Szkocja nie będzie niepodległa
Przemawiając w Londynie, premier Cameron nawoływał przede wszystkim do jedności. Obiecał także spełnić przyrzeczenie liderów trzech głównych brytyjskich partii, według którego Szkocja ma w krótkim czasie uzyskać jeszcze większą autonomię. Jednocześnie premier obiecał również „wysłuchać głosów w Anglii”, domagających się decentralizacji władzy. Cameron podkreślił, że zwiększanie autonomii Szkocji musi być powiązane z przekazywaniem uprawnień innym regionom i miastom.
Dla przeciwników niepodległości wynik, 55 proc. przeciw i 45 proc. za, okazał się lepszy niż mogły na to wskazywać ostatnie sondaże. Choć jeszcze we wtorek wszystkie największe pracownie dawały obu stronom równe szanse, to już w czwartek w nocy, wraz ze spływaniem kolejnych rezultatów, widać było, że nawet te regiony, które podejrzewano o bardzo silne sympatie pro-niepodległościowe, nie zgromadziły wystarczającej dużej liczby głosów „za”. Decydującym momentem było ogłoszenie wyników z Glasgow. W tym uważanym za najbardziej antybrytyjskie miasto w Szkocji za niepodległością głosowało co prawda 190 tyś mieszkańców, ale przeciw było niemal 170 tysięcy. Przewaga była więc zbyt mała. Około godz. 5:00, po przeliczeniu głosów w 26 okręgach (na 32), stacje telewizyjne ogłaszały już, że tym razem nie ma szans na niepodległość. Informacje te, jeszcze nieoficjalnie, potwierdziła centralna komisja wyborcza o godz. 7:00, w tym samym czasie przegraną uznali liderzy kampanii „Yes for Scotland”.
Frekwencja w całej Szkocji wyniosła 85 proc. zarejestrowanych do głosowania. W niektórych komisjach głosowało nawet 100 proc. zarejestrowanych, a w wielu okręgach ponad 90 proc.