Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Strefa wiedzy Polityka Saakaszwili: Wzorowy demokrata czy wzorowy konformista

Saakaszwili: Wzorowy demokrata czy wzorowy konformista


04 grudzień 2005
A A A

Saakaszwili: Wzorowy demokrata czy wzorowy konformista
Ur. 21.12.1967 r., prezydent Gruzji od 2004 roku, http://www.president.gov.ge/

GŁOS W OBRONIE Tomek Hardyk

Michaił Saakaszwili, urodzony 21 grudnia 1967 r. w Tbilisi gruntownie wykształcony prawnik władający siedmioma językami, od 25 stycznia 2004 r. jest prezydentem Gruzji.

W czasie zagranicznych studiów Saakaszwili stale utrzymywał kontakt z krajem wiedząc, że wróci do Gruzji. W swojej karierze politycznej zawsze sprawnie łączył podstawowe cele gruzińskiej polityki wewnętrznej i międzynarodowej z oczekiwaniami społecznymi, choć przez nielicznych przeciwników politycznych bywa oskarżany o tendencje autorytarne.

Saakaszwili w 1984 r. z wyróżnieniem ukończył szkołę średnią i wyjechał studiować stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie w Kijowie. Edukację kontynuował w USA, gdzie w 1994 r. ukończył wydział prawa na jednej z najlepszych amerykańskich uczelni, Columbia University w Nowym Jorku. Jego wykształcenie dopełnia tytuł doktora nauk prawnych uzyskany w 1995 r. na George Washington University.
 
W roku 1995 Saakaszwili powrócił do Gruzji za namową przyjaciela, późniejszego premiera Zuraba Żwaniji. Wziął udział w wyborach z listu Związku Obywatelskiego, partii ówczesnego prezydenta Eduarda Szewardnadze. Będąc bardzo aktywnym posłem, mającym istotny wpływ na reformowanie systemu politycznego w Gruzji stał się, obok Szewardnadzego, jednym z najpopularniejszych polityków w kraju.
 
W 2000 r. został Ministrem Sprawiedliwości w rządzie Szewardnadzego. Jednak tylko na krótko, gdyż jedenaście miesięcy później wybuchła do dziś niewyjaśniona afera korupcyjna, która pośrednio rzucała cień również na Saakaszwilego. W tym samym czasie zastrzelony został opozycyjny dziennikarz, krytykujący poczynania prezydenta Szewardnadzego. Doprowadziło to, do kilkudziesięciotysięcznych demonstracji i w tej sytuacji Saakaszwili, chcąc uniknąć podejrzeń, zrobił to, co powinien: w niecały rok po objęciu ministerstwa podał się do dymisji, powołując Siena względy moralne. Założył własną partię, Zjednoczony Ruch Narodowy.
 
W 2002 r. młody polityk wygrał wybory samorządowe w stolicy Gruzji z listy bloku o symptomatycznej nazwie „Tbilisi bez Szewardnadze”. Tbilisi jest miastem, w którym mieszka jedna trzecia Gruzinów. Zostając przewodniczącym rady miejskiej, Saakaszwili otrzymał instrumenty przydatne do tego, aby staś się politykiem zdolnym pokonać Eduarda Szewardnadzego w wyborach prezydenckich. Wykazując się dużą aktywnością, Saakaszwili demonstrował swoją troskę o współobywateli i działał efektywnie i zręcznie, podejmując przy okazji wiele decyzji, które zaskarbiły mu popularność. Podwyższał pensje, remontował drogi i oczywiście, krytykował również rząd.
 
Punktem zwrotnym w jego karierze, a także w historii najnowszej Gruzji, stały się wybory parlamentarne z 2 listopada 2003 r. Zostały one uznane za sfałszowane zarówno przez gruzińską opozycję, jak i zagranicznych obserwatorów. W tej sytuacji Saakaszwili wezwał Gruzinów do obywatelskiego nieposłuszeństwa. Razem z Nino Burdżanadze i Zurabem Żwaniją przewodził protestom antyrządowym. Masowe, pokojowe demonstracje opozycji zmusiły Eduarda Szewardnadzego do ustąpienia. Co ważne, konflikt przebiegał w „cywilizowany” sposób, bez przelewu krwi (w czym niemała zasługa Saakaszwilego), a byłemu prezydentowi pozwolono odejść w spokoju. Wydarzenia te, znane pod nazwą „Rewolucji Róż”, były precedensem wśród republik postradzieckich. Uznawane są słusznie za iskrę zapalną, która posłużyła za inspirację ukraińskiej „Pomarańczowej Rewolucji”.
 
„Nowym otwarciem” były powtórzone wybory ze stycznia 2004 r. Przy frekwencji wynoszącej 85 proc. Saakaszwili uzyskał poparcie prawie 97 proc. głosujących.

Za priorytety swojej prezydentury uznał przywrócenie integralności Gruzji, poprawienie stosunków z Rosją, rozwój gospodarczy i radykalną walkę z korupcją. Mówił też o wstąpieniu do NATO i Unii Europejskiej, wyraźnie sygnalizując zmianę w polityce zagranicznej.
 
Saakaszwili szybko odniósł spektakularny sukces, kiedy udało mu się powtórzyć „rewolucję róż” w Adżarii, zbuntowanej przeciw władzom centralnym prowincji pozostającą we władaniu Asłana Abaszydze. Wzniósł się wtedy na wyżyny swoich umiejętności dyplomatycznych, jednocześnie stosując blokadę regionu, i nie doprowadzając do konfliktu zbrojnego. Nie dał pretekstu do wzniecenia wojny domowej, wzmacniając jednocześnie opozycję w Batumi, stolicy Adżarii. W wyniku kompromisu Saakaszwili pozwolił Abaszydzemu opuścić kraj. Ten, w nocy z 5 na 6 maja wyleciał do Moskwy. Tak łatwo nie udało się natomiast rozwiązać sytuacji w Abchazji i Południowej Osetii, które bezpośrednio graniczą z Rosją.
 
Od początku prezydentury Saakaszwilego strategicznym partnerem Gruzji są Stany Zjednoczone. Szkolą i finansują gruzińską armię, zwiększają inwestycje, wspierają kraj dyplomatycznie. Wprowadzając wiele wewnętrznych reform m.in. administracyjnych, wojskowych, Saakaszwili zyskał również zaufanie krajów europejskich. To pozwoliło mu kontynuować przemiany zapoczątkowane rewolucją róż.
 
14 czerwca 2005 r. Gruzja została włączona w Nową Politykę Sąsiedztwa Unii Europejskiej, a kraje zachodnie uruchomiły kilkudziesięciomilionowe, bezzwrotne pożyczki, dzięki którym Gruzja powoli ma szansę stać się regionalnym liderem na Kaukazie.

GŁOS KRYTYCZNY Grzegorz Morawski
 
Michaił Saakaszwili przejął władzę w Gruzji w wyniku tzw. rewolucji róż, która 23 listopada 2003 r. doprowadziła do obalenia Eduarda Szewardnadze, rządzącego krajem od 1995 r. Saakaszwili, absolwent Uniwersytetu Kijowskiego oraz Uniwersytetu Columbia na kierunku prawo, po studiach odbywał liczne praktyki w firmach adwokackich w Stanach Zjednoczonych. Powrócił do kraju dopiero w 1995 r. i zaangażował się w działalność polityczną w Związku Obywatelskim, popierającym Szewardnadze. Wkrótce stał się przewodniczącym tej organizacji i z nadania prezydenta od października 2000 r. pełnił funkcję ministra sprawiedliwości.

Już w tym momencie można pytać o konsekwencję w postępowaniu obecnego prezydenta Gruzji. Skoro trzy lata później stanął na czele zrywu mającego na celu obalić Szewardnadze, dlaczego w owym czasie nie przeszkadzało mu pełnienie funkcji lidera w parlamencie a następnie szefa resortu (prawie przez rok!) w strukturach, które już wtedy sam uważał za skorumpowane?  Warto też zwrócić uwagę na nie do końca jasne koneksje Saakaszwilego z politykami amerykańskimi – często spotykał się on w tym czasie z  ambasadorem USA Richardem Milesem, chętnie też ”konsultował się” z byłym sekretarzem stanu Jamesem Bakerem.

Dwuznaczną rolę w rewolucji róż odegrał tez amerykański miliarder George Soros – przeciwnicy utrzymują wręcz, że cały ten zryw został przez niego zaplanowany i sfinansowany, a Saakaszwili to po prostu „wynalazek” Sorosa.

W 2001 r. Saakaszwili wykazał się (jak zwykle) dobrym wyczuciem i we właściwym momencie przeszedł do opozycji, zakładając Ruch Narodowy; już w rok później partia ta wygrała wybory samorządowe w Tbilisi. W styczniu 2004 r. już jako lider opozycji uzyskał  96 proc. poparcia w wyborach prezydenckich, co było z pewnością wspaniałym sukcesem, ale i wynikiem rzadko spotykanym w warunkach demokratycznych. W chwili obecnej precyzyjna ocena jego dokonań nie jest jeszcze możliwa (nieprzychylne Saakaszwilemu rosyjskie media podają, że poparcie dla niego pod koniec 2005 r. spadło do niespełna 16 proc.). Z pewnością jednak są przesłanki rodzące wątpliwości, czy rzeczywiście rewolucja róż była dla Gruzji wydarzeniem bezsprzecznie pozytywnym i czy nowa ekipa rządząca zrealizuje swoje wyborcze obietnice. 

Niepokojący jest przede wszystkim sposób prowadzenia polityki wobec separatystycznych republik Abchazji i Południowej Osetii. O ile dobrymi pomysłami wydają się być cierpliwe rozmowy w poszukiwaniu kompromisu z przedstawicielami tych para-państw i kategoryczne zapewnienia o chęci pokojowych rozwiązań za wszelką cenę, o tyle dziwna jest skala na jaką Saakaszwili stara się angażować do tych pertraktacji zachodnich mediatorów. To potęguje irytację przywódców Osetii i Abchazji, popieranych z kolei przez stronę rosyjską, i może odwlec pozytywne rozwiązanie konfliktu.

Sprawa ta ma również zdecydowanie negatywny wpływ na stosunki Gruzji z Rosją, które już od początku lat 90. są dość napięte. Na tej płaszczyźnie zmiana kierownictwa może przysporzyć Gruzinom więcej złego niż dobrego. Saakaszwili deklarował od początku kampanii wyborczej, że jest politykiem prozachodnim, a jego głównymi celami jest wprowadzenie kraju do UE oraz NATO. Jeśli jednak realizowanie tych zamierzeń będzie okupione tak dramatycznym kryzysem w stosunkach z Rosją, może to mieć katastrofalne skutki gospodarcze. Wymiana handlowa z Rosją jest zbyt istotnym składnikiem gospodarki gruzińskiej, by nie traktować tej perspektywy poważnie.

Faktem jest, iż niedawno jeszcze połączeni ideałami rewolucji róż przywódcy Gruzji, obecnie są niestety grupą widocznie skłóconych, różniących się poglądami polityków. Ponadto nie można stwierdzić, że dysponują oni przemyślanym planem reform polityczno-gospodarczych, które mogłyby przynieść społeczeństwu upragnione przemiany. Orientacja proeuropejska nie jest wystarczającym czynnikiem, który mógłby zapewnić sam przez się sanację kraju. Przeciwnicy polityczni zarzucają Saakaszwilemu, że jego stosunek do opozycji w państwie jest daleki od „demokratycznego”. 

Saakaszwili, wczorajszy rewolucjonista, jest też do bólu pragmatyczny w polityce zagranicznej: był jednym z pierwszych polityków, który pośpieszył z gratulacjami wobec nowego-starego prezydenta Kazachstanu Nursułtana Nazarbajewa po wyborach z końca 2005 r., skrytykowanych przez OBWE za poważne naruszenia. Ze stosowaniem podwójnych standardów, często niestety obecnym w cynicznej grze politycznej, jest demokracie Saakaszwilemu wyjątkowo nie do twarzy.