Birma/ Trzech mnichów pierwszymi ofiarami szafranowej rewolucji
2007-09-27Co najmniej trzech mnichów buddyjskich zginęło w środę (26.09) podczas pacyfikacji przez policję pokojowego przemarszu ulicami Rangunu. W wyniku starć z policją około 20 innych osób zostało tego dnia rannych. Do zdarzenia doszło w pobliżu pagody Szwe Dagon. Wszystkie ofiary miały rany postrzałowe. W środę rano, aby zapobiec kolejnym demonstracjom policja otoczyła sześć największych klasztorów buddyjskich w Rangunie. Mimo tego, mnisi usiłowali wejść na teren zamkniętej przez wojsko pagody Szwe Dagon. Właśnie tam doszło do pierwszego starcia. Policja użyła bambusowych pałek, gazu łzawiącego i strzałów ostrzegawczych ostrą amunicją. Aresztowano ponad 200 osób.
Po tych zajściach około 10 tys. osób zdecydowało się jednak przejść w kierunku drugiej najważniejszej pagody w mieście – Sule. W rejonie Sule doszło w 1988 roku do najkrwawszej rozprawy armii z domagającymi się demokracji manifestantami.
W dawnej stolicy Birmy od wtorku władze zaczęły wprowadzać środki mające powstrzymać falę protestów, która od ponad tygodnia przybiera na sile. Po stutysięcznych manifestacjach w poniedziałek i wtorek, władze wprowadziły godzinę policyjną od zmierzchu do świtu; zakazano także wszelkich publicznych zgromadzeń. Na ulice wprowadzono dodatkowe oddziały policji, a do miasta skierowano z prowincji oddziały wojskowe, w tym niesławną 22. dywizję armii birmańskiej, która dokonała masakry ponad 3 tys. demonstrantów w 1988 r. Na miejscu jest już inna dywizja - 77., o której źródła emigracyjne donosiły wcześniej, że zostanie użyta przeciwko demonstrantom.
Sytuacja w Birmie z dnia na dzień staje się coraz bardziej niestabilna. Wszystko wskazuje na to, że pomimo nacisków ze strony Chin, jedynego kraju, którego generałowie birmańscy jeszcze słuchają oraz protestów na Zachodzie, dojdzie do konfrontacji między głównymi siłami w Birmie – mnichami buddyskimi posiadającymi silny autorytet wśród mieszkańców kraju i rządzącymi państwem generałami, za którymi stoi machina wojenna i aparat państwowy. Według analityków śmierć trzech mnichów może stać się iskrą prowadzącą do wybuchu niezadowolenia społecznego.
Protesty w Birmie rozpoczęły się w połowie sierpnia, kiedy to władze niespodziewanie podniosły ceny paliw, zwiększając tym samym koszty utrzymania w jednym z najbiedniejszych krajów na świecie. W obronie mieszkańców stanęła najpierw demokratyczna opozycja, a później mnisi buddyjscy. Udało im się zgromadzić wokół siebie wielotysięczne tłumy we wszystkich największych miastach kraju. Od koloru ich szat ostatnie wydarzenia w Birmie okrzyknięto szafranową rewolucją. Jest to największa fala protestów od 1988 roku, kiedy władzę w kraju przejęła junta wojskowa, mimo że w wyniku demokratycznych wyborów wygrała Liga na rzecz Demokracji z Aung San Suu Kyi na czele.
Na podstawie: news.bbc.co.uk, nyt.com, gazeta.pl