Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Strefa wiedzy Polityka Rosja to nasz strategiczny wróg od 1654 r. - Wywiad z Iryną Farion

Rosja to nasz strategiczny wróg od 1654 r. - Wywiad z Iryną Farion


01 czerwiec 2012
A A A

Wywiad z Iryną Farion  filologiem, członkiem rady politycznej OZ "Swoboda", deputowaną lwowskiej rady obwodowej.  Image
Niedawno władze rosyjskie zabroniły działalności Związku Ukraińców w Rosji, czy może Pani jakoś skomentować tą decyzję władz rosyjskich? Jak „Swoboda” widzi odpowiedź państwa ukraińskiego na takie traktowanie waszych rodaków za granicą?

Po pierwsze, to, co spotyka obecnie Ukraińców w Rosji to proces zupełnie zrozumiały. Rosja, z powodu swojego zniewolonego imperializmem myślenia nie odbiera Ukrainy jako niezależnego podmiotu historii. Ze względu na swoje własne niewolnictwo, jest wewnętrznie niegotowa do tego. Stąd, takie kroki Rosji są zjawiskiem zupełnie zrozumiałym. U nas z kolei problemem jest zniewolone myślenie kolonialne.
Po drugie, my, Ogólnoukraińskie Zjednoczenie „Swoboda”, nigdy nie widzieliśmy w Rosji strategicznego partnera. To raczej nasz strategiczny wróg, już od 1654 r. [tj. od ugody perejasławskiej, w wyniku której Kozacy, skonfliktowani z Rzeczpospolitą, uznali zwierzchność cara rosyjskiego].
Po trzecie: Rosja stanie się wolnym krajem wtedy, kiedy wolna będzie Ukraina. Wszystko to jest powiązane. Im szybciej Ukraina wyzwoli się z niszczącego ja obecnie postkolonialnego zniewolenia, tym szybciej Rosja wyzwoli się z więżącego ją wielkomocarstwowej polityki.
Po czwarte: „Swoboda” zdoła zademonstrować adekwatne kroki wobec Rosji tylko pod warunkiem, że będzie ona reprezentowana na najwyższym szczeblu władz państwowych: tj. w legislatywie i egzekutywie. Obecnie nasza niezgoda może mieć charakter oświadczeń, które już w związku ze wspomnianym faktem wydaliśmy oraz wezwania do innej formy społecznego sprzeciwu, do stosowania której zawsze wzywamy: bojkot rosyjskich towarów, rosyjskiej książki, bojkot rosyjskiej muzyki, aby w ten sposób zademonstrować naszą wewnętrzną siłę.

Przed wyborami kwestia dwujęzyczności zawsze jest gorącym tematem i tak też jest obecnie. Czy może się pani pokusić o próbę prognozy, czy obecna władza zdoła zmienić status języka rosyjskiego, czy też jest to wyłącznie propaganda przed wyborami?

Co jeszcze pozostało tej zgrai kryminalistów, aby rzucić na stół przed wyborami? Oni zepsuli wszystko. Juszczenko psuł swoje szanse przez 5 lat, im wystarczyły 2 lata, i rozwalili wszystko. Z łoskotem. Politykę gospodarczą, społeczną itd. Dlatego ostatnia karta, którą oni wyciągnęli z rękawa, to karta kwestii językowych. I absolutnie logiczne, że proponują to właśnie takie, proszę darować formę, odrażające istoty, jak Kiwałow i Kolesniczenko. W Partii Regionów już gorszych nie ma, niż Kiwałow i Kolesniczenko, który kreuje się na obrońcę rosyjskojęzycznej ludności Ukrainy, choć wśród tej części ludności całkiem sporo światłych, pięknych i niezależnych ludzi. Ale im to się nie uda. Z tej prostej przyczyny, że aby zmienić status języka państwowego, musieliby mieć większość konstytucyjną, tj. „300 deputowanych + 1”.  Nawet korzystając z tych „tuszek” które przeszły do ich szeregów z „Batkiwszczyny” „Naszej Ukrainy” przegłosowanie takich zmian jest obecnie niemożliwe.
Dlatego też próbują to przeforsować na innej platformie. Chcą do tego wykorzystać europejską kartę języków mniejszościowych. Ale i tu wątpię, czy jest to możliwe do realizacji. Jeśli jednak w tym głosowaniu znajdą 226 głosów, to potrwa to bardzo krótko – do zwołania następnej Werchownej Rady, która pierwszą swoją decyzją to uchyli.

Jakie jest pani zdanie na temat „Karty Polaka”?

Odnoszę się do tej koncepcji negatywnie. Bardzo cenię relacje polsko-ukraińskie, a dla mnie jako filologa jest ważne, że autorem pierwszych książek w języku polskim był Mikołaj Rej, którego matka była Ukrainką, a tato Polakiem. I Polacy jak sądzę są tego świadomi. Bardzo się cieszę, że przedstawicielem i polskiej, i ukraińskiej kultury jest Stanisław Orzechowski  jeden z największych mówców późnego baroku. Ukraińcy i Polacy powinni szukać wspólnych punktów w kulturze, w sferze intelektualnej, a nie rozgrywać takie rzeczy jak „Karta Polaka” czy im podobne, jak próbują to naśladować Węgrzy. To świadczy tylko o tym, że Ukrainiec jest słaby, jeśli na to reaguje.

Nie uważa Pani, że Ukraińcy za granicami swojego państwa potrzebują analogicznego instrumentu?

Nie uważam, aby Ukraina potrzebowała czegoś takiego. Ukraina potrzebuje aby jej obywatele  zrozumieli poczucie własnej tożsamości. Jeśli ukraińska tożsamość nie będzie zagrożona, nie będzie zagrożone jego państwo - tak, jak nie jest zagrożona Polska.  Nie zważając na to, że Polacy mają szereg własnych problemów. Ale jako organizm państwowy Polacy się obronili. Ale tu „ściskamy rękę” i bierzemy z was przykład.

Jaki jest pani stosunek do idei integracji Ukrainy z UE? Na ile wartości, które uosabia UE są bliskie wam, jako ruchowi politycznemu?

Nie jestem przekonana, czy UE w ogóle ma  jakąkolwiek wizję integracji z nim Ukrainy. Największą wartością dla każdego Ukraińca jest niepodległość państwowa, idea narodowa i godność człowieka. Jeśli te nasze idee, niepodległość, narodowość i godność człowieka wstępują w sprzeczność z europejskimi wartościami, to musimy to bardzo dobrze przeanalizować. Jeśli europejskie wartości, to promocja homoseksualizmu i kosmopolityzmu, to wybaczcie, ale ja tego nie chcę. Ale jeśli europejskie wartości to siła praw, a nie prawo siły, to oczywiście ja jestem za. Musimy znaleźć sito, przez które przesiejemy co jest dobre, a co złe. Europa to kłębek problemów, podobnie jak i każde inne państwo. Idąc do Europy, trzeba to wszystko mieć na uwadze.

Rozmawiał: Zbigniew Cierpiński