Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Renata A. Thiele: Piąta pora roku nad Renem


08 grudzień 2008
A A A

Nadreński karnawał rozwinął się za czasów pruskiego panowania, lecz jego początków należy szukać w już czasach napoleońskich. Piąta pora roku to czas błaznów - nikogo więc nic tu nie dziwi i każdemu wszystko wolno.

Pochód karnawałowy, dziwnie poprzebierani, na komendę śmiejący się ludzie, rzucający do stojących wzdłuż ulic tłumów „olle kamelle” czyli stare karmelki. Zaczerwienione od alkoholu policzki, w ręce butelka piwa lub kieliszek wina, wzrok bezskutecznie szukający na czymkolwiek oparcia i od czasu do czasu niekontrolowany ryk tłumu: „Kölle Alaaf!” (w Kolonii) lub „Oche Alaaf!” (w Akwizgranie) – to okrzyk bitewny karnawałowiczów, zagrzewający jednak nie do bitwy, lecz do zabawy. I to ma być karnawał? Takie jest pierwsze wrażenia z karnawału w Akwizgranie, Düsseldorfie lub Kolonii.

Image
Paradnie wyglądają karnawaliści najstarszego akwizgrańskiego towarzystwa AKV

 

 

Choć teraz wiele się również w polskim karnawale zmieniło, to jeszcze nie dawno było całkiem inaczej. Czas karnawałowy wypełniony był wizytami u fryzjera, kosmetyczki, masażami, odnową biologiczną itd. Wybór balowej sukni i dodatków: kobiety z obłędem w oczach i kompletnie zrezygnowani mężczyźni, za nic nie mogący zrozumieć swoich partnerek. I to mimo, iż ceremonia ta bez zmian powtarzana jest co roku. A potem zmęczeni, ale szcześliwi wybieraliśmy się wieczorową porą na bal. I było pięknie! Panie odmłodzone, eleganckie, lekko podniecone, dystyngowani panowie przypominający sobie czasem nawet o bontonie. Ach!

A tu?! Wszyscy biegają w jakichś uniformach? Nie mają dosyć tej pruskiej musztry, tak obcej Nadreńczykom?! Otóż wcale nie o to tu chodzi, a nawet wręcz przeciwnie.

Na złość Francuzom i Prusakom

Nadreński karnawał rozwinął się wprawdzie dopiero za czasów pruskiego panowania, lecz jego początków należy szukać w już czasach napoleońskich (1794-1815). Niełatwe to były czasy. Akwizgran był wtedy stolicą Departamentu Ruhry, więc stacjonowały tu francuskie wojska, a ich utrzymanie wiele miasto kosztowało. Ze względów na bezpieczeństwo publiczne zakazano działalności bractwom kurkowym, który to zakaz utrzymał się do 1806 roku. Oburzeni Nadreńczycy dawali upust niezadowoleniu na swój, im szczególny, sposób: oto nienawidzący munduru mieszkańcy w przypominających mundury łachmanach paradowali przed francuskimi koszarami, robiąc figury i grymasy. Śpiewali przy tym różne sprośne piosenki i pozdrawiali się zniekszałconym gestem wojskowego pozdrowienia, do dziś zresztą używanym w towarzystwach karnawałowych: podnoszono do lewej skroni prawą rękę i powierzchnią dłoni jej dotykano. Początek został zrobiony.

Po ustąpieniu Francuzów, w Akwizgranie w 1829 r. powstało pierwsze towarzystwo karnawałowe o nazwie Floressei, w którego statucie znalazł się obowiązek noszenia kostiumu, śpiewanie obelżywych piosenek i owo błazeńskie pozdrowienie. Pruskie uniformy nadawały się przy tym najlepiej na wzory karnawałowych strojów, te więc wybrano. Dlatego tak militarnie wyglądają akwizgrańscy przebierańcy, podczas gdy my i mniej tradycyjna część mieszkańców Europy zakładamy raczej kostiumy z innych bajek. Trzydzieści lat później Floressei przekształciło się w znany z wielu karnawałowych imprez, tzw. posiedzień karnawałowych AKV – Aachener Karnevals-Verein. Odpowiedzialny jest on za organizację pochodu karnawałowego w Różany Poniedziałek i Dziecięcego Karnawału Kinderkarneval – aby wciąż przybywało karnawałowego narybku! Członkowstwo w takim towarzystwie jest sprawą prestiżu, należą więc doń mieszkańcy różnych warstw społecznych i zawodów. Nigdzie nie można tak skutecznie nawiązywać kontaktów, również zawodowych. Oprócz AKV powstała w 1857 r. gwardia miejska Oecher Penn, będąca dziś największym towarzystwem karnawałowym w Akwizgranie. Nie jest ona konkurencją dla AKV, lecz najwyżej urozmaiceniem programu.

Piąta pora roku

Image
Na wiwat strzelają gwardziści Oecher Penn podczas karnawałowego pochodu

 

Tak naprawdę to trudna i pełna poświęcenia jest działalność karnawałowicza w Nadrenii. Chociaż karnawał zaczyna się tu 11.11. o godz. 11.11., to już w lipcu zaczynają się spotkania, na których opracowuje się program, ćwiczy, uczy nowych piosenek, Funkemariechen – piękne, wysportowane dziewczyny – pilnie trenują baletowe figury, a ci, którzy przemawiać będą na balach, pieczołowicie zbierają materiał do swojej buettenrede, czyli rymowanej mowy, która może zawierać rubaszną krytykę znanych i poważnych obywateli, za co mówcy nie wolno ukarać. Każdy ma więc jakieś zadanie... A co się wątroba namęczy...?!

Image
Praczki mają własne stowarzyszenie i dzielnie bronią swoich karnawałowych praw

 

 

W najgorętszym okresie karnawału, w Tłusty Czwartek, rządy nad miastem przejmują kobiety. Ten piękny zwyczaj powstał w Bonn, kiedy to zeźlone na swych mężów praczki, iż ci spieszą do Kolonii na karnawał, podczas gdy one muszą zostać w domu, zebrały się i pomaszerowały do burmistrza, by przynajmniej na krótko odebrać mu władzę nad miastem. Inne miasta w Nadrenii przejęły ten zwyczaj i nikogo już dziś nie dziwi, dlaczego nadburmistrz na przykład Akwizgranu tak ochoczo pozbywa się swoich obowiązków w tym jakże trudnym okresie, by w śmiesznym kapelusiku spieszyć na któreś z kolei karnawałowe posiedzenie. Obowiązkowo bez krawata, gdyż ten obcięto mu już rano, jako jest tu w zwyczaju. Jeśli nie zrobiła tego wcześniej własna małżonka, zadbały o to inne Akwizgranki. W ten sposób zresztą można się elegancko pozbyć niechcianego lub nieudanego podchoinkowego prezentu – i żadna obdarowująca kobieta nie powinna mieć (w zasadzie) o to żalu. Choć zwyczaj obcinania krawatów jest od dawna znany, zawsze zdarzy się jakiś mężczyzna, która jakby o nim zapomniał... Nie ma przy tym litości dla zabłąkanych w te okolice obcokrajowców. Kobiety są tego dnia nadzwyczaj nieustępliwe, nie pomoże też próba samoobrony – gdyż zawsze występują w grupach i już trochę wypiły... Nie ma również sensu zgłaszać takiego „napadu” policji – ta delikwenta najwyżej wyśmieje, choć kto wie, może przy kolejnym pączku zwanym tu Berlinerem udzieli mu karnawałowej lekcji.

Image
Nikt tak pięknie nie mówi tutejszym dialektem

A potem na Pennball, czyli balu zorganizowanym przez Öcher Penn lub Balu Cechu Piekarzy każdy pokazuje się od najlepszej tj. najweselszej strony: skecze, kuplety, piosenki, w Akwizgranie śpiewane oczywiście w tutejszym dialekcie öcher platt i wspomniane wyżej mowy, którym towarzyszą salwy śmiechu. Gdyby tak się zdarzyć miało, że ktoś w natłoku wrażeń straciłby wątek, temu orkiestra sygnałem „Ta-ta! Ta-ta!” zwróci uwagę, kiedy śmiać się należy.

Ponieważ piąta pora roku – czyli właśnie karnawał – jest czasem błaznów, nikogo nic tu nie dziwi – i każdemu wszystko wolno, gdyż jak mówią „Jeder Jeck ist anders” czyli Każdy szaleniec jest inny.

... I tylko turyści i inni obcokrajowcy stoją czegoś zagubieni, dziwią się i trochę nie dowierzają tej niemieckiej rubaszności...

 

Order Przeciwko Śmiertelnej Powadze 

 

Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża jedynie prywatne poglądy autora.