Krzysztof Piwiński: Utopia europejska?
-
Krzysztof Piwiński
Idea zjednoczenia Europy, szczególnie nam, Polakom, wydawać się może stosukowo nowa. Unia Europejska powstała na mocy traktatu z Maastricht, a więc jest tworem istniejącym od 1993 roku. Dla przypomnienia Polska rozpoczęła proces integracji w 1994 roku. Niewielu z nas zdaje sobie sprawę z tego, iż koncept zespolenia krajów Starego Kontynentu ma swoje korzenie w starożytności, a na przełomie wieków owy projekt ewoluował i pojawiał się kilkukrotnie. Studiując po kolei każdą z nich znajdziemy wspólny mianownik, którym okazuje się być szeroko pojmowane bezpieczeństwo i pokój w Europie. Wskazuje to wręcz na prorocze wizje autorów różnych koncepcji zjednoczenia kontynentu. W większości znajdziemy także rozwiązania łudząco przypominające rozwiązania do tych, które obserwujemy w UE.
Pierwszą z koncepcji, która przypomina współcześnie obowiązującą jest pochodząca z połowy XV wieku, autorstwa czeskiego króla Jerzego z Podiebradu. Wraz ze swoim doradcą opracował on projekt Ligi Pokoju, jako związku państw chrześcijańskich pod przywództwem króla Francji. Katalizatorem jej utworzenia miała być ekspansja Turków osmańskich. Warunkiem przystąpienia do Ligi miało być podpisanie zobowiązania do przestrzegania ustalonych reguł. Autor projektu przewidywał utworzenie wspólnego organu administracyjnego, sądowego oraz prawa. Utworzona zostać miała również wspólna armia.
Ponad 200 lat później, w swoim dziele pt. „O obecnym i przyszłym pokoju w Europie”, William Penn zaproponował utworzenie sojuszu państw europejskich z uwzględnieniem Rosji, a także Turcji. Postulował utworzenie europejskiego parlamentu z zasiadającymi w nim przedstawicielami wszystkich krajów europejskich. Liczba owych delegatów miała być uzależniona od wielkości terytorium każdego z państw. Podobnie jak u czeskiego króla stworzona zostać miała wspólna armia, rząd oraz sąd.
W 1713 roku pojawiła sie inicjatywa stworzenia...Unii Europejskiej. Pomysłodawcą był francuski filozof, ksiądz Charles-Irénée Castel de Saint-Pierre. W swojej książce pt. „Projekt ustanowienia wieczystego pokoju” apelował on o stworzenie związku władców europejskich, włączając cara Rosji. Władcy musieliby przekazać cześć ze swoich kompetencji organom ponadnarodowym. Ówczesna UE miała na celu pilnowanie pokoju, zapewnienie bezpieczeństwa, a także gwarantować wolny handel.
W kolejnych latach swoje pomysły w różny sposób przedstawiało jeszcze wielu, m. in. król Stanisław Leszczyński, Victor Hugo, Giuseppe Mazzini, a także wielu innych. Dopiero I wojna światowa stała się katalizatorem do przejścia od tworzenia wizji i projektów do działań zmierzających ku zjednoczeniu Europy.
Najbardziej zdeterminowanym okazał się austriacki hrabia Richard Nicolas Coudenhove-Kalergi, który zainwestował własne pieniądze w projekt „Paneuropy”. W 1923 roku wydał książkę pod tym samym tytułem. Pomysł sceptycznie odnosił sie do udziału Rosji w procesie integracji. Integracji, która według Coudenhove-Kalergiego, miała się opierać na ekonomii. Miała zbliżać do siebie kraje dzięki unii celnej oraz jednolitemu obszarowi gospodarczemu. Hrabia włożył dużo starań i funduszy w powodzenie swojego przedsięwzięcia. Niestety pomimo przekonania wielu prominentnych polityków ówczesnej Europy, m. in. Aristide’a Brianda i Winstona Churchilla idea ta została boleśnie zduszona przez wybuch II wojny światowej.
Po wojnie dążenia do zapewnienia pokoju w Europie nabrały realnych kształtów. W 1951 roku, po podpisaniu przez Belgię, Francję, Holandię, Luksemburg, Niemcy i Włochy traktatu paryskiego powstała Europejska Wspólnota Węgla i Stali. Organizacja ta miała za zadanie sprawowanie kontroli nad produkcją węgla i stali, co zapobiec miało wybuchowi wojny gospodarczej. W kolejnych latach podpisano traktaty rzymskie, na mocy których powstały dwie kolejne wspólnoty, Europejska Wspólnota Gospodarcza (EWG) oraz Europejska wspólnota Energii Atomowej (Euratom).
Na przełomie kolejnych lat owe organizacje przechodziły pewne reformy, przystępowały do nich kolejne kraje, aż do chwili, gdy we wspomnianym na początku Traktacie z Maastricht, ustanowiono Unię Europejska opartą na trzech filarach, z których pierwszy stanowiły powyższe wspólnoty. W takiej formie układ ten rozwijał się dalej, przyjmując kolejne państwa do swych struktur, aż do chwili wejścia w życie Traktatu Lizbońskiego z 2009 roku, który to znosił podział na filary oraz nadawał UE osobowość prawną.
Możemy więc stwierdzić, że po kilkuset latach i kilkudziesięciu ideach zjednoczenia kontynentu europejskiego jesteśmy świadkami cudownego finału procesu integracji. Niewątpliwie tak jest, ale czy aby na pewno obecna forma integracji zmierza w kierunku zakładanym przez jej pomysłodawców i pierwotnych autorów? Czy dalej owa idea kieruje się tymi samymi wartościami, które kierowały nią sześćdziesiąt lat temu? Możemy stwierdzić dziś z całą pewnością, że Unia Europejska pomimo swoich licznych dobrodziejstw wyraźnie zbacza z obranego kursu.
Tak postawione twierdzenie podrażni euro-entuzjastów, i być może w jakimś stopniu ucieszy drugą stronę, czyli euro-sceptyków. Racjonalnie sumując wyżej opisane projekty oraz śledząc obecne wydarzenia, przy tym nie tylko na europejskiej scenie politycznej, a także uważnie wsłuchując się w obywateli krajów członkowskich i krajów aspirujących do członkostwa, jesteśmy w stanie zauważyć coraz wyraźniejsze oznaki, iż koncepcja UE chyli coraz bardziej ku utopijnej wizji, niemożliwej do zrealizowania.
Konfrontacja obecnej rzeczywistości z idealistycznym obrazem Unii kreowanym przez lata wypada wręcz druzgocząco. Zamiast stanowić gospodarczą i polityczną jedność, siłę gwarantującą stabilny i dynamiczny rozwój oraz ugruntowaną i wysoką pozycję na światowej scenie, UE staje się coraz częściej rozdartym i niespójnym tworem, w którym dobro wspólne przegrywa z ambicjami poszczególnych państw.
Możemy dyskutować czy i w jakim stopniu jest to wina światowego kryzysu finansowego. Możemy debatować nad słusznością twierdzenia o „Europie dwóch”, a nawet „trzech prędkości”. Faktem jest jednak, że wspólna Europa miała funkcjonować na zasadach sprawiedliwości, solidarności i równości, a w rzeczywistości okazuje sie coraz częściej tworem nieporadnym politycznie, niewydolnym finansowo, z sukcesywnie rosnącą rolą niektórych państw. Jest to wynikiem relatywnie gwałtownej „mutacji” ze Wspólnot Europejskich w UE, której towarzyszyły rozrost struktur i biurokracji połączony z namnożeniem celów i idei. Wszystko to generuje ogromne koszta, które zgodnie z traktatami pokrywane są w różnym stopniu przez kraje członkowskie co z kolei powoduje roszczenia pewnych krajów do posiadania mocniejszej pozycji w „rodzinie” krajów europejskich.
W przypadku Unii Europejskiej czynnikiem destrukcyjnym, poza wspomnianymi powyżej, jest bez wątpienia także duży liberalizm na różnych stopniach procesu integracji, jaki przechodzą poszczególne kraje. Jak dobrze wiemy, ostatnim etapem jest wprowadzenie wspólnej waluty Euro. Zaniedbanie tej kwestii jest w tym momencie chorobą toczącą spustoszenie w europejskiej gospodarce i przynoszącą realną wizje rozpadu UE.
Zgodnie z powiedzeniem „co cię nie zabije, to cię wzmocni” możemy mieć złudną nadzieję, że po kryzysie Europa stanie się cudownie dokonała. Lecz żeby tak się stało należałoby dokonać rewizji wszystkich postawionych kroków w trakcie jednoczenia kontynentu. Proces przywracania do „normalności” wymagałby na pewno paru drastycznych posunięć, w tym usunięcie kilku państw ze „strefy Euro”, a samo przyjmowanie wspólnej waluty powinno stać się swoistą nagrodą dla krajów z najmocniejszą i najstabilniejszą gospodarką. Przy 27 krajach członkowskich i chęci pozostawienia tej liczby bez zmian konieczne musi stać się uznanie pewnych krajów za „głowy europejskiej rodziny”, które z kolei powinny dostrzegać i brać pod uwagę także tych najsłabszych członków familii.
Reasumując, Unia, jako struktura zespalająca „Stary Kontynent”, jest ideą jak najbardziej słuszną i potrzebną. Jednak w kontekście obecnej sytuacji polityczno - gospodarczej zauważamy, że ten system „naczyń połączonych” nie do końca rozwinął sie w dobrym kierunku i nie działa tak jak zakładaliśmy.