Mediator pokojowy przyznaje się do porażki w Burundi
Główny mediator w procesie pokojowym w Burundi przyznał we wtorek, że nie był w stanie zniwelować różnic, jakie dzieliły rząd prezydenta Pierre’a Nkurunzizy i ostatnią aktywnie działającą organizację rebeliantów – Narodowe Siły Wyzwoleńcze (FNL). „Obie strony zgadzają się w wielu kwestiach, lecz wciąż nie mogą porozumieć się odnośnie dwóch kluczowych punktów”, oznajmił Charles Nqakula, minister obrony narodowej RPA, delegowany do roli mediatora w konflikcie.
Jednym z powodów porażki okazał się brak akceptacji przez rząd politycznego skrzydła FNL – Palipehutu. Tym samym ugrupowanie nie może brać udziału w wyborach, ani mieć swoich członków w rządzie.
Nazwa „Palipehutu”, oznaczająca Partię Wyzwolenia Ludu Hutu, kłóci się z konstytucją, która zabrania funkcjonowania partii politycznych o podłożu etnicznym. Nqakula powiedział, że „kwestie mają bezpośredni związek z konstytucją Burundi i rząd nie będzie kontynuował negocjacji, jeśli Palipehutu-FNL nie zamierza szanować ustawy zasadniczej”.
Konflikt w Burundi wybuchł w 1993 r., po tym jak podczas wojskowego zamachu stanu spadochroniarze z plemienia Tutsi zamordowali pierwszego demokratycznie wybranego prezydenta Burundi - Melchiora Ndadaye z plemienia Hutu. Wówczas Hutu stanowiący 85 procent populacji podnieśli powstanie przeciwko rządzącej niepodzielnie w państwie mniejszości Tutsich. Blisko dziesięcioletnia wojna domowa przyniosła śmierć ok. 300 tys. ludzi. Walki ucichły dopiero w listopadzie 2003 r. gdy główne ugrupowania Hutu podpisały porozumienie pokojowe z rządem Tutsich. W 2005 r. były dowódca sił rebelianckich, Pierre Nkurunziza zwyciężył w wyborach prezydenckich.
Jedynie FNL, których członkowie uchodzą za najbardziej ekstremistyczne skrzydło Hutu, nie uznało postanowień porozumienia pokojowego i wciąż prowadzi walkę z rządem.
Podpisane w maju br. zawieszenie ognia postrzegane było jako pierwszy krok na drodze do implementacji porozumienia pokojowego zawartego w 2006 r. Nadzieje były tym większe, że 30 maja do Burundi powrócił z wygnania przywódca FNL, Agaton Rwasa.
Na podstawie: news24.com