Somalia/ Ponad 10 lat bez rządu...
Od 1991 r., kiedy to prezydent Siad Barre został pozbawiony stanowiska, Somalia nie posiadała efektywnie działającej, centralistycznej władzy. Po latach anarchii nowo wybrany rząd chce przywrócić porządek w kraju. Próbowano już 13 razy, może uda się teraz. Pewne jest, że naród ma już dość walk. Chce zmian, wprowadzenia prawa i jakiegokolwiek porzadku.
Somalia składa się z byłego Brytyjskiego protektoratu i byłej włoskiej kolonii połączonych w 1960 r.. Obecnie w kraju działa ok. 60000 partyzantów, a jego stolica wydaje się być zbyt niebezpieczna, aby utworzyć w niej siedzibę rządu. Publiczne budynki w Mogadiszu, m.in. ministerstwa, staly się domami uchodźców z innych części kraju. Dlatego też władza urzęduje na obrzeżach Nairobii (Kenia).
W niesienie pomocy państwu dotkniętemu przez bezprawie zaangażowali się jego sąsiedzi, Etiopia i Kenia, od lat zgłaszające roszczenia terytorialne wobec Somalii. Prezydent, pan Abdullahi Yusuf wybrany w sierpniu 2004 r., apelował w o pomoc do międzynarodowych działaczy na rzecz pokoju, jednak ci, pamiętając tragedię, jaka dotknęła żołnierzy amerykańskich podczas interwencji USA w 1993 r., nie chcą ryzykować. Wysłannik ONZ oznajmił, że zaczną jakiekolwiek działania, jeśli sytuacja w kraju poprawi sie i jeśli władza zaproponuje konkretne rozwiązania.
W skład obecnego rządu, tworzonego "za wszelką cenę", wchodzą przedstawiciele niezwykle wpływowych w Somalii klanów rodzinnych, incjatorzy walk. Wątpliwe jest czy ludzie, którzy walczyli między sobą i niszczyli państwo, bedą potrafili je razem odbudować?
Za jedyną nadzieję dla Somalii uważa się obywateli, którzy wemigrowali z ojczyzny. Szacuje się, że między 1 a 3 mln Somalijczyków mieszka za granicą.
Są oni zazwyczaj dobrze wykształceni i gdyby udało się ich przekonać do powrotu mogliby poprawić beznadziejną sytuację w kraju.
Źródło: BBC