene Royal a zwycieśtwo byłoby i tak niewielkie bo dwupunktowe: 51 do 49 proc. Aubry, liderka swojego obozu, zaostrza ostatnio retorykę, coraz mocniej kierując uwagę na problemy gospodarcze jakie pojawiły się w czasie obecnej prezydentury. Uznała najwyraźniej, że tylko w ten sposób będzie postrzegana jako wyraźna alternatywa nie tylko wobec Sarkozyego, ale także Straussa-Kahna, który uchodzi za bardziej centrowego polityka. Dodajmy, że Aubry na ostatniej konferencji socjalistów (odbyła się kilka dni temu) zapowiedziała na początek przyszłego roku prawybory, które wyłonią tego, kto ubierze barwy partii. Jednak PS to jedyna kłoda podnogami UMP. Pojawiła się również inna.
Eurodeputowana Zielonych Eva Joly, która zasłynęła jako sędzia śledcza ścigająca skandale korupcyjne, ogłosiła chęć startu w wyborach. 66-latka coraz częściej gości we francuskich mediach, gdzie opisywana jest jako groźna rywalka prezydenta. Jej bezkompromisowość, nieprzekupność oraz brak głębszych powiązań z klasą polityczą wielu Francuzów postrzega jako atut, szczególnie w konkekście ostatnich afer korupcyjnych, na który zresztą Joly często zwraca uwagę. W latach 90-tych dała się poznać jako sędzia prowadząca śledztwo w wielkiej aferze korupcyjnej w byłym koncernie naftowym Elf Aquitaine. Skandal dotyczył polityków i ludzi biznesu nie tylko z Francji, także z Niemiec i Hiszpanii. Deputowana Zielonych doprowadziła wieloletnie śledztwo do wyroków skazujących o czym pamięta wielu obywateli, udzielając jej poparcia w sondażu "Le Nouvel Observateur".
Le Top Cop, akcentując podziały na tle migracyjnym, liczy na mobilizację prawicowego elektoratu, który skreślił już jego nazwisko trzy lata temu. Tym razem sporą część głosów odbierze mu zapewne kandydatka Frontu Narodowego - Marianne Le Pen, która spory kapitał polityczny zgromadziła już w ostatnich wyborach regionalnych. Coraz częściej słychać zresztą głosy na temat podobieństwa niektórych inicjatyw córki Jean-Mariego i tych, który wychodzą od obozu prezydenckiego. Kandydaci opozycji, krytykując Sarkozyego, powinni jednocześnie spojrzeć na działania Rudolfa Sarköziego, austriackiego rzecznika społeczności romskiej, który komentując obecną sytuację we Francji, przypomina, że podobnie bywało również w jego kraju. Obecnie zostaje tam wdrażana polityka społeczna, która pokazała, że kwestię romską udaje się koordynować różnymi sposobami. Manewr francuskiego prezydenta zaingurował co prawda kampanię, jednak szanse na reelekcję topnieją z dnia na dzień.