Paweł Pustelnik: Zabójstwo w muzeum
Muzeum Żydowskie w Brukseli leży nieopodal Grand Sablon, placu, gdzie w weekendy można kupić starocie. Boczna uliczka, niewiele się dzieje, dookoła same antykwariaty. Przechodniami są głównie turyści i amatorzy antyków. Muzeum jest w głębi bramy. Do kamienicy, w której odbywają się wystawy czasowe, przechodzi się przez zacienione patio. Nikt nawet nie kontroluje biletów. Są kamery. Żeby dostać się do głównego budynku wystarczy wcisnąć dzwonek. Starszy pan zagląda przez szklane drzwi i wpuszcza. Ze sporym plecakiem też można wejść - próbowałem w marcu. Nie ma policji, nie ma detektorów metalu, ani nawet ochroniarza. Wystarczy jednak przejść kilka przecznic, aby w budynkach należących do Komisji Europejskiej czy do Parlamentu przechodzić całą procedurę bezpieczeństwa, taką jak na lotnisku.
Kiedy Brukselę odwiedzał w marcu Barack Obama miasto zostało sparaliżowane ze względów bezpieczeństwa, a koszt zabezpieczenia 24-godzinnej wizyty wyniósł 10 milionów euro. Każdy szczyt europejski to zamknięte ulice, policja na każdym kroku i sięgające około pół miliona euro wydatki. Media (ze względów bezpieczeństwa oczywiście) nie podają liczby dodatkowo zmobilizowanych policjantów. Podobne środki bezpieczeństwa zastosowano, kiedy stolicę Belgii wizytował prezydent Chin Xi Jinping. I to wszystko dzieje się w Belgii uchodzącej za kraj spokojny i kojarzący się bardziej z czekoladkami niż zamachami terrorystycznymi. A jednak, zastrzelenie trzech osób i ranienie jednej w sobotę, 24 maja, właśnie w spokojnej Brukseli. Łuski AK 47 spadły na zacienione patio. Wystarczyło przecież nacisnąć przycisk przy drzwiach.
Żeby wejść do warszawskiej synagogi Nożyków trzeba przejść kontrolę bezpieczeństwa. Podobnie w Muzeum Historii Żydów Polskich. Chociaż ochrona wydaje się nieco znudzona, plecaki suną powoli po gumowych taśmach. Kraków: do Centrum Społeczności Żydowskiej (JCC) można wejść ot tak, nikt o nic nie pyta. Nikt nie przejmuje się też zbytnio bezpieczeństwem we Wrocławiu. Synagogi strzeże zmęczony ochroniarz, który odlicza czas do końca zmiany, Centrum Informacji Żydowskiej nie ma nawet kamer. Przykłady można by mnożyć. W kontekście ostatnich wydarzeń trudno zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. Brukselska ignorancja doprowadziła do tragedii i zapewne od momentu, kiedy muzeum zostanie ponownie otwarte, będzie przed nim stała budka policjanta, a przed wejściem obowiązkiem będzie przejście przez bramki wykrywające metal. Zamiast mówić, że ciągłe chronienie się przed niewidzialnym wrogiem jest paranoiczne i służy tylko patrzeniu na Żydów, jak na dramatyzujących dziwaków, może najwyższa pora zastanowić się, czy potrójne morderstwo w Belgii nie jest lekcją, z której możemy skorzystać, nim kolejny dziedziniec będzie świadkiem dramatu. Do czasu zamachu w Rzymie, Włosi też nie przywiązywali wagi do bezpieczeństwa miejsc związanych ze społecznością żydowską. Jeżeli podejście w Polsce się nie zmieni, to możemy się obawiać, że powiedzenie mądry Polak po szkodzie znów znajdzie swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości.