Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Unia Europejska Paweł Zerka: Czy kryzys rozsadzi Hiszpanię?

Paweł Zerka: Czy kryzys rozsadzi Hiszpanię?


24 październik 2012
A A A

Choć nasilają się tendencje separatystyczne w Katalonii i Kraju Basków, do rozpadu Królestwa Hiszpanii jeszcze droga daleka. Kraj ten musi jednak uporządkować swój model ustrojowy, tak aby ten nie tylko pozwalał mu działać sprawnie jako państwu, ale również umożliwiał funkcjonowanie różnych etniczno-narodowych tożsamości w ramach tego samego projektu narodowego.

 

Gorąca jesień

W niedzielę 21 października odbyły się wybory w Kraju Basków. Władzę w regionie oddali socjaliści, a ponad połowę miejsc w baskijskim parlamencie zapewniły sobie dwie partie nacjonalistyczne. Samo w sobie nie powinno to jeszcze niepokoić: w ciągu ostatnich 32 lat nacjonaliści rządzili Krajem Basków przez 26 lat. Powody do obaw są inne. Zwycięska w wyborach partia PNV była dotychczas uznawana za odpowiedzialnego i wiarygodnego partnera Madrytu. Teraz jej lider, Iñigo Urkullu, zaostrzył retorykę: jeszcze przed wyborami zapowiedział, że będzie zabiegał o „nowy status polityczny” dla Kraju Baków, zaś po ogłoszeniu wyników obwieścił „początek nowej ery”. Z kolei separatystyczna partia Bildu, powiązana z organizacją ETA, odnotowała najlepszy wynik w historii i ma szansę wejść w skład koalicji rządzącej. Lokalni politycy coraz śmielej mówią o rozpisaniu referendum na temat odłączenia się Kraju Basków od Hiszpanii. A rząd w Madrycie przypomina im, że bez zgody rządu i monarchy referendum będzie nielegalne.

Jeszcze goręcej jest w Katalonii, gdzie za pięć tygodni dojdzie do przedterminowych wyborów regionalnych. Premier lokalnego rządu i lider prawego skrzydła nacjonalistów, Artur Mas, rozpisał je po tym, jak 11 września tego roku (w święto narodowe Katalonii) na ulice wyszło ponad milion osób w proteście przeciwko polityce Madrytu; i po tym, jak Premier Hiszpanii odrzucił pomysł podpisania „paktu fiskalnego” między Katalonią a Hiszpanią. Radykalizując polityczny dyskurs, Artur Mas zapowiedział „referendum o samostanowieniu” w przypadku, gdyby nastroje niepodległościowe w Katalonii nie uspokoiły się, a nacjonaliści odnieśli zdecydowaną (i niemal pewną) wygraną w regionalnych wyborach. To wzbudza obawy Madrytu: do tej pory koalicja, na której czele stoi Mas (Convergencia y Unió) wydawała się gwarantem stabilnych relacji między Barceloną a metropolią. Ale jej lider wypuścił dżina z butelki i trudno dziś zagwarantować, że będzie w stanie ostudzić raz rozbudzone oczekiwania.

Według ostatnich sondaży, trzy czwarte Katalończyków popiera pomysł referendum. Ale zanim doszło do ostatnich napięć na linii Madryt-Barcelona, badania wskazywały już na zdecydowany wzrost poparcia dla opcji niepodległościowej. Przed wybuchem kryzysu w 2008 roku takie rozwiązanie popierało stabilne kilkanaście procent Katalończyków, teraz dotyczy to już co trzeciego mieszkańca regionu. Co więcej, niepodległość stała się preferowaną opcją Katalończyków, wyprzedzając pomysł konfederacji i spychając na trzecie miejsce opcję status quo.

Ciąg dalszy artykułu dostępny na stronie: www.demoseuropa.eu